W ostatnim czasie coraz głośniej robi się o tym, że amerykańskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet HIMARS świetnie sprawdzają się na Ukrainie. Teraz te optymistyczne informacje potwierdził pośrednio słynny rosyjski watażka Igor Girkin, znany lepiej pod pseudonimem Striełkow.
M142 HIMARS to produkowana od 2003 roku kołowa wieloprowadnicowa wyrzutnia rakiet. Jest blisko związana z wcześniejszym systemem gąsienicowym M270 MLRS. Można z nich prowadzić celny ogień na odległość do 80 km. To dwa razy więcej niż amerykańskie haubice M777, których spora ilość trafiła na Ukrainę.
W zeszłym miesiącu Stany Zjednoczone zdecydowały się na wysłanie kilku HIMARS-ów na Ukrainę. Ukraińcy prosili o nie od dawna. Wojna w Donbasie zmieniła się bowiem w dużym stopniu w pojedynek artyleryjski, w którym Rosjanie mają znaczną przewagę ilościową. Ukraińcy potrzebowali systemu, który wyrówna nieco tę dysproporcję poprzez umożliwienie im prowadzenia ognia kontrbateryjnego ze stanowisk, które są poza zasięgiem rosyjskich dział i wyrzutni rakietowych. Amerykanie jak na razie przekazali Ukrainie osiem HIMARS-ów, a w następnej paczce uzbrojenia znajdą się cztery kolejne. W Waszyngtonie coraz głośniej plotkuje się także o tym, że dostaną w końcu do nich pociski taktyczne MGM-140 ATACMS, o zasięgu aż 300 kilometrów. Amerykanie nie chcieli ich wcześniej przekazać bo bali się, że Ukraińcy zaatakowaliby nimi cele w głębi Rosji, co ich zdaniem mogłoby doprowadzić do eskalacji konfliktu.
Ukraińcy szybko wysłali HIMARS-y na front, a w ostatnich dniach do mediów przedostaje się coraz więcej sygnałów, że świetnie one tam sobie radzą. Na okupowanych terenach eksplodują kolejne składy amunicji i paliw, jeszcze bardziej zwiększając rosyjskie problemy z logistyką. Wyszło też na jaw, że rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej S-400, których bał się cały Zachód, zupełnie nie radzą sobie z ich zwalczaniem. Do jednego z ostatnich ataków doszło na słynne już lotnisko Czernobajewka pod Chersoniem. Pociski z HIMARS-ów miały zniszczyć na nim punkt dowodzenia, a według niepotwierdzonych na razie informacji życie w tym ataku miało stracić 12 rosyjskich oficerów, w tym kolejny generał i pułkownik.
Skuteczność HIMARS-ów w niszczeniu rosyjskich punktów dowodzenia potwierdził o dziwo korespondent wojenny rosyjskiej telewizji państwowej Aleksander Sładkow, który zazwyczaj rezonuje jedynie kremlowską propagandę. W nocy z niedzieli na poniedziałek napisał, że Ukraińcy dokonali kilku skutecznych ataków na rosyjskie centra dowodzenia. „Te centra są małe, ale niezwykle istotne” - napisał, dodając, że ze względów bezpieczeństwa nie zdradzi, gdzie dokładnie doszło do tych ataków, i pytając: „Moje pytanie jest proste: kiedy skończy się to g**no?”.
Skuteczność HIMARS-ów podkreślił też słynny rosyjski watażka Striełkow. Igor Girkin, bo tak nazywa się naprawdę, to weteran rosyjskich sił zbrojnych i FSB, który odegrał ogromną rolę w aneksji Krymu i wojnie w Donbasie. W tzw. Donieckiej Republice Ludowej rekrutował prorosyjskich separatystów, został ich de facto przywódcą i w maju 2014 dostał nominację na ministra obrony samozwańczej republiki. To właśnie on miał odpowiadać za zestrzelenie malezyjskiego Boeninga 777, w którym zginęło 283 pasażerów i 15 członków załogi. Jest za to poszukiwany międzynarodowym listem gończym, a międzynarodowa reakcja na tę zbrodnię miała być powodem, dla którego stracił stanowisko, FSB dokonała zaś czystki jego ludzi. Obecnie mieszka w Moskwie.
Striełkow poświęcił wczoraj HIMARS-om dwa wpisy na swoim Telegramie. W pierwszym, opublikowanym o godz. 12:28, poinformował, że Ukraińcy dokonali dwóch potężnych ataków rakietowych w Chersoniu, o 5 i 10 rano. Dodał, że podobne ataki miały miejsce dzień wcześniej w okolicy elektrowni wodnej Nowokakchowska. W kolejnym wpisie, o 15:47, Striełkow poinformował, że trwają kolejne ataki. „Dzisiaj znowu pożary i detonacje w Szachtarsku, gorsze niż poprzednio” - stwierdził.
Rosyjski bandyta potwierdził, że HIMARS-y zadają Rosjanom poważne straty. „W ciągu ostatnich pięciu-siedmiu dni trafiono ponad dziesięć dużych składów amunicji artyleryjskiej i innej amunicji, wiele składów paliw, około 10 punktów dowodzenia i mniej więcej tyle samo koncentracji żołnierzy na naszych bliskich i dalekich tyłach. Dodatkowo zniszczono wiele pozycji artyleryjskich i obrony przeciwlotniczej. To spowodowało OGROMNE straty w ludziach i sprzęcie” - napisał, dodając, że rosyjskie systemy przeciwlotnicze, które relatywnie dobrze radziły sobie z zestrzeliwaniem post-sowieckich Toczek i Uraganów, są bezbronne wobec salw z HIMARS,a.
W postscriptum do swojego wpisu Striełkow napisał, że nie pisze o tym, aby poinformować Ukraińców o efektywności ich ataków – bo sami wiedzą o niej lepiej od niego – ale by zadać jedno pytanie: „kiedy rosyjskie siły powietrzne zaczną walczyć z całych sił” i dokonywać nalotów na HIMARS-y i inną ukraińską artylerię. Odpowiedź na to pytanie raczej mu się nie spodoba. Przed wojną analitycy spodziewali się, że rosyjskie siły powietrzne zmiotą ukraińskie lotnictwo w kilka dni. Ukraińskie myśliwce i szturmowce nadal jednak latają, a sami Ukraińcy twierdzą, że Rosjanie ponieśli takie straty wśród pilotów, iż od dłuższego czasu boją się zapuszczać nad kontrolowane przez nich terytorium.