Katolicy bardzo długo byli uznawani w USA za obywateli drugiej kategorii, podczas gdy amerykańskie elity były niemal bez wyjątku złożone z protestantów anglosaskiego i – w mniejszym stopniu – niemieckiego pochodzenia. To dlaczego tak się działo do dzisiaj jest obiektem debat historyków, chociaż najpopularniejsza teoria głosi, że powodem była niechęć do imigrantów. Tak się bowiem złożyło, że fala emigracji w XIX i na początku XX wieku składała się w większości z katolików – Irlandczyków, Włochów, Meksykanów czy Polaków. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym katolicy byli aktywnie prześladowani. Dla drugiego, największego Ku Klux Klanu to właśnie oni a nie Murzyni byli wrogami numer jeden.
Ta niechęć do katolików znalazła swoje odbicie w świecie polityki. Religia jest w amerykańskiej polityce zaskakująco ważnym czynnikiem. Pierwszym i jak na razie ostatnim katolickim prezydentem USA był John F. Kennedy, ale w okresie kampanii wyborczej wielu ekspertów uważało, że z tego powodu nie ma on szans na zwycięstwo.
Obecnie katolicy stanowią w USA 23% ludności, co daje im drugie miejsce po protestantach. Są również grupą która nie ma sprecyzowanych sympatii politycznych, zwykle w każdych wyborach ich głosy rozkładają się mniej więcej po równo między prawicę i lewicę. Chcąc zwiększyć swoje szanse w tej grupie Joe Biden postanowił więc przypomnieć o swoim katolicyzmie w felietonie opublikowanym na formalnie protestanckim ale popularnym także wśród katolików portalu Christian Post.
W tekście pod tytułem „Najważniejsze przykazanie kierowało moją polityką” Biden zacytował słowa Jezusa z ewangelii wg św. Mateusza o tym, że najważniejszym przykazaniem jest to, które nakazuje kochać z całego serca, duszy i umysłu Boga, a drugim – kochać bliźniego jak siebie samego. Były wiceprezydent stwierdził, że w swoim życiu i w długiej karierze politycznej kierował się właśnie tymi przykazaniami. W dalszej części swojego tekstu twierdzi, że jego decyzje i obietnice wyborcze, takie jak nakaz noszenia maseczek w walce z koronawirusem, walka z „rasizmem” czy wreszcie wpuszczanie imigrantów, są motywowane właśnie jego wiarą.
Felieton Bidena odbił się szerokim echem wśród amerykańskich katolików. Niestety dla Bidena nie spotkał się on z przychylnością ze strony wpływowych przedstawicieli tej grupy, którzy zarzucają Bidenowi skrajną hipokryzję.
„Joe Biden wykorzystywał swoją katolicką wiarę w kampanii, równocześnie składając obietnice wyborcze które stoją w sprzeczności z katolickim nauczaniem, i nawet grożąc Małym Siostrom od Biedoty”
- powiedziała Ashley McGuire z The Catholic Association, jednej z największych i najbardziej wpływowych organizacji katolickich w USA - „Konferencja Biskupów ostrzegała przed negatywnymi efektami Ustawy o Równości na wolność religijną, dziewczyny i kobiety, ale Joe Biden ją popiera”.
Sprawa Małych Sióstr od Biedoty – żeńskiego instytutu religijnego którego członkinie opiekują się biednymi i chorymi – była jedną z najgłośniejszych spraw dotyczących wolności religijnej w ostatnim czasie. Zgodnie z wprowadzonym przez Obamę prawem dotyczącym opieki zdrowotnej, zwanym popularnie Obamacare, pracodawcy byli zmuszani do wykupywania swoim pracownikom ubezpieczeń zdrowotnych które zawierały darmową antykoncepcję i aborcję. Siostry nie chciały tego zrobić, co postawiło je w konflikcie z lewicowymi władzami Pensylwanii. Sędzia federalna Wendy Beetlestone pod koniec 2017 zablokowała wyrokiem decyzję Departamentu Zdrowia, która rozciągała zwolnienie z tego obowiązku także na organizacje religijne a stan chciał, aby zapłaciły wielomilionową karę za złamanie przepisów antydyskryminacyjnych. Dopiero w połowie tego roku Sąd Najwyższy stwierdził, że Departament Zdrowia miał prawo zwolnić z tego obowiązku organizacje religijne i w świetle tego Siostry, które spędziły na walce sądowej dziewięć lat, nie muszą płacić kary. Biden publicznie stwierdził, że ten wyrok go rozczarował i że w razie zwycięstwa przywróci zasady z czasów Obamy, które zmusiłyby je do płacenia swoim pracownicom za aborcje i antykoncepcję.
Planowana Ustawa o Równości to natomiast wprowadzenie na poziomie federalnym obowiązujących w wielu lewicowych stanach ustaw antydyskryminacyjnych. Ich celem formalnym jest pomoc „dyskryminowanym” grupom, jak chociażby LGBT. Przedstawiciele amerykańskich organizacji religijnych i prawicy krytykują je jednak za to, że w zdecydowanej większości nie zawierają one klauzul sumienia i są często wykorzystywane przez lewicę do walki z religią. To właśnie przez taką ustawę słynny piekarz z Kolorado, który odmówił z powodów religijnych upieczenia tortu na gejowskie wesele, był przez dekadę ciągany po sądach. Biden obiecał, że jeśli uda mu się wygrać a Demokratom zdobyć kongres, to wprowadzi ją w ciągu pierwszych 100 dni.
Tym, co jednak najbardziej razi katolików w Bidenie jest jego podejście do aborcji. Trump okazał się w tym temacie ogromnym zaskoczeniem. Podczas kampanii wyborczej w 2016 roku w najmniejszym stopniu nie promował się jako prezydent pro-life, nie mógł się też do końca zdecydować czy popiera aborcję czy nie. Po zwycięstwie okazał się jednak największym sojusznikiem obrońców życia od czasu Reagana i wykorzystał każdą okazję aby zaszkodzić przemysłowi aborcyjnemu. Jego postawa zmieniła też podejście Republikanów – ochrona dzieci nienarodzonych przez lata była uważana przez nich za drażliwy temat którego lepiej nie ruszać bo wiąże się z większymi stratami niż zyskami. W czasach Trumpa Republikanie coraz częściej zaczęli stawiać walkę z aborcją wśród swoich priorytetów.
Ewolucja Bidena poszła w dokładnie odwrotnym kierunku. W czasach kiedy był senatorem otwarcie przyznawał, że nie jest zwolennikiem aborcji i uważa ją jedynie za coś, co czasami bywa smutną koniecznością, głosował również kilka razy za ustawami ją ograniczającymi. Popierał także to, aby o legalności aborcji mogły decydować poszczególne stany. W tamtych czasach taki pogląd nie był w Partii Demokratycznej niczym niezwykłym, ale amerykańska mainstreamowa lewica z upływem lat stawała się coraz bardziej proaborcyjna, na co niebagatelny wpływ miały zapewne miliony dolarów jakie przemysł aborcyjny płaci na ich kampanie. Biden dość długo się utrzymał w swoich poglądach, ale już w 2006 roku mówił, że z racji niechęci do aborcji jest w partii outsiderem.
W trakcie tej kampanii wyborczej Biden całkowicie porzucił jednak jakiekolwiek związki z ruchem pro-life, dołączył do reszty partii i otrzymał oficjalne poparcie od Planned Parenthood, największej sieci klinik aborcyjnych na świecie. Publicznie przestał popierać tzw. poprawkę Hyde'a i inne przepisy, które uniemożliwiają przekazywanie aborcjonistom publicznych pieniędzy, obiecał także refundację aborcji dla biednych i zniesienie klauzul sumienia dla organizacji religijnych przy wykupywaniu obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych dla pracowników. Przede wszystkim obiecał jednak, że wprowadzi federalne prawo legalizujące aborcję. Obecnie aborcja jest legalna w USA na podstawie wyroku Sądu Najwyższego, ale ten po nominacjach Trumpa może zostać w każdej chwili obalony, co zapewne spowoduje delegalizację zabijania dzieci w stanach rządzonych przez prawicę. W niektórych stworzono już nawet odpowiednie ustawy, które zaczną obowiązywać w dniu, w którym Sąd Najwyższy cofnie Roe v. Wade – federalna ustawa obiecana przez Bidena by to uniemożliwiła.
„Nie możesz twierdzić, że jesteś praktykującym katolikiem i popierać rzeź dzieci w łonach matek. Czynienie tak jest żałosne i obrzydliwe”
- skomentowała Lila Rose, założycielka antyaborcyjnej organizacji Live Action - „I nie możesz twierdzić, że nie wiedziałeś, kiedy twoja wiara i podstawowe prawo moralne mówi ci głośno i jasno: nie zabijaj”.
„Agresywne poparcie Bidena dla Ustawy o Równości, razem z jego ekstremalną pozycją w sprawie aborcji, sprzeciwem wobec wyboru szkół i obietnicą, że znowu zacznie wojnę z Małymi Siostrami pokazują jasno, że jego katolicka wiara zostanie od razu złożona na ołtarzu polityki” - stwierdził Brian Burch, szef organizacji CatholicVote - „We wtorek katolicy muszą zrozumieć, że Biden i Harris stanowią dla nich egzystencjalne zagrożenie. Donald Trump pozostaje w tych wyborach najlepszym – i jedynym” - wyborem dla katolickich wyborców”.