Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Ziemia wciąż odkrywa szczątki poległych. 100. rocznica piekła pod Verdun

Francja przygotowuje w tym roku szczególną oprawę uroczystości związanych ze stuleciem bitwy, która dla kraju nad Sekwaną jest symbolem całej Wielkiej Wojny i która, nie bez przyczyny, dostała

Narodowe Archiwum Cyfrowe; Naczelnik państwa Józef Piłsudski zwiedza fortyfikacje twierdzy Verdun
Narodowe Archiwum Cyfrowe; Naczelnik państwa Józef Piłsudski zwiedza fortyfikacje twierdzy Verdun
Francja przygotowuje w tym roku szczególną oprawę uroczystości związanych ze stuleciem bitwy, która dla kraju nad Sekwaną jest symbolem całej Wielkiej Wojny i która, nie bez przyczyny, dostała „szatański” przydomek – „Piekła Verdun”.

Pierwszy niemiecki atak na francuskie pozycje nad Mozą, tworzące pierścień umocnień pod Verdun, miał miejsce 21 lutego 1916 r., ale główne obchody przewidziane są na koniec maja. Prezydent Hollande zaprosił na nie m.in. laureatów Pokojowej Nagrody Nobla (w tym Lecha Wałęsę). Celem zabiegów dyplomatycznych i propagandowych jest wywołanie światowego zainteresowania bitwą, która tak wiele znaczy dla Francuzów. To pod Verdun powstawały podstawowe mity związane z francuskim orężem XX w.: bohaterskiej obrony, poświęcenia hektolitrów krwi dla ocalenia każdego skrawka francuskiej ziemi, niewzruszonego trwania na posterunku, bezprzykładnej odwagi i samozaparcia. Niektóre słowa i wyrażenia w języku francuskim narodziły się właśnie w czasie tej wielkiej bitwy – slangowe określenie żołnierzy piechoty („poilus”), „Świętej Drogi” (Voie Sacrée), czyli specjalnego traktu, którym na pole walki docierały zapasy i zaopatrzenie, a także którą poruszały się tam i z powrotem wymieniające się jednostki, czy wreszcie sam zwrot „J’ai fait Verdun” („Zaliczyłem Verdun”) oznaczający po prostu spełnienie obowiązku wobec ojczyzny. To ostatnie zresztą ma solidną podstawę w faktach, gdyż niektórzy szacują liczbę żołnierzy, którzy wzięli udział w bitwie, na 75 proc. armii, co wiązało się z wprowadzonym przez Pétaina systemem rotacyjnym („kierat”) – jednostki były luzowane co pewien czas przez inne i dopiero po odpowiednim odpoczynku mogły wracać do boju. Gdy więc we francuskim radiu odbiorca usłyszy piosenkę Michela Fugaina „C’est pas ma faute que j’ai pas fait Verdun” („To nie moja wina, że nie byłem pod Verdun”), wie doskonale, że dotyczy ona francuskiego mitu wojennego. Co więcej, można by oddać sens takiego tytułu, mówiąc: „Nie moja wina, że nie żyłem w czasach, gdy na wojnie można było wykazać swój patriotyzm”.

Francuzi tym bardziej pragną nadać międzynarodowe znaczenie tegorocznym obchodom, gdyż zdają sobie sprawę z rangi polityki historycznej w kontekście współczesnych kontaktów politycznych. I tak jak w czerwcu 2014 r. oczy świata i Europy kierowały się na plażę Omaha, gdzie prezydent Obama uświetniał rocznicę mitotwórczego lądowania Amerykanów w Normandii, tak teraz Francuzi pragną przyciągnąć uwagę światowej opinii do Verdun. Okładki magazynów, tygodników, specjalnych dodatków historycznych w prasie francuskiej, ale także brytyjskiej, krzyczą tym samym tytułem: „Verdun 1916”. Niektórzy nad Sekwaną pamiętają jeszcze obchody rocznicowe z 29 maja 1966 r., gdy na 50-lecie bitwy pojawił się generał Charles de Gaulle, który zresztą brał w niej udział, został ranny i wzięty do niewoli przez Niemców. Inni wskażą jeszcze spotkanie w roku 1984 Mitterranda i Kohla w forcie Douaumont (jednej z najważniejszych pozycji strategicznych, o którą toczyły się zacięte walki) – uścisk dłoni głów państw nad miejscem zroszonym krwią obu narodów, niemieckiego i francuskiego, był odczytywany jako ważki i symboliczny. Zapewne i w tym roku obchody pod Verdun zostaną wykorzystane w celach politycznych – mówi się o wielkim zainteresowaniu bitwą i jej rocznicą Martina Schulza. Zapewne więc zobaczymy także, jak kanclerz Merkel ściska dłoń prezydenta Hollande’a i obie strony wygłoszą przemówienia o pokoju, demokracji i wolności… Jednocześnie we Francji kręci się wielka machina propagandowa robiąca z obchodów wydarzenie historyczne roku.

Tymczasem my, Polacy, możemy także przypomnieć o naszym pięknym akcencie dotyczącym Verdun. Nie chodzi tu tylko o to (choć to także bardzo istotne), że ginęli tam także nasi rodacy wcieleni do armii niemieckiej. Nie chodzi także o planowaną obecność na obchodach Lecha Wałęsy – co ma ten smaczek, iż sprawa jego agenturalnej przeszłości stanowi odbicie kłopotu, jaki Francuzi mają z postacią generała Philippe’a Pétaina, który zapisał się w historii jako „Zbawca Verdun”, twórca defensywnej strategii umożliwiającej przetrwanie piekielnych niemieckich ataków. A w następnej wojnie sprawą Vichy splamił honor swój i Francuzów. Notabene zadziwiające jest, jak sprawnie unikają francuscy redaktorzy tej kwestii, opisując udział Pétaina w bitwie sprzed 100 lat.

Chodzi o to, że w roku 1921 odwiedził francuskie miasto marszałek Piłsudski. Wybrał się w podróż do zachodniej Europy na początku lutego, czyli wtedy, gdy trwały jeszcze ryskie rozmowy z Sowietami. Budując zaufanie świata Zachodu, Piłsudski był m.in. w Paryżu, gdzie spotkał się z marszałkiem Ferdynandem Fochem, a także wizytował Polską Bibliotekę na Wyspie św. Ludwika. Dzień 5 lutego 1921 r. we wszystkich szkołach ogłoszono Dniem Polskim, zaś marszałek otrzymał od paryskiej Polonii sztandar powstańczy z 1863 r. (sandomierskiego oddziału Juliusza Tarnowskiego). Dzień później Piłsudski pojawił się w miasteczku nad Mozą i wizytował systemy umocnień. Przyznał krzyż Virtuti Militari gen. Pétainowi, a także udekorował Orderem Wojennym Virtuti Militari marszałka Joffre’a i samo Verdun, które obok Lwowa stało się drugim miastem, mogącym w latach 20. XX w. szczycić się tym polskim uznaniem wybitnych wojennych cnót. Piłsudski wygłosił z tej okazji przemówienie, w którym znalazły się następujące słowa „Miasto to stało się symbolem i przedmiotem podziwu wszystkich, którzy wiązali swe nadzieje ze zwycięstwem sztandaru francuskiego. Dobre wojsko nie może istnieć bez ożywionego dobrym duchem obywatelskim społeczeństwa, którego ideały znowuż nie mogą być urzeczywistnione bez dobrego wojska. I dlatego składając hołd bohaterskiemu wysiłkowi żołnierzy, świadomych obowiązku i dzielnych obywateli, nadaję w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej miastu Verdun krzyż Virtuti Militari”. Francuzi ze swojej strony odznaczyli Komendanta wielką wstęgą Legii Honorowej i tytułem honorowego obywatela Verdun.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Łysiak