Jeden z ruchów ekologicznych w Niemczech został opisany przez Federalny Urząd Ochrony Konstytucji jako "lewicowy ekstremizm" - podaje Die Zeit. W raporcie zapisano m.in., że organizacja Ende Galande "co najmniej aprobuje" używanie siły w ramach nieposłuszeństwa obywatelskiego. Po ujawnieniu raportu rozpętała się burza.
Raport Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) ujawniony został we wtorek, 19 maja i wzbudził ogromne emocje w ostatnich dniach.
Aktywiści Ende Galande często protestują przy kopalniach węgla i elektrowniach. Udawało się im w przeszłości ograniczać prace elektrowni czy wycinkę drzew. Podczas manifestacji ekologów często dochodziło do starć z policją, która zmuszona była używać środków przymusu bezpośredniego - pałek czy gazu pieprzowego.
Nic więc dziwnego, że Niemiecki Federalny Urząd Ochrony Konstytucji uznał Ende Galande za "lewicowy ekstremizm" i wskazał, że cele tej organizacji wykraczają poza aktywizm proklimatyczny. Wtedy dopiero rozpoczęły się protesty. W obronie organizacji stanęły m.in. partie polityczne - Zieloni i młodzieżówka SPD.
Ta ostatnia organizacja stwierdziła nawet, że BfV określając aktywistów proklimatycznych jako „ekstremistów” nie jest w stanie skutecznie walczyć z prawicowymi komórkami terrorystycznymi
- informuje portal energetyka24.com.