Niemiecka firma Atlas Elektronik GmbH, należąca do koncernu Thyssen-Krupp Marine Systems (TKMS), zapłaci landowi Brema 48 mln euro odszkodowania za praktyki korupcyjne przy sprzedaży wyposażenia okrętów podwodnych i uzbrojenia do Grecji i Peru – poinformowała niemiecka gazeta Nordwest Zeitung (nwzonline.de).
To tylko kolejna odsłona w niekończącym się serialu korupcyjnym niemieckiego koncernu, jego spółek córek i biznesowych partnerów.
„Dobrowolna” wpłata na rzecz niemieckich władz odpowiadać ma sumie nieuczciwie osiągniętych zysków z tych dwóch kontraktów, dotyczących sprzedaży sonarów do Grecji i torped do Peru. W zamian za to firma nie będzie ścigana za korupcyjne praktyki, do których się przyznała. Nadal jednak prowadzone będzie postępowanie prokuratorskie przeciw siedemnastu osobom, menedżerom Atlas Elektronik i ich wspólnikom.
Nie jest to przy tym ani pierwszy taki przypadek koncernu TKMS, ani jedyna korupcyjna afera związana z niemieckimi okrętami podwodnymi. Z podejrzeniami o łapówkarstwo związane były lub są transakcje sprzedaży okrętów podwodnych tej firmy do Portugalii, RPA, Korei Południowej, Turcji, Grecji i Izraela. W przypadku Portugalii podejrzenia o łapownictwo dotyczyły późniejszego przewodniczącego Komisji Europejskiej, a ówczesnego portugalskiego premiera José Barroso. Niemcy dali złapać się za rękę i sądownie udowodniono im wręczenie co najmniej 62 mln euro łapówek greckim oficjelom, w tym ministrowi obrony, który został skazany w 2013 r. m.in. za zakup niemieckich okrętów podwodnych na wieloletni wyrok więzienia.
W Izraelu śledztwo prowadzone przez tamtejszy odpowiednik CBA skupiło się na współpracownikach premiera Benjamina Netanjahu, który także był już trzykrotnie przesłuchiwany w tej sprawie. Postępowanie dotyczy podejrzeń o korupcję związaną, między innymi, z zakupem kolejnych niemieckich okrętów podwodnych dla izraelskiej marynarki wojennej. Zakupem nieplanowanym i przeprowadzonym wbrew izraelskim wojskowym. Decyzję o transakcji podjął bezpośrednio premier Netanjahu, a kluczową rolę miał przy niej odgrywać jego osobisty prawnik, pracujący jednocześnie dla niemieckiego producenta okrętów, koncernu ThyssenKrupp.
Nie jest to także pierwsza gigantyczna kara finansowa dla niemieckiego przemysłu za korupcję przy sprzedaży okrętów. Konsorcjant niemieckiej stoczni przy greckim kontrakcie, odpowiedzialny za przekazywanie łapówek greckim oficjelom koncern Ferrostaal, zapłacił w 2011 r. niemieckim władzom aż 149 mln euro grzywny. Oczywiście także wtedy obiecywano poprawę i wdrożenie praktyk antykorupcyjnych.
Przeciwko dwunastu pracownikom Atlas Elektronik prowadzono ostatnio jeszcze postępowanie związane ze sprzedażą systemów elektronicznych na niemieckie okręty podwodne zakontraktowane przez TKMS dla Turcji. Informowała o tym w styczniu br. niemiecka prasa przy okazji przeszukania przez prokuratorów siedziby tej firmy. Nic nie wiadomo o objęciu tego śledztwa ugodą dotyczącą korupcji w Grecji i Peru.
Dlaczego korupcyjne kłopoty niemieckiego koncernu są ważne dla Polski? Przy okazji ujawnienia skandalu korupcyjnego w Izraelu niemiecka gazeta „Handelsblatt” zacytowała wypowiedź anonimowego menedżera TKMS, który dziwił się podejrzeniom o korupcję w Izraelu. Wynikało ono z faktu, że „na bardzo krótkiej liście umów (na dostawę okrętów podwodnych), które były uważane za naprawdę czyste znajdowały się, oprócz Skandynawii, także Niemcy i Izrael”. Na liście tej nie znalazła się więc Polska. Tymczasem niemiecki koncern oferuje MON dostawę okrętów podwodnych 212CD w ramach programu Orka.
Dlatego też odpowiednie służby powinny bacznie przyglądać się działaniom niemieckiej stoczni. Tym bardziej, że za czasu rządów PO wysocy urzędnicy z MON lobbowali za zakupem niemieckich okrętów, nakazując m.in. Sztabowi Generalnemu WP zmianę wymagań w taki sposób, aby jednostki oferowanie właśnie przez TKMS mogły je spełnić. Zmiana miała dotyczyć m.in. ilości silników Diesla – tylko jednym takim silnikiem dysponuje niemiecki okręt, zaś polscy marynarze chcieli mieć ich co najmniej dwa ze względów bezpieczeństwa.
Po raz pierwszy, w 2014 r., takich zmian nie udało się przeforsować. Zostały one jednak wprowadzone po cichu rok później, a specjaliści z szefostwa techniki morskiej Inspektoratu Uzbrojenia, którzy to zrobili, mają w tym roku nadzorować przetarg na okręty podwodne. Ich działaniom trzeba się więc będzie bacznie przyglądać.
Źródło: www.nwzonline.de,niezalezna.pl,Handelsblatt
#okręty podwodne
#Niemcy
Patrycja Modracka