Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Jak PO naprawdę walczyła z dopalaczami? Odrzucając projekt PiS w... 2010 roku

Ewa Kopacz walkę z dopalaczami zamieniła w walkę z opozycją.

sejm.gov.pl, twitter.com/PremierRP
sejm.gov.pl, twitter.com/PremierRP
Ewa Kopacz walkę z dopalaczami zamieniła w walkę z opozycją. Zarówno premier, jak i jej ministrowie, oskarżają Prawo i Sprawiedliwość za brak poparcia rządowego projekt z kwietnia tego roku. Tak się jednak składa, że odpowiedni projekt antydopalaczowy, według którego handel dopalaczami możliwy byłby dopiero po uzyskaniu zgody (tak jak to się odbywa przy rejestracji leków), PiS złożył już w 2010 r. Został on przez posłów PO, z rekomendacji ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz, odrzucony.

W poniedziałek Ewa Kopacz, przyznając, że w sprawie walki z dopalaczami rząd musi "bardzo mocno przyspieszyć", zaatakowała opozycję. Przypominając projekt rządu "o przeciwdziałaniu narkomanii" sprzed kilku miesięcy, wypomniała posłom PiS, że wstrzymali się od głosu w tym głosowaniu.

"To ustawa, która substancje zakazane, toksyczne substancje, które znajdują się w dopalaczach, klasyfikuje tak, jak narkotyki. A więc odpowiedzialność karna również jest taka sama jak za posiadanie i dystrybucję narkotyków. Jedyny klub, który wtedy się wstrzymał podczas głosowania tej ustawy, to był klub PiS"
 

- mówiła Kopacz, nie wspominając, że był to zwykły bubel prawny (ustawa PO za marihuanę uznaje "każdą naziemną część rośliny konopi, z wyłączeniem nasion" - a więc także... łodygę, co jest ewenementem na skalę światową).

Szefowa rządu zapewne nie chce pamiętać, że wojna z dopalaczami, którą ogłosił w 2010 r. razem z nią Donald Tusk - miała zostać już w 2011 r. zakończona sukcesem. Ewa Kopacz chwaliła się wówczas rządową ustawą, mówiąc, że może być przykładem dla Europy.

To właśnie w październiku 2010 r. Prawo i Sprawiedliwość złożyło własny projekt ustawy antydopalaczowej. „Każdy, kto chce, aby był dopuszczony do obrotu na terytorium Polski specyfik zwany dopalaczem (...) musi po prostu otrzymać decyzję” - mówił wówczas w imieniu PiS Bolesław Piecha, przedstawiając założenia projektu.


Projekt opozycji chwalony był wówczas jako dużo skuteczniejszy niż przedstawione propozycje rządowe. Karnista prof. Piotr Kruszyński wskazywał, że lepszą propozycją jest projekt PiS, by na pewien czas ogłosić moratorium na handel środkami odurzającymi, a w tym czasie wprowadzić ustawę nakazującą ich rejestrację - która byłaby możliwa po udowodnieniu, że środki te nie uzależniają i nie działają psychoaktywnie.

- Wydaje mi się, że ta propozycja jest bardziej rozsądna, bo nie byłaby robiona "na chybcika". W tym przypadku PiS ma rację. Moratorium ma sens, bo nie można ryzykować i narażać życia lub zdrowia. Dlatego myślę, że ta propozycja jest lepsza


- tłumaczył w rozmowie z wp.pl prof. Kruszyński.

Projekt przedstawiony przez PiS zakładał również to, czego dziś chce Ewa Kopacz - odpowiedzialność karną za dystrybucję dopalaczy. Tyle że projekt opozycji został przez Platformę trzy dni po jego złożeniu w Sejmie - odrzucony. W imieniu rządu odrzucenie poprawek PiS postulowała Ewa Kopacz.

Gdy poseł Kazimierz Smoliński z PiS postulował o wpisanie artykułu o treści: „Kto wbrew przepisom ustawy wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu środek zastępczy, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 15” - Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że "nie akceptuje tej formuły" i poprawka została odrzucona. Wszystkie postulaty PiS zostały odrzucone zarówno na posiedzeniu połączonych komisji, jak i później jako wnioski mniejszości - w Sejmie.

Posłowie Platformy Obywatelskiej zagłosowali przeciw:

 

 



Źródło: niezalezna.pl

sp