Oleksij Bartych, dziennikarz ukraińskiej telewizji ICTV, był pierwszym reporterem, któremu pozwolono wejść na miejsce tragedii. Portal niezalezna.pl przeprowadził z nim rozmowę i uzyskał zgodę na publikację kilku fotografii wykonanych przy szczątkach samolotu.
Bartych był na miejscu katastrofy 18 lipca rano, kilkanaście godzin po tragedii.
Był pierwszym dziennikarzem, który znalazł się w miejscu upadku samolotu. Gdy maszyna spadała, Bartych, który mieszka w mieście Torez, przebywał w pobliskiej miejscowości.
- Niedaleko wsi Hrabowe jest wieś Rozsypne. Już nad nią zaczęły spadać pierwsze części Boeinga i pierwsze ciała pasażerów. To mniej więcej 5 km od miejsca, w którym upadła główna część maszyny. Obraz był straszny: wszędzie porozrzucane były szczątki wraku, rzeczy ofiar i ciała. Widziałem ludzi w różnym wieku, w tym roczne dziecko. W niektórych przypadkach ciała były dość głęboko wbite w ziemię - opowiada Bartych.
Dziennikarz rozmawiał z ludźmi, którzy widzieli spadający samolot.
- Najpierw usłyszeli dźwięki: były to dwa bardzo głośne wybuchy. Wszyscy myśleli, że to strzelają prorosyjscy separatyści. Gdy wybiegli lub wyjrzeli przez okna, zobaczyli spadający samolot. Obracał się wokół własnej osi. Palił mu się silnik. Do tego widać było, że odpadło mu skrzydło. Przeleciał nad wsią, w której się znajdowałem, i spadł niedaleko wsi Hrabowe. Kiedy wybuchnął po upadku, pojawił się bardzo gęsty dym - opowiada ukraiński reporter.
- W miejscu, w którym byłem, we wsi Rozsypne, leżał dziób samolotu. Nieznani mi ludzie próbowali go wywieźć. Gdy dotarłem w miejsce, w którym upadła główna część samolotu, czyli przy wsi Hrabowe, teren był otoczony przez separatystów. Byłem pierwszym dziennikarzem w tej okolicy - relacjonuje Bartych.
fot. Oleksij Bartych
fot. Oleksij Bartych
fot. Oleksij Bartych
fot. Oleksij Bartych
Źródło: niezalezna.pl
Katarzyna Litwinienko,wg