W Ministerstwie Spraw Zagranicznych nie ma śladu dokumentów z czasów, kiedy jego szefem był Radosław Sikorski, dotyczących pomocy międzynarodowej w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej.
Informacje potwierdzone przez obecnego szefa dyplomacji stawiają w nowym świetle deklaracje byłego ministra Radosława Sikorskiego, który wielokrotnie zapewniał, że robi wszystko, aby m.in. ściągnąć do Polski wrak tupolewa. Sam Sikorski dopiero dwa lata po katastrofie podał konkretny przykład swojej rozmowy dotyczącej zwrotu wraku. Miał rozmawiać w tej sprawie z szefową dyplomacji Unii Europejskiej Catherine Ashton, by poruszyła tę kwestię na szczycie UE–Rosja 21 grudnia 2012 r. w Brukseli. Jak utrzymuje rzeczniczka Ashton Maja Kocijanczicz, jej szefowa miała jedynie „przyjąć to do wiadomości”. Ostatecznie na szczycie nie podniesiono tematu katastrofy smoleńskiej, a Ashton miała tylko podczas prywatnej rozmowy wspomnieć o tym ministrowi spraw zagranicznych Rosji Siergiejowi Ławrowowi. Ujawnienia treści tych rozmów domagali się wtedy europosłowie PiS‑u.– Z informacji ustnej, jaką uzyskałem od pracowników MSZ-etu, wynika, że Sikorski już 10 kwietnia 2010 r. zakazał prac badawczych i prawnych w tym zakresie, uzasadniając decyzję tym, że sprawa została przejęta przez KPRM i dlatego MSZ nie będzie prowadził żadnej analizy prawnej na ten temat – podkreślił minister.
Ubolewając nad postawą Ashton, Sikorski stwierdził wówczas:– Ze strony Ashton usłyszeliśmy jedynie deklarację, że rozmowa z ministrem Ławrowem się odbyła, nie dowiedzieliśmy się natomiast, co konkretnie powiedział przedstawiciel rosyjskiego rządu. Najwyższy czas, aby najważniejsze instytucje UE wsparły Polskę w działaniach na rzecz powrotu wraku tupolewa – oświadczył wtedy poseł PiS‑u Tomasz Poręba.
Śladu po tych interwencjach w dokumentach MSZ-etu jednak brakuje.„Nie pierwszy raz zwracamy się w takiej formie do Unii Europejskiej”.