Powrót do polityki Ryszarda Petru może być próbą „dywersyfikacji elektoratu”, bo Platforma, zabiegając o poparcie wyborców staje się coraz mniej wyrazista. Samo „anty-PiS” nie wystarcza, a Hołownia, Lewica i PSL nie zamierzają wchodzić z Tuskiem w żadne koalicje. W tej sytuacji, konieczne wydaje się stymulowanie nawet najbardziej marginalnych skrzydeł KO od których przecież zawsze można się zdystansować. - Platforma nie może sobie pozwolić na zbyt radykalne hasła liberalne (…) jeżeli nie chce stracić jakiejś części elektoratu, to nie może być zbyt wyrazista i zdecydowana. My możemy - wyjaśniał w rozmowie z Niezalezna.pl były poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz, komentując powrót na łono partii Ryszarda Petru.
Przewodniczący Nowoczesnej Adam Szłapka ogłosił w czwartek powrót założyciela tej partii Ryszarda Petru. - Do Nowoczesnej został przyjęty Ryszard Petru. Jako ekspert będzie doradzał w sprawach gospodarczych. Witamy na pokładzie! - napisał w mediach społecznościowych Szłapka.
Sam Petru w swoim wpisie na Facebooku przyznał, że Nowoczesna jest „jedynym liberalnym i wolnorynkowym ugrupowaniem na polskiej scenie politycznej” oraz, że będzie „wspierał opozycję merytorycznie, po to aby przyczynić się do jej wygranej w najbliższych wyborach”.
Punktując działania rządu, założyciel Nowoczesnej ocenił, że panująca obecnie inflacja jest „doskonałym podsumowaniem 7 lat rządów obecnej ekipy”, a jako jej źródło wskazał nie czynniki zewnętrzne (jak m.in. przerwane łańcuchy dostaw, zwiększony w odbiciu post-covidowym popyt, czy drastyczny wzrost cen nośników energii), a programy socjalne. - Polski nie stać na hojny program 500+ bez względu na dochody (…) jak się więcej wydaje niż zarabia to skutkiem jest inflacja - ocenił.
Petru zapowiedział też „mocną kontrofertę programową” i podziękował partii „za entuzjastyczne przyjęcie” i „akceptację”.
Były poseł Nowoczesnej (obecnie w dalszym ciągu członek tej partii) Jerzy Meysztowicz pytany o powrót Ryszarda Petru, który deklaruje ultraliberalne podejście do kwestii gospodarczych i społecznych, podkreślił, że nie chce on aspirować do żadnych funkcji. Wyraził jednocześnie nadzieję, że w związku z jego powrotem, „głos liberalny będzie się mocniej przebijać”. - Pod te hasła, które prezentowaliśmy na początku podszyła się w tej chwili Konfederacja, a wiadomo czym to grozi. W związku z tym głos Ryszarda, który jest jednak odbierany jako osoba, która wie co mówi i jest dobrym komentatorem sytuacji gospodarczej, to wydaje się, że to jest akurat bardzo dobry ruch - ocenił w rozmowie z Niezalezna.pl.
- Nie będę ukrywał, że ja akurat jestem bardzo zadowolony, że Ryszard się zdecydował na powrót, oczywiście w innej formule niż był wcześniej, ale każdy tego typu głos, który jednak jest słyszalny - bo on ma siłę przebicia - jest ważny
- przekonywał.
Pytany, czy w tej sytuacji, w ramach Koalicji Obywatelskiej, Nowoczesna nie będzie się ścigać z Platformą „na liberalizm”, Meysztowicz stwierdził, że nie traktuje Platformy, jako ugrupowania „czysto liberalnego”. - Oni niestety w dużej mierze odbiegają od tego liberalizmu społecznego, bo są bardziej konserwatywni, natomiast jeśli chodzi o gospodarkę, powiem tak: Platforma nie może sobie pozwolić na zbyt radykalne hasła liberalne, dlatego, że niestety wie, że jeżeli nie chce stracić jakiejś części elektoratu, to nie może być zbyt wyrazista i zdecydowana. My możemy, dlatego, że nasz elektorat oczekuje tego od nas, żebyśmy właśnie tacy byli - wyjaśniał Jerzy Meysztowicz.
- Wydaje mi się, że nie będziemy się tu ścigać z Platformą. Możemy się uzupełniać, tzn., że stanowimy pewnego rodzaju dosyć liberalne skrzydło w Koalicji Obywatelskiej i tak powinno być
- dodał.
Odnosząc się do „dywersyfikacji elektoratu”, którą widać w posunięciach ugrupowań opozycyjnych (np. Polski 2050, która odwołując się często do wartości konserwatywnych sięga po polityków skrajnej lewicy, jak Hanna Gill-Piątek, czy Koalicji Polskiej, która tworząc „alternatywę dla PiS i PO” działa z „błogosławieństwem” m.in. Bronisława Komorowskiego), Meysztowicz przyznał, że liberalizm (prezentowany przez Ryszarda Petru) będzie się dobrze wpisywał we współdziałanie Nowoczesnej i PO w ramach Koalicji Obywatelskiej. - My mamy świadomość, że jedyna szansa na sukces, to jest wspólne działanie i startowanie na wspólnej liście z Platformą - zaznaczył.
Przypomniał, że ludzie, którzy poparli kiedyś Nowoczesną i zobaczyli później, że ma ona „coraz mniejszą siłę rażenia” odeszli. - I to nie tylko członkowie, ale przede wszystkim nasi wyborcy, dlatego też pojawienie się Ryszarda znowu pokazuje, że ta Nowoczesna ma szansę funkcjonować, jako samodzielny byt polityczny, ze swoimi przekonaniami, ze swoim liberalizmem. Ja nie traktuję tego w kategoriach konkurencji, raczej uzupełnienia - podkreślił były poseł Nowoczesnej.
Pytany, jak można pogodzić poglądy Ryszarda Petru na politykę społeczną (w szczególności program 500 plus) z deklaracjami polityków KO oraz m.in. z wypowiedziami ówczesnej szefowej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer, która przyznawała w grudniu 2018 roku, że jest to „jedyne, co temu rządowi (Zjednoczonej Prawicy) wyszło” oraz, że, „żadna partia już (z niego) się nie wycofa”, Meysztowicz zauważył, że „ludzie się przyzwyczajają do rzeczy które mają”, w związku z tym „każdy ruch, czy on jest uzasadniony, czy nie - jest ryzykowny”. - Myśmy oczywiście głosowali przeciwko 500 plus, bo uważaliśmy, że nie jest to najlepsze rozwiązanie i są inne formy wsparcia socjalnego i to wsparcie powinno być kierowane po pełnej analizie sytuacji ludzi - tłumaczył.
- To 500 plus, to był ruch bardzo sprytny, bo inaczej ludzie to odbierają, kiedy im się mówi, że mają ulgę, albo odpisze im się coś od podatku, albo, że dostaną jakiś bon, a co innego, jak dostaną żywą gotówkę do ręki. (…) Apelowaliśmy, żeby zrobić kryterium dochodowe i to był główny nasz postulat, w sytuacji, w której wiadomo było, że to 500 plus zostanie przegłosowane. I nigdy tego nie zrobiono. (…) Uważam, że należy zrobić przegląd tych wszystkich zasiłków, zapomóg i środków, żeby one rzeczywiście trafiały do tych najbardziej potrzebujących
- mówił były poseł Nowoczesnej.
Jak dodał, trudno sobie wyobrazić, żeby Koalicja Obywatelska, czy „nawet Nowoczesna, która jest elementem Koalicji Obywatelskiej, powiedziała, że zabierze 500 plus”. - Odpływ elektoratu byłby nieprawdopodobny, bo ludzie się przyzwyczaili - wskazał.
- Nie ma co już tego ruszać. Tutaj nie mamy problemu, żeby powiedzieć: OK, niech to zostanie. Natomiast pewne elementy korekty tego programu są jak najbardziej wskazane
- przekonywał, przyznając, że Nowoczesna, razem z Ryszardem Petru będzie zabiegać o to w ramach Koalicji Obywatelskiej.
Nasz rozmówca przyrównał program 500 plus do kwestii „wieku emerytalnego”. - W tej chwili nie ma szans i nikt nie poprze podwyższenia wieku emerytalnego, ale trzeba szukać takich rozwiązań, które spowodują, że ci ludzie będą dłużej pracować. Będziemy robić wszystko, żeby ludzie sami, dobrowolnie dłużej pracowali, dlatego, że odsetek czynnych zawodowo Polaków po pięćdziesiątce jest najniższy w Europie. (…) Musimy zrobić wszystko, żeby zadbać o tych ludzi i żeby opłacało im się dłużej pracować - podsumował Jerzy Meysztowicz.