Kiedy pomaga się ludziom w krajach biednych, nie wolno im wmawiać, że wyjdą z biedy tylko wtedy, gdy podniosą rękę na własne dzieci. Aborcja jest aktem przemocy wobec najsłabszego i najbardziej bezbronnego członka rodziny ludzkiej – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską Codzienną” Destiny Herdon-De La Rosa, przewodnicząca organizacji New Wave Feminists.
Jesteś założycielką feministycznej organizacji pro-life New Wave Feminists, co już samo w sobie brzmi ciekawie, ponieważ feminizm kojarzy się jednak z walką przeciwko życiu, a nie w jego obronie. Na waszej stronie internetowej czytamy natomiast: „New Wave Feminists powstała, by odebrać feminizm tym, którzy go skorumpowali”. Co zarzucacie aktywistkom feministycznym?
Patrząc na dzisiejsze ruchy feministyczne, można niestety odnieść wrażenie, że w feminizmie wszystko kręci się wokół dostępu do aborcji. Na całym świecie kobiety borykają się z różnymi problemami, mogą to być np. bieda, przemoc domowa czy depresje prowadzące do samobójstw, a aktywistki feministyczne na wszystkie te bolączki mają zawsze jedną jedyną receptę – aborcję. To nie jest przemyślana pomoc wynikająca z prawidłowego zdiagnozowania źródła problemu tych kobiet, ale plaster naklejany na ranę. Kobiety, które stykają się z tego typu feministycznym poradnictwem, dostają sygnał, że gdy są na życiowym zakręcie, ich jedynym wyjściem z sytuacji jest aborcja.
W studiu FOX News ujawniłaś, że New Wave Feminists została wykluczona z marszu kobiet, zarzucono wam, że nie pasujecie do tej inicjatywy z uwagi na poglądy pro-life…
Organizatorzy marszu musieli sobie zdawać sprawę przyjmując nasze zgłoszenie, że jesteśmy przeciwne aborcji. Sprawa nabrała rozpędu, gdy zaczęto komentować nasze poglądy w sieciach społecznościowych, aktywistki wywierały presję na organizatorów. A ci wykluczyli nas w nadziei, że tym sposobem sprawa ucichnie i pozbędą się problemu. Zamiast tego mamy od kilku dni w Stanach Zjednoczonych publiczną debatę o tym, co naprawdę oznacza bycie feministką.
Aktywistki feministyczne lubią podkreślać, że walczą o tolerancję. Ich zachowanie zaś jest tej idei zaprzeczeniem, tolerują tylko swoje towarzystwo. Nie masz wrażenia, że to staje się coraz bardziej absurdalne?
Myślę przede wszystkim, że feministki, które nas wykluczają, tracą świetną okazję, by wymienić poglądy z kobietami mającymi inne niż one podejście do życia. Przecież przy założeniu, że to my jesteśmy w błędzie, miałyby możliwość oświecenia nas, ale nie chcą. Niestety, to działa też w drugą stronę. Chciałybyśmy przekonać zwolenniczki aborcji do naszych racji, a zamyka się nam drzwi przed nosem.
A czym dla Ciebie jest aborcja?
Aborcja jest aktem przemocy wobec najsłabszego i najbardziej bezbronnego członka rodziny ludzkiej.
Sama bardzo młodo zostałaś matką, miałaś zaledwie 16 lat. Co byś poradziła dziewczynom, które boją się, że nie poradzą sobie jako matki, i rozważają aborcję?
Mówię takim dziewczynom: Jesteś silna, poradzisz sobie. A my jesteśmy przy tobie, by cię wspierać. Potrzebujesz pomocy? Daj nam znać, wpadniemy do ciebie, ze wszystkim dasz sobie radę.
A czy Wasza organizacja może liczyć na wsparcie celebrytów i polityków?
Żyjemy w przyjaźni z Patricią Heaton [aktorka i producentka filmowa, laureatka nagrody Grammy za serial „Wszyscy kochają Raymonda”], podczas kampanii prezydenckiej wsparł nas też Austin Peterson z Partii Libertariańskiej. Libertarianie mają swoiste podejście do życia, w ich opinii płód nie może być agresorem, więc nie ma żadnego usprawiedliwienia, by go zwalczać. Mam nadzieję, że ta idea przebije się dalej.
Prezydent Donald Trump spełnił swoją wyborczą obietnicę i obciął dotacje na proaborcyjną działalność Planned Parenthood. Słusznie?
Cóż, kiedy pomaga się ludziom w krajach biednych, nie wolno im wmawiać, że wyjdą z biedy tylko wtedy, gdy podniosą rękę na własne dzieci. Kobietom należy pomagać w tym, by niezależnie od miejsca zamieszkania miały dostęp do opieki zdrowotnej i to jest bardzo skuteczna strategia aktywizmu pro-life.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#New Wave Feminists
#Destiny Herdon-De La Rosa
#USA
#feministka
#wywiad
#aborcja
Olga Doleśniak-Harczuk