Silna, 300-tys. armia, wsparta o 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej, wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt, czyniła z nas europejską potęgę. Budowane przez Zjednoczoną Prawicę siły zbrojne miały być dla Polski gwarantem nie tylko bezpieczeństwa, ale też wolności w coraz bardziej niestabilnym świecie. Platforma Obywatelska, bezczelnie i nachalnie wspierana przez Niemcy, dokonała bodaj największego oszustwa od 1918 roku, a więc od momentu odrodzenia naszej państwowości. Przekonywała, że głosując na nią, głosuje się za wolnością. Tymczasem jest akurat odwrotnie – były to głosy oddane za odebraniem Polakom i Polsce wolności i suwerennego państwa, a także zredukowaniem nas do neokolonialnego, niemieckiego projektu wyposażonego w słabą, rachityczną armię - pisze Piotr Grochmalski w "Gazecie Polskiej".
Jeszcze nie powstał nowy rząd, a już Tomasz Siemoniak, były szef MON-u w ekipie Donalda Tuska, przekonuje: „Polska nie ma potencjału demograficznego do budowy 300-tysięcznej armii”. Gdyby słowa te padły z ust Olafa Scholza czy Władimira Putina, byłyby w pełni zrozumiałe. Oni z pewnością daliby wiele, aby zwinąć potencjał polskiej armii. Ale stwierdził to polski polityk, wówczas odbierany jako potencjalny kandydat na szefa resortu obrony. A mówimy o kwestii fundamentalnej dla naszego bezpieczeństwa. To przerażające, iż główne ugrupowanie opozycyjne ma takich specjalistów, którzy już na starcie wysyłają sygnał do Moskwy i Berlina, że będziemy słabsi. A więc nie będziemy w stanie skutecznie odstraszać Moskwy. Gorzej – nieomal zachęcamy do agresji. Wracamy do koszmaru realizowanego przed laty przez Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka w ramach rządu Donalda Tuska. Nawet wojna u naszych granic nie przebiła się przez mur ignorancji tych ludzi. Nadal bezpieczeństwo narodu traktują z buta. Nie przedstawili w kampanii wyborczej żadnej wizji czy programu dotyczącego polskiej armii. To przerastało ich intelektualnie. Ale też ujawniałoby, że zrobią to, na co wyrazi zgodę Berlin. W tym kontekście nie dziwi, że to niemiecko-szwajcarski portal Onet ma być kluczowym źródłem informacji, co siedzi w głowie Tuska. Portal, piórem Andrzeja Stankiewicza, dziennikarza śledczego zasłużonego w ujawnianiu rzekomych wrogów wiecznej przyjaźni niemiecko-polskiej, sensacyjnie ogłosił, że to nie Siemoniak, ale Adam Szłapka ma być kandydatem PO na ministra resortu obrony (inny dziennikarskopodobny „produkt” ze stajni Axel Springera, Tomasz Bonek, po brawurowym śledztwie rzekomo „odkrył”, że Niemcy nie przerabiali ludzi na mydło, a tym samym jakoby zdemitologizował „Medaliony” Zofii Nałkowskiej. Już wiadomo, z jakiego środowiska pojawi się dociekliwy „dziennikarz śledczy”, który odkryje, że mitem były też obozy koncentracyjne w III Rzeszy. Gdyby nie skala zagrożeń, przed jakimi stoi Polska, ów infantylizm PO wobec bezpieczeństwa państwa można by traktować jako nieuleczalny przejaw chronicznego braku w DNA owego ugrupowania zdolności do rozumienia polskiej racji stanu. Ale to ich nieuleczalne szaleństwo dziś stanowi śmiertelne zagrożenie dla naszego narodowego bytu.
Według tego samego Andrzeja Stankiewicza z Onetu, rzekomo szefem resortu spraw zagranicznych ma zostać towarzyszka Barbara Nowacka. Ta sama, która w spocie wyborczym Ruchu Palikota z 2014 roku, na pytanie Palikota związane z ówczesną agresją Rosji na Ukrainę: „No i jak tu się obronić przed Putinem?” zaproponowała: „To inwestowanie w armię niczego nie da. Tylko ofiar będzie więcej”. A dalej, rozwijając ową myśl, dodała: „Jeśli armia, to wspólna, europejska”. Innymi słowy – jak już nie da się inaczej, to trzeba zbudować europejską Bundeswehrę, która nas obroni przed Putinem. A całość owego infantylnego wywodu, który miał dać tym politykom głosy wyborcze Polaków, tak spuentował Palikot, ulubiona zabawka Tuska: „Euro w kraju, euro zamiast tarczy antyrakietowej. Wówczas atak na Polskę to atak na całą Europę”.
Ci ludzie nie mają jednak prowadzić knajpy ani kabaretu…
Berlin wydał krocie, aby przejąć kontrolę nad Warszawą. Była to najdłuższa wojna, jaką toczono w ramach UE przeciwko drugiemu państwu od czasu zjednoczenia Niemiec. Niemcy uznawali je za najważniejszą przeszkodę w realizacji swej idei wielkiej, niemieckiej przestrzeni. Z szokującą determinacją Merkel i Scholz kreowali przez lata nowy typ agresji informacyjnej przeciw Polsce. Ich wściekłość była tym większa, iż to diagnozy polityczne Zjednoczonej Prawicy okazywały się słuszne i ukazywały, jak dramatyczną cenę płaci Europa za notoryczne, kosmiczne błędy Berlina. Gdy tylko uznano, że po wyborach 15 października Polska jest już spacyfikowana, Niemcy przyspieszyły proces, który zdaniem Jacka Saryusza-Wolskiego ma jak najszybciej doprowadzić do „radykalnej centralizacji UE, przez przekształcenie jej de facto w scentralizowane oligarchiczne europejskie superpaństwo, umykające demokratycznej kontroli”. Innymi słowy, jako wspólnota narodowa mamy być pozbawieni wolności i suwerenności. Ten wybitny w skali świata znawca problematyki Unii Europejskiej ostrzega, iż brutalnie forsowane przez Berlin rozwiązania przekształcą Europę w niemieckie superpaństwo. Spełni się więc sen Bismarcka i Hitlera o pangermanii. Jak zauważa Saryusz-Wolski: „To jest groźne dlatego, że zmienia się w sposób rewolucyjny ustrój Unii Europejskiej, czyni z niej superpaństwo, a kraje członkowskie redukuje do roli regionów, landów czy województw, odbierając im kompetencje, a przydaje nowe, ogromne kompetencje Unii Europejskiej, m.in. likwiduje prawo weta we wszystkich przypadkach z wyjątkiem głosowania ws. przyjęcia nowych członków”.
Wszystko to odbywa się w cieniu ukraińskiej wojny, którą Berlin wykorzystuje jako element nacisku na opierające się państwa, aby drastycznie przyspieszyć centralizację UE. Tworzący się obraz całości ukazuje, dlaczego Niemcy tak bardzo obawiały się rosnącej siły Warszawy pod rządami Zjednoczonej Prawicy. Niemal cały świat z uznaniem komentował tworzenie przez Polskę najsilniejszej lądowej armii wśród europejskich członków NATO. Jedynie Rosjanie i Niemcy byli sfrustrowani przesuwaniem się jądra ciężkości kontynentu ku Warszawie. Staliśmy się strategicznym sojusznikiem USA. A teraz po władzę w Polsce sięga niemiecka opcja. Wszystkie kluczowe decyzje dotyczące naszej ojczyzny odtąd zapadać będą w Berlinie. Zadaniem Tuska jest szybko wdrożyć plan niemieckiej Polski i spacyfikować niepodległościowe jądro narodu. Niemieckie zwycięstwo w Polsce dało też silny impuls do brutalizacji procesu germanizacji struktury UE. Niemcy znów poczuli się mocni i zaczynają wpadać w imperialny amok. Mamy być tak spacyfikowani, aby już nigdy nie odrodziły się w nas narodowe ambicje. Dlatego dyrektywy z Berlina dla grupy Tuska są oczywiste – radykalnie i zdecydowanie ściąć wdrażany plan budowy silnej armii. Polacy – żadnych marzeń!
Trudno o bardziej zabójczą i szaleńczą politykę realizowaną wobec państwa, które – jako jedyne na świecie, nie licząc Białorusi Łukaszenki – ma granicę ze zbrodniczą Rosją i napadniętą przez nią Ukrainą. Toczący się u naszych granic wielkoskalowy konflikt jest największym zagrożeniem dla RP od zakończenia II wojny światowej. Ale nie dla Berlina, gdzie gorączkowo tworzone są wielkie projekty nowej geopolitycznej mapy Europy, degradujące Warszawę do lokalnego landu zarządzanego przez lojalną ekipę kompradorską. Niemcy są jak w amoku. Mają na tacy Polskę. A Tusk zachowuje się jak przedszkolak w piaskownicy. Wracają fakty dotyczące jego zbliżenia z imperialną Rosją, wówczas gdy prezydent Lech Kaczyński ostrzegał przed taką szaleńczą polityką. W Tbilisi, po agresji na Gruzję, w 2008 roku, miał rację, gdy ostrzegał: „I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” Dla Berlina Kaczyński był zbyt niezależny. Komplikował budowę osi Merkel–Putin. Dyrektywy ówczesne dla Tuska, chwalonego za wyjątkową proniemieckość, były jasne. Rozpoczęło się bezpardonowe niszczenie prezydenta Kaczyńskiego, wspierane przez niemieckie i rosyjskie media. W efekcie doszło do Smoleńska, największego dramatu od czasów katyńskiego mordu. W wyniku rosyjskiej intrygi zamordowane zostało całe dowództwo polskich sił zbrojnych i elita Rzeczpospolitej. Kreml jeszcze pogłębił tym mordem przepaść, którą Tusk zaczął tworzyć po dojściu do władzy w 2008 roku, organizując seanse nienawiści przeciw prezydentowi. Przed obecnymi wyborami napisał o sobie: „Kiedy idę ulicą, myślę czasami, że co piąta osoba, którą mijam, uważa, że być może to ja do spółki z Putinem zabiłem prezydenta”. Ale to tylko pozornie głos sumienia. Ważne jest, iż to prezydent Lech Kaczyński miał rację, ostrzegając przed Rosją, a nie Donald Tusk, dokonujący głębokiego zbliżenia z Putinem i rozbrajający polską armię. Nic się nie zmieniło. I tym razem Tusk igra życiem milionów Polaków. Pluje w twarz tym pokoleniom, które zapłaciły morzem krwi za istnienie niepodległej Polski.
Jeszcze zanim Rosja napadła na Ukrainę, rząd Zjednoczonej Prawicy odtworzył stan polskiej armii do poziomu 4 dywizji. Brama Brzeska została zamknięta przez 18. Dywizję Zmechanizowaną. Ale do skutecznego zatrzymania Rosji na naszych granicach potrzebujemy 6 dywizji – łącznie 300 tys., plus 50 tys. Wojsk Obrony Terytorialnej. 1. Dywizja Piechoty Legionów powstaje w zdumiewającym tempie. Z pewnością wariackie pomysły i idiotyzmy nowej ekipy spowodują spowolnienie lub wykreślenie owego projektu. PO udaje nowoczesną ekipę zdolną do profesjonalnej polityki, ale w rzeczywistości pozostawiła po sobie papierowe państwo. Miarą ambicji PiS było zbudowanie nie tylko największej lądowej armii wśród europejskich członków NATO, ale też stworzenie supernowoczesnych sił zbrojnych. Plan Modernizacji Technicznej armii do roku 2035 obejmował zakupy sprzętu na sumę 524 mld złotych. Było to też potężne koło zamachowe dla polskiej gospodarki i przemysłu zbrojeniowego, a także gwarancja pozyskiwania nowoczesnych technologii, w tym AI i robotyki. To jest poza zasięgiem wyobraźni ludzi z ekipy PO. Przypomnę pokaz kompetencji w duchu Tuska, jaki przedstawiła, namaszczona przez niego na premiera RP, Ewa Kopacz. Zapytana przez dziennikarza podczas formowania rządu o kwestie bezpieczeństwa, stwierdziła: „Wie pan, ja jestem kobietą. Wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła, gdyby nagle na ulicy pokazał się człowiek, który wymachuje ostrym narzędziem albo trzyma w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam, za moimi plecami, jest mój dom i tam są moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi” . Tusk nigdy nie przepracowywał się intelektualnie. Nie udało mi się odnaleźć żadnego dokumentu autorstwa tego magistra historii, w którym byłby choćby ślad myślenia o bezpieczeństwie Polski czy wizja budowy naszych sił zbrojnych. Nie znalazłem nic, co by dawało choćby nikłą nadzieję, że ten człowiek ma elementarne pojęcie o geopolityce, geostrategii czy o polskiej racji stanu.
Proces tworzenia sił zbrojnych zostanie z pewnością wyhamowany w momencie, gdy udało się już w pełni odtworzyć cztery dywizje, a w trakcie tworzenia jest 1. Dywizja Legionów Polskich. Berlin nie zaakceptuje dokończenia jej powstania. Niemal pewne jest też, że planowana szósta dywizja pozostanie jedynie na papierze. PO będzie chciało ogromne środki przeznaczone na modernizację armii wpompować w rozwiązania wskazane przez Niemcy. Zredukowane też zostaną drastycznie zakupy nowoczesnego sprzętu, na co miało być przeznaczone do 2035 roku 110,3 mld euro. To kasa, która wpompowana w „przyjaźń” niemiecko-polską, pozwoli na pozyskanie dozgonnej wdzięczności tysięcy biznesmenów zza Odry, ale także przyciągnie pod skrzydła platformerskie nasze rodzime, kompradorskie elity. Przypomnijmy, iż w ramach wielkiego programu modernizacji Polska miała posiadać tysiąc koreańskich czołgów K2 (w tym do 2025 roku pierwszą partię 180 maszyn), a także 250 nowoczesnych amerykańskich Abramsów M1A2 Sepv3 i 116 używanych M1A1FEP. Ta potężna pięść pancerna miała mieć wsparcie i osłonę 96 śmigłowców szturmowych AH-64E Apache Guardian. Po USA byłaby to największa na świecie flotylla tych zabójczych dla przeciwnika maszyn. Ukraińska wojna ukazała potęgę wyrzutni rakietowych M-142 Himars. Polska uzyskała akceptację USA na zakup łącznie ponad 508 tych systemów. To więcej niż dotąd wyprodukowały Stany Zjednoczone. Te, które dotrą do końca roku, trafią do 16. Dywizji Zmechanizowanej. Dodatkowo zawarliśmy umowy na pozyskanie 288 wielopoziomowych wyrzutni rakietowych K 239 Chunmoo z pociskami zdolnymi razić na dystansie do 290 km. Łącznie niemal 800 najnowocześniejszych systemów rakietowych na świecie miało bronić polskich granic. Byłby to potencjał stawiający nas w skali świata, a nie tylko Europy, w gronie największych militarnych potęg. Przy czym wszystkie te wyrzutnie rakietowe miały być zintegrowane z polskim systemem zarządzania walką TOPAZ i montowane na polskich podwoziach Jelcz. Budowany był też nowoczesny system antydostępowy, który miał bronić Polskę przed atakiem rakietowym lub lotniczym. Jego elementem, tworzonym na bazie technologii amerykańskich, w ramach System Integration Checkout, jest program Wisła. Polska, jako wyjątkowy sojusznik USA, miała otrzymać łącznie 48 wyrzutni Patriot w wersji najnowocześniejszej, wyposażonej w radar LTAMDS, który równocześnie wchodził na uzbrojenie armii USA. System Wisła miał być zintegrowany z zestawami antyrakietowymi Narew i Pilica, tworząc jeden nowoczesny parasol ochronny broniący nieba nad Polską. W ramach projektu Narew polska armia ma posiadać 23 baterie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej krótkiego zasięgu, dysponujące w sumie 400 wyrzutniami. Ukraiński konflikt pokazał też ogromną wartość polskich armatohaubic Krab. Rząd Zjednoczonej Prawicy zamówił w Hucie Stalowa Wola 96 takich systemów artyleryjskich, uzupełniony o 64 zestawy automatycznych moździerzy RAK, ale dodatkowo, w koreańskim koncernie Hanwha Defense zamówiliśmy 672 haubice samobieżne K9 w wersji spolonizowanej. Dawało to imponującą zdolność do rażenia przez polską armię. W tej chwili, na bazie tego sprzętu, budowana jest 1. Mazurska Brygada Artylerii. Docelowe 6 dywizji ma być też wyposażone w 1400 supernowoczesnych, polskich bojowych wozów piechoty, realizowanych przez polską zbrojeniówkę.
W ramach programu HARPIA zostały zakupione 32 supernowoczesne amerykańskie samoloty F-35, a także 48 koreańskich maszyn F-50. Przymierzaliśmy się do zakupu dodatkowych F-16 lub F-15EX. W lipcu 2022 roku podpisany został przez rząd Zjednoczonej Prawicy kontrakt na budowę trzech fregat klasy Miecznik. Była to bodaj najważniejsza decyzja związana z odbudową potencjału Marynarki Wojennej RP. Polska zakupiła też od Francji dwa nowoczesne satelity obserwacyjne Pléiades Neo z całym systemem naziemnym, dzięki czemu uzyska samodzielne zdolności prowadzenia rozpoznania dowolnego obszaru. Wszystkie te projekty powodowały, iż media zachodnie dostrzegały, że Polska staje się potężnym europejskim graczem. Nawet portal Politico Axel Springera, z niepokojem stwierdzał już w listopadzie 2022 roku, iż w przypadku Polski mamy do czynienia z „nadchodzącą europejską superpotęgą militarną”. Cały świat widział, jak Niemcy zdezerterowały w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Honor i bezpieczeństwo Zachodu obroniła Polska w sojuszu z USA. Dlatego przerażony naszą wschodzącą siłą Berlin musi dokonać, po raz kolejny w historii, pacyfikacji Polski. Zbigniew Grabowski proroczo pisał w 1967 roku:
.@GPtygodnik NOWY NUMER: Tusk chce siłą usunąć prezesa NBP, by narzucić euro
— Niezalezna.PL (@niezaleznapl) October 31, 2023
Więcej: https://t.co/Z7QAi5c8qL
Prenumerata: https://t.co/W9Jbh1oqki#GazetaPolska #NiezaleznaPL pic.twitter.com/aDy2aLT8os