
Będziemy pamiętać, panie ministrze!
Wczoraj w Monachium przedstawiciele Niemiec i Izraela wraz z rodzinami jedenastu sportowców zamordowanych przez palestyńskich terrorystów podczas letnich igrzysk olimpijskich 1972 r. uczcili pamięć ofiar.
Niemieckie Towarzystwo Językowe ogłosiło „Zeitenwende” słowem roku 2022. Nie bez przyczyny. Przez ostatnie 12 miesięcy „Zeitenwende” nie schodziło z ust dziennikarzy, ekspertów, polityków. W różnym kontekście. Mówiono o Zeitenwende dla energetyki, klimatu, mentalności, polityki bezpieczeństwa, niektórzy – tak jak europosłanka Zielonych, Viola von Cremon-Taubadel – mówili o „swojej osobistej Zeitenwende”, inni – jak przewodniczący SPD Lars Klingbeil – łączyli z tą ideą (kontrowersyjną, ale obecną w niemieckim dyskursie) postulat „przywództwa Niemiec”. Sam termin nie jest nowy, choć prawdopodobnie za sprawą wyjątkowych okoliczności i PR-owej otoczki zrośnie się z Olafem Scholzem jak Ostpolitik z Willym Brandtem, Zjednoczenie Niemiec z Helmutem Kohlem, kryzys migracyjny i transformacja energetyczna z Angelą Merkel czy Gazprom z Gerhardem Schröderem.
Co wyróżnia Obywatela Rzeszy (OR) będącego jednocześnie poddanym Królestwa Niemiec? Dlaczego emeryt z Hildesheim obwołał się kanclerzem rządu na uchodźstwie, mimo że nigdy nawet nie wystawił nogi poza swoją gminę? Ile trzeba wyjąć ze skarbonki, by w Królestwie Niemiec wymienić swoje DNA i skąd samozwańczy władcy Rzeszy czerpią miliony euro na zakup kolejnych zamków? Wiele pytań, wiele odpowiedzi, a całe zamieszanie i zainteresowanie Obywatelami Rzeszy przez udaremniony przez niemieckie służby zamach na Reichstag. I jeżeli traktować zeszłotygodniową obławę na grupkę dowodzoną przez 71-letniego księcia Reussa poważnie, to tylko dzięki czujności niemieckich śledczych na zachodzie od naszych granic nie wyrosła z dnia na dzień niemiecka monarchia. Gotowy scenariusz na komedię czy może jednak coś więcej?
Znamy już stanowisko rządu Republiki Federalnej Niemiec w sprawie ewentualnej renegocjacji porozumienia o zadośćuczynieniu Niemiec dla Namibii za ludobójstwo ludów Herero i Nama dokonane przez wojska Cesarstwa Niemieckiego w latach 1904–1907. Jak wynika z odpowiedzi na zapytanie klubu parlamentarnego Linke w Bundestagu, strona niemiecka uważa sprawę negocjacji za zamkniętą.
Jeżeli ktoś sądził, że rosyjska napaść na Ukrainę otrzeźwi najbardziej rusofilską część niemieckich elit, musi się czuć rozczarowany. Po dwutygodniowej przerwie na bicie się w pierś, demonstracyjne odsyłanie orderów, rzucanie intratnych posad i zarzekanie się, że z Rosją już nigdy więcej żadnych interesów nie będzie, do głosu wrócili ci, którzy już po aneksji Krymu apelowali o „większą wrażliwość na interesy Moskwy”. Przekaz tych środowisk staje się coraz bardziej medialny, a w wersji rozwodnionej dociera do coraz szerszych kręgów społeczeństwa niemieckiego, przygotowując je na scenariusz powojenny, w którym Rosja będzie musiała na nowo zostać wciągnięta w porządek cywilizowanego świata.