"PAD obiecał ludziom głodowe emerytury i jako niezłomny dotrzyma słowa",
"Oglądałem PAD u Rymanowskiego. To ma być ta dobra zmiana i ten polski Kennedy? Nawet ja liczyłem na więcej",
"Na okładce "wSieci" Piłsudski i cytat "Bić k...y i złodziei". Karnowscy to chyba masochiści. Panie Marszałku, tak zrobimy",
"Polskę zalewa fala nienawiści, najwieksza od 68 roku. Największy i jedyny życiowy sukces Kaczyńskiego."
Stanowski odnosi się również do słów Lisa, który żaląc się "GW", stwierdził, że dziś na stadionie Legii "dostałby w mordę", a pięć lat temu kibice przybijaliby sobie z nim "piątki".- Obiektywizm to trudna kwestia. Nikt z nas nie jest obiektywny. Sam napisałem tysiąc bzdur, których już bym nie napisał. Jednak pan przekracza dopuszczalne granice. I dzisiaj – chociaż pewnie pan w to nie wierzy – jest pan wyborczą lokomotywą PiS-u. Gdybym jakimś cudem miał zagłosować na tę partię, to właśnie dzięki panu. Żeby panu – i panu podobnym, uważającym się za lepszych – zagrać na nosie. I nie tylko ja tak mam. Narracja, którą się pan posługuje – wraz z mniej rozgarniętymi kumplami, typu Kuźniar – jest moim zdaniem nieakceptowalna dla osób zdrowych psychicznie – pisze do Tomasza Lisa komentator sportowy.
- Nie wiem, może by pan dostał. Moim zdaniem ani pięć lat temu nikt piątek by sobie z panem nie przybijał, ani dzisiaj nikt by pana nie pobił. Ale to wygodne, żeby tworzyć wirtualną rzeczywistość na własne potrzeby. Gdybyśmy jednak zakładali, że to prawda – że dostałby pan po mordzie – to proszę się zastanowić, co się przez te pięć lat zmieniło? Kaczyński zatruł ludzkie umysły, czy może pan przekroczył rubikon żałości? Pan – człowiek-hejt, notoryczny medialny napadzior – chciałby rozkosznie przybijać z innymi piątki. Ale dlaczego ludzie mieliby traktować pana z sympatią? Przecież pan nie jest sympatyczny dla ludzi. Pan szczuje, gardzi i pluje - pisze dziennikarz sportowy w swoim felietonie.