Przypominam sobie czas sprzed pięciu lat – było to tuż po objęciu przez Andrzeja Dudę prezydentury. Sierpień. Szedłem ulicą na Saskiej Kępie w Warszawie. Naraz z uchylonego na parterze okna usłyszałem z głośnika telewizora przemówienie nowego prezydenta. Musiało to być albo 6 sierpnia, albo niedługo po tej dacie. Mówił o rocznicy wymarszu I Kompani Kadrowej z Oleandrów – gdy chłopcy Piłsudskiego ruszyli na bój o Niepodległą. Zatrzymałem się wtedy na ulicy i chłonąłem każde słowo. Telewizor miał mocno podkręconą głośność – być może oglądał tę relację ktoś starszy.
Nie widziałem obrazka tego przekazu, więc zadziałała wyobraźnia.
Nie zapomnę nigdy, co wtedy czułem. Miałem wrażenie, jakby po latach jakiejś pustej, spsiałej, „nowoczesnej” polityki uprawianej przez Platformę Obywatelską i prezydenta Bronisława Komorowskiego, nagle z Andrzejem Dudą wróciła Polska. Prawdziwa, piękna, patriotyczna – Polska, która pamięta o bohaterach i ich czci.
Stałem pod tym oknem i łykałem łzy wzruszenia, dziękując Bogu, że znowu, po śp. Lechu Kaczyńskim, mamy prezydenta, który mówi językiem, jakim powinien mówić polski prezydent.
Nie zawiodłem się też tym, co było dalej, przez kolejne pięć lat: prezydent był zawsze tam gdzie trzeba i mówił pięknie o naszych bohaterach, czy o polskich ofiarach totalitaryzmów.
Nie zapomnę ani hołdów oddawanych Żołnierzom Wyklętych, ani wieńców i uroczystości budujących pamięć o Powstańcach Styczniowych (w tym na jesieni zeszłego roku w Wilnie), ani kwiatów składanych na Ukrainie w miejscach, w których UPA mordowała Polaków.
Dlatego, jeśli teraz, ktoś próbuje narysować przede mną wizję „nowoczesnego” prezydenta z PO, Rafała Trzaskowskiego, który z Warszawy ponoć zrobił „drugi Berlin” – „miasto otwarte na mniejszości” i który promuje ruchy LGBT oraz parady równości – a teraz chce tego samego dla całej Polski, to jest to dla mnie wizja smutna i przerażająca.
Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, jeśli chodzi o budowanie pamięci. A polski prezydent wśród swoich kompetencji ma dla mnie w istocie tę najważniejszą – jest Pamięci Strażnikiem i Opiekunem. Obyśmy po wyborach mieli prezydenta, który jest kustoszem polskiej dumy i honoru, a nie kreatorem tęczowego świata pełnego politycznej poprawności.