10 kwietnia dokładnie w rocznicę katastrofy smoleńskiej swoją premierę miała płyta, oratorium „Tryptyk Smoleński” nagrana w hołdzie ofiarom tragedii. Z Jakubem Milewskim, twórcą oratorium rozmawia Piotr Łuczuk
Piotr Łuczuk: Jesteś najmłodszym polskim kompozytorem i dyrygentem. Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Jakub Milewski: Trzy lata temu jeszcze nawet nie wiedziałem, że umiem pisać muzykę, dwa lata temu nawet nie myślałem, że będę miał orkiestrę, a rok temu nie przypuszczałęm, że w ręku będę trzymał swoją debiutancką, świeżutko wydaną płytę. Ot to i cała historia (śmiech) Mówiąc poważnie, z muzyką jestem związany praktycznie od 8 roku życia, kiedy to po raz pierwszy poszedłem na lekcję gry na fortepianie. Moi rodzice przypominają mi także wcześniejsze lata mojego dzieciństwa, kiedy to podczas Koncertu Noworocznego z Wiednia, stawałem przed telewizorem i machałem rączkami naśladując dyrygenta. Późniejsze lata, to już wspomniany fortepian, a teraz II stopień Państwowej Szkoły Muzycznej na wydziale śpiewu solowego.
Piotr Łuczuk: Co sprawiło, że taki młody człowiek jak Ty obrał taki, a nie inny kierunek muzyczny. Nie oszukujmy się kameralna muzyka orkiestrowa raczej nie gwarantuje pierwszych miejsc na listach przebojów i wielkiej popularności.
Jakub Milewski: Uważam, że to co robię jest samorodne, naturalne. Nie umiem udawać. Właśnie dlatego moja muzyka jest taka, jaką czuję w sobie. Staram się to wszystko po prostu przelewać na papier i zapisać nutami. Mimo wszystko staram się pisać i tworzyć różne gatunki muzyczne i jestem raczej daleki od zamykania się na wszelkiego rodzaju nowości. Wydaje mi się, że udało mi się to udowodnić w „Tryptyku Smoleńskim”. Nie lubię takiego muzycznego szufladkowania. Jestem niezależny, a przez to wolny. Mogę więc robić to, co mi w duszy gra.
Piotr Łuczuk: Jakie były początki Młodzieżowej Orkiestry Kameralnej? Jak udało Ci się namówić do współpracy tak wielu utalentowanych młodych ludzi?
Jakub Milewski: Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że początki MOK-u były taką zabawą młodych w muzykę. Pierwszy koncert wspominam bardzo miło. Był to „Koncert Papieski” 16 października 2009r., gdzie zagraliśmy w małym pięcioosobowym składzie. Później pojawiła się chęć zagrania koncertu „Najpiękniejsze Kolędy i Pastorałki polskie” w większym dwunastoosobowym, a koncertu „Janowi Pawłowi II z miłością…” 28 marca 2010r., w przededniu rocznicy śmierci, już w szesnastoosobowym składzie. Materiał z tego ostatniego koncertu graliśmy wielokrotnie na terenie całej Polski, m.in. w Krakowie, Warszawie, Lublinie, Gdańsku, a także dla Polonii w Szwecji i Norwegii. „Tryptyk Smoleński” gramy już w ponad dwudziestoosobowym składzie z dodatkowymi instrumentami takimi jak saksofon, czy gitara elektryczna. Niezwykłym przeżyciem i doskonałą lekcją okazały się dla nas koncerty kolędowe z gwiazdami Opery Bałtyckiej, które graliśmy na początku tego roku. Teraz mogę powiedzieć, że zespół mimo tego, że istnieje niecałe 2 lata, ma na swoim koncie prawie 40 koncertów w kraju jak i poza jego granicami. Jak na orkiestrę niezawodową i w dodatku tak młodą, uważam, że jest to nasz wielki sukces. Natomiast jeśli mowa o tych wspaniałych młodych muzykach i wokalistach, to sam nie wiem jak to się właściwie stało. W orkiestrze wytworzył się tak niezwykły klimat, którego nie sposób opisać słowami. Jesteśmy jak rodzina i myślę, że dlatego nasz każdy koncert jest nie tylko dobrze wykonany, ale również niesie pozytywne emocje.
Piotr Łuczuk: Zapewne bardzo wiele osób porównuje Cię do Piotra Rubika? Twoja pierwsza płyta, tak jak w przypadku jego dzieł będzie utrzymana w klimacie oratorium. Jak się czujesz, gdy ktoś mówi o Tobie „o młody Rubik”? Czy nie czujesz z tego powodu jakiejś presji?
Jakub Milewski: Absolutnie. Szanuję Piotra Rubika, bo robi naprawdę niezłą muzykę, a jest oceniany dość krytycznie. Faktycznie, coraz częściej spotykam się z tym, że różni ludzie nazywają mnie „młodym Rubikiem”. Nie przeszkadza mi to. Uważam, że jeśli pada takie porównanie, to znaczy, że robię coś dobrego, co się ludziom podoba. Chyba nikt nie zaprzeczy, że na koncerty Rubika lgną tłumy, a to oznacza, że ludzie lubią jego muzykę. Od razu mówię, że nie mam na celu kopiowania Piotra Rubika. Mimo tego, że jestem do niego porównywany, zauważam wiele różnic między nami. Jeśli mówimy o samej warstwie muzycznej, uważam, że różnimy się trochę gatunkami, które uprawiamy. Jego oratorium trudno jest porównywać z moim i odwrotnie. Diametralna różnica jest również w składzie instrumentalnym. Mimo tego, że moje utwory gra orkiestra kameralna, są tam wcześniej wspomniane dodatkowe instrumenty: saksofon, gitara elektryczna i basowa, a także zestaw perkusyjny.
Piotr Łuczuk: Płyta „Wiara, Nadzieja, Miłość - Tryptyk Smoleński” będzie miała premierę 10 kwietnia, w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Kiedy zrodził się pomysł skomponowania oratorium? Dlaczego wybrałeś akurat taki gatunek?
Jakub Milewski: Pomysł zrodził się w dzień po katastrofie. 11 kwietnia napisałem „Nadzieję” – utwór instrumentalny, który w słuchaczach wzbudza nieopisane emocje. Niektórzy płaczą, niektórzy wpadają w zadumę. Jestem dumny, że ludzie tak właśnie odbierają moją muzykę. Wracając do utworu… Zadzwoniłem następnego dnia do mojego libreciarza – przyjaciela – Karola Samsela, z którym od jakiegoś czasu współpracuję i zapytałem, czy jesteśmy w stanie coś takiego zrobić. Wtedy, bez chwili zawahania, ustaliliśmy szczegóły. I tak oto powstało niezwykłe dzieło, jak dotąd pierwsze takie na świecie, poświęcone ofiarom katastrofy. Dlaczego taki gatunek? Oratorium jest czymś przepięknym. Osobiście uwielbiam tego typu przedsięwzięcia, koncerty. Myślę, że trochę dlatego. Poza tym to utwór, który ma konkretne zadanie - przekazać słuchaczowi zbudowaną przez autorów historię.
Piotr Łuczuk: Czy od początku byłeś pewien, że uda Ci się ukończyć dzieło i wydać płytę? Jaki był najtrudniejszy moment podczas tworzenia oratorium?
Jakub Milewski: Tak naprawdę nigdy nie byłem pewien. Rynek muzyczny nie jest otwarty na świeżych kompozytorów. W tej branży trudno się wybić i przebić. Myślę, że nam się trochę udało. Wiele razy się wahałem, zastanawiałem się co zrobić, ale powiedziałem sobie wreszcie, że dopóki nie spróbuję, to nigdy nie będę wiedział czy mi się uda. Jestem człowiekiem bardzo zdeterminowanym do pracy i jeśli postawię sobie cel, zawsze do niego dążę. Takim celem był właśnie „Tryptyk”. Najpierw przepiękna premiera w pół roku po tragedii, a teraz płyta. Najtrudniejszym momentem, jak to zawsze bywa, jest pozyskanie finansów, bo każdy taki projekt, to ogromne nakłady finansowe. Z tego miejsca muszę podziękować moim sponsorom, a przede wszystkim Urzędowi Miasta Ostrołęka z Panem Prezydentem Januszem Kotowskim na czele. To nade wszystko dzięki ich wsparciu, dziś do Państwa rąk możemy oddać płytę.
Piotr Łuczuk: Jesteś młodym człowiekiem, a podejmujesz bardzo poważny temat jakim jest katastrofa smoleńska. Nie boisz się zaszufladkowania? Mainstreamowe media nie są przychylne tego typu projektom.
Jakub Milewski: Uważam, że na obawy i strach już za późno. Poza tym prawda jest najważniejsza. Mam nadzieję, że nasze dzieło przyczyni się do upamiętnienia tej tragicznej historii. Często nasz projekt nazywam „muzycznym pomnikiem młodego pokolenia”. Przez to, że tworzą i wykonują go bardzo młodzi ludzie, można powiedzieć zapaleńcy, nabiera on podwójnego znaczenia. Nie jest sztampowy, zwykły, ale szczery. Przez ten projekt chcemy powiedzieć, że młodzi pamiętają i będą pamiętać o tym co się stało.
Piotr Łuczuk: Martyna Ciok i Piotr Dymała to finaliści telewizyjnych programów rozrywkowych. Czy nie mieli oporów przed wzięciem udziału w Twoim projekcie ze względu na podejmowaną w nim tematykę?
Jakub Milewski: Martyna i Piotrek są na tyle wspaniałymi ludźmi i artystami, że od początku powstawania „Tryptyku” wiedziałem, że mnie nie zawiodą i wezmą udział w projekcie. Prawdziwy artysta to taki, który jest ponad podziałami politycznymi. Jednak nie ukrywajmy, że przez ten projekt obraliśmy trochę mniej bezpieczny tor pracy. Cieszę się, że moi soliści są młodzi i odważni.
Piotr Łuczuk: Czym jest dla Ciebie patriotyzm?
Jakub Milewski: To bardzo szerokie pojęcie. Jeden z dziennikarzy ostatnio zadał mi podobne pytanie. Uważam się za patriotę, bo takie wartości jak Bóg, Honor i Ojczyzna są dla mnie priorytetem. Nie wstydzę się o tym mówić. Wiem, że może takie słowa w ustach młodego człowieka brzmią trochę zaskakująco, zwłaszcza w kontekście młodzieży lansowanej przez mainstream, ale każdy ma prawo do własnego zdania. Mówię, co czuję i co myślę, a chyba to jest najważniejsze.
Piotr Łuczuk: Nie obawiasz się, ze przez pewną grupę osób możesz być odbierany jako osoba, która próbuje się „dorobić” na katastrofie smoleńskiej? Jak byś się obronił przed tego typu zarzutami?
Jakub Milewski: Oczywiście, że się tego boję. Niedawno przeczytałem gdzieś taki komentarz, że Milewski chce się dorobić na religii i tragedii polskiego narodu. Wydając płytę miałem świadomość, że takie zarzuty się pojawią, a ja będę musiał stawić im czoła. Nie zamierzam się bronić, bo uważam, że mam czyste sumienie. „Tryptyk Smoleński” powstał z potrzeby serca, przekazania szerszej publiczności tego, co tak naprawdę przeżywamy my młodzi, a zarazem początkujący artyści. To tak jakby zabroniono mówić ludziom, co myślą i czują na temat katastrofy. My również chcieliśmy się wypowiedzieć, tylko w troszkę inny, muzyczny sposób, poprzez złożenie tekstu i muzyki w jedną całość.
Piotr Łuczuk: Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość, po premierze „Tryptyku Smoleńskiego”?
Jakub Milewski: Na pewno moim marzeniem jest wyruszenie w trasę koncertową po Polsce, ale i nie tylko. Emocje, które towarzyszą podczas każdego koncertu są niezwykłe. Płyta nie przekaże całej atmosfery dzieła. Tworzy się ona wtedy, kiedy artyści mają bezpośredni kontakt z odbiorcą. Dlatego, jeśli ktokolwiek chciałby zaprosić nas na koncert do swojego miasta, a staramy się odpowiedzieć na każde zaproszenie, nawet w małym mieście, zapraszamy do kontaktu z nami! Poza tym piszę już kolejne dzieła, które chciałbym niebawem wydać. A prywatne plany i marzenia, niech zostaną moją słodką tajemnicą…
Płytę "Wiara, Nadzieja, Miłość - Tryptyk Smoleński" można kupić w Księgarni Gazety Polskiej:
Źródło:
Piotr Łuczuk