Ostatnie wydarzenia polityczne dotyczące wyborów i epidemii koronawirusa pokazały, jak słaba, bez pomysłu na cokolwiek, jest opozycja oraz jak nieudolnie próbuje pozyskać zaufanie Polaków. Adresowane najpewniej do gimbazy prześmiewcze nagrania Macieja Stuhra budzą co najwyżej politowanie – trudno nawet doszukać się w nich jakiegokolwiek warsztatu aktorskiego.
Podobnie sprawa wygląda z tzw. autorytetami, które straszą zamieszkami i wmawiają Polakom, że rząd ogranicza prawa obywatelskie, wprowadzając zasady, które w rzeczywistości mają chronić obywateli przed groźną chorobą. Dziennikarze marzący o powrocie Platformy Obywatelskiej do władzy utrzymują narrację podobną do swoich politycznych idoli, mianowicie: rząd oszukuje społeczeństwo w sprawie koronawirusa. Pojawiają się fantazje o zaniżonej liczbie ofiar, jak i chorych, żurnaliści niczym w malignie piszą o buncie przedsiębiorców. Nie mają także spójnej narracji, jeżeli chodzi o głosowanie korespondencyjne: kompletnie się pogubili po głosowaniu w Bawarii. Niemcy, które do tej pory były wzorem totalnych, sprawiły im wielki zawód: z powodu epidemii głosowano korespondencyjnie, a frekwencja była wyższa niż zwykle.