Wydawałoby się, że krwawa wojna na Ukrainie otrzeźwi zapędy Fransa Timmermansa i jego akolitów. Jednak nic z tych rzeczy. W czasie, gdy my z niepokojem patrzymy na Wschód i zastanawiamy się, czy wojna sięgnie naszego terytorium, w Unii Europejskiej nadal mieszają kijem w bajorze, sprawiając, że woda staje się coraz bardziej mętna.
Wczoraj ministrowie do spraw środowiska zagłosowali w sprawie rozporządzenia o odtwarzaniu zasobów przyrodniczych. 20 krajów było za, pięć przeciw, a dwa się wstrzymały. Powiem szczerze: nie sądzę, by poszczególne państwa tak bardzo dążyły do odtwarzania przyrody i jednocześnie chciały ograniczać swój potencjał w produkcji rolniczej. Oni po prostu wiedzą, że tylko część zostanie tymi zmianami dotknięta.
To raczej narzędzie do wykorzystania wobec krajów, które są słabe i wewnętrznie podzielone. Polska nadaje się do tego idealnie. Tak więc przy zachwycie zielonych ludzików UE będzie wymuszać na nas, byśmy odtwarzali torfowiska i jeszcze się z tego cieszyli. Na początek ma to być około 400 tys. ha. Powiedzieć, że to głupota, to tak jakby umrzeć. Pytanie jednak jest takie, czy Polacy mają jeszcze siłę, by walczyć z głupotą. To się okaże na jesieni.