Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

„Gołdapianki” – wolność odzyskana dwa razy

W stulecie odzyskania niepodległości Stowarzyszenie Kobiet Represjonowanych za Przekonania zorganizowało wyjazd na Litwę – śladami Marszałka. Działaczki niepodległościowe odwiedziły też Gołdap w hołdzie dla tam internowanych. W najgorszym okresie w ośrodku przebywało około ośmiuset kobiet, choć miejsce to normalnie mogło pomieścić o wiele mniej osób.

Rimantas Lazdynas

Razem z pielgrzymami z Polski wieńce przy mauzoleum Matki i Serca Syna złożyła na wileńskim cmentarzu na Rossie ambasador RP na Litwie Urszula Doroszewska. 

- Polacy w czasie jednego stulecia odzyskiwali wolność dwa razy – mówi prezes stowarzyszenia Alicji Cybula – Borowińska – Józef Piłsudski jest dla nas symbolem walki o niepodległość. Był nim także w czasach, gdy podejmowaliśmy naszą walkę o niepodległość. Dla niektórych uczestniczek ten wyjazd jest pielgrzymką życia, bo wcześniej nie miały możliwości odwiedzenia Wilna. 

Symbolem jest także Gołdap. Miejsce uwięzienia tak pokaźnej liczby kobiet. 

Mówiąc o stanie wojennym, ambasador Doroszewska podkreśliła, że był to bardzo trudny czas, w którym wielu ludzi przeszło swój egzamin z życia. Nie poszli na współpracę i zapłacili za to więzieniem lub internowaniem. 

Barbara – szpital zamiast interny

Barbara Dąbrowska była przewodniczącą komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” w zakładach Łódzkich Mera. 13 grudnia czterech esbeków wywlekło ją z domu w spódnicy i lekkim płaszczyku. Była przeziębiona a na dworze panowało przejmujące zimno. Trafiła do szpitala. Kierownictwo jej zakładu ogłosiło, że kto odwiedzi Basię, zostanie zwolniony z pracy. Przyszła cała załoga. 

Esbecy wielokrotnie naciskali na władze szpitala, żeby wypisali chorą. Chcieli przewieść ją do Gołdapi. Jednak lekarz prowadzący okazał się niezłomny. Zapowiedział, że Barbara nie przeżyje transportu. Po wyjściu ze szpitala, długo nie mogła znaleźć pracy. – W końcu – mówi – z łaski przyjęto mnie do przedsiębiorstwa budownictwa przemysłowego.

Była kierowniczką zaopatrzenia. Jednak w 1998 roku zakład, świetnie zaopatrzony, między innymi w stolarnię i galwanizernię, sprzedano za przysłowiowy psi grosz. – była to – ocenia Barbara typowa transakcja „kolesiowska”. Nie miała wyjścia. Przeszła na wcześniejszą emeryturę – 1200 zł z czego 300 zł musiała wydawać na leki. Gdy osiągnęła wiek, zaczęła otrzymywać 1600 zł.

Teologia zaczyna się na kolanach

Po twarzy kobiety spływają łzy. Nie, nie ma korzeni kresowych. Tak podziałało na nią spotkanie z Matką Bożą Ostrobramską. Pielgrzymkę rozpoczęła msza w Ostrej Bramie. Jedną z intencji modlitwy powszechnej była prośba o błogosławieństwo dla Stowarzyszenia. – Przez Swoje słowo - mówił w homilii ksiądz wikary Ronald – Pan objawia nam kierunek. Teologia zaczyna się na kolanach, czyli w pokorze. 

Teresa – zrewidowano ją bardzo dokładnie

Dwoje drzwi nie uchroniło pani Teresy Steckiewicz. Było uporczywe pukanie do drzwi i hasło „swój”. Musieli podsłuchać, że tak się umawiała z kolegami z „Solidarności”. Kapitan w mundurze i dwóch cywilów. Syn i córka z mężem byli bardziej wstrząśnięci ich wizytą niż z Teresa. Po prostu w nocnej koszuli usiadła na łóżku i powiedziała, że krokiem się nie ruszy, jeśli nie dostanie nakazu aresztowania. Pokazali go. Był to nakaz doprowadzenia na komendę MO w Łomży. Działaczka „Solidarności” została zrewidowana. Bardzo dokładnie. Kazano jej rozebrać się do naga. Nie było miejsca, więc Teresę i drugą aresztowaną wrzucono do karceru. Kibel, gołe prycze. Nie miały się czym przykryć.

W końcu lekarz kazał przenieść je do „normalnej” celi. Jedna z uwięzionych obok kryminalistek spytała z jakiego są paragrafu. Gdy usłyszała, że z Solidarności, rzuciła grubym słowem: Daliście się wyłapać, a my tak na was liczyliśmy. 

Podróż do Gołdapi była koszmarem. Naprzeciwko politycznej czwórki czterech żołnierzy z karabinami gotowymi do strzału. Żadnego jedzenia, żadnego picia. Mało co było widać. Walczyły z paniką. Może jadą do sowietów… Teresa przypłaciła tę podróż ropnym miedniczkowym zapaleniem nerek. W Gołdapi o leki musiały walczyć. Dopiero później internowane lekarki i pielęgniarki zorganizowały podziemną służbę zdrowia. Medykamenty przechowywały w wersalce.

Jedna z pielęgniarek robiła kapcie na drutach. Niektóre kobiety przywieziono boso. Po dłuższym czasie otrzymały pozwolenie na wizyty rodzin. Dziwne to były wizyty. Niektóre trwały zaledwie pół godziny. Nawet jeśli wśród odwiedzających były małe dzieci. Rodzinami opiekował się już nieżyjący ksiądz prałat Aleksander Smędzik. Poił herbatą, karmił, nosił grypsy. W końcu Teresa trafiła do szpitala w Łomży. Nerki wciąż jej dokuczały. Po pół roku została zwolniona z internowania. 

Wydeptywała kilometry w poszukiwaniu pracy. Pielęgniarce z zawodu, która przedtem pracowała na „erce” odmawiano powrotu, bo „w ambulansie jest radiostacja”. Ze szpitala też ją przeganiano – za duży kontakt z ludźmi. Wreszcie trafiła do przychodni, na gołą pensyjkę. W końcu po 1989 r. trafiła do szpitalnej izby chorych. Przedtem co dwa tygodnie uporczywymi przesłuchiwaniami nękała ją bezpieka. Jak większość gołdapianek chęć pomagania innym Teresa ma we krwi. Założyła i prowadzi nadal domowe i stacjonarne hospicjum dla chorych na raka. 

***

Na wojennym, wojskowym cmentarzu w Trokach z 1920 roku biało-czerwone wstążeczki zawiązane na krzyżach. Znicze płoną, leżą wiązanki kwiatów. Kobiety ze stowarzyszenia już tu były. 

Halina – nie miałam czasu na politykę

Tak twierdzi Halina Kamać, matka trzech synów. Jednak na dźwięk słowa Polska zawsze robiło jej się ciepło na sercu. Szefowa zakładowej komisji kultury internowana w Gołdapi została za to, że … rozprowadzała bilety do teatru i organizowała wyprawy do muzeów. Za to po wyjściu z internowania aż do transformacji ustrojowej w jej domu pracowała podziemna drukarnia. Koledzy z pracy „Zakłady Elektroniczne Lamina” w Piasecznie doradzili jej, żeby postarała się o długotrwałe zwolnienie. Takie, jakie można dostać od psychiatry. Lekarka uznała, że ze swoim temperamentem Halina nie wytrzyma przymusowego nic nierobienia. Zaproponowała jej pracę psychoterapeutki i … odkryła prawdziwy talent. – między mną a chorymi powstała autentyczna więź, rozumieliśmy się prawie bez słów. 

Patrzono na nas jak na wariatów

W pielgrzymce uczestniczył również Tadeusz Stański, jeden ze współzałożycieli Konfederacji Polski Niepodległej a potem Polskiej Partii Niepodległościowej, dwóch pierwszych partii w Europie wschodniej o charakterze antykomunistycznym – nie chcieliśmy myśleć, dyskutować o niepodległości, ale o nią walczyć. Wtedy, gdy Związek Radziecki był jeszcze tak potężny, patrzono na nas jak na wariatów. Okazało się jednak, że od rozpoczęcia naszej działalności musieliśmy czekać na wolność zaledwie dziesięć lat. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska