Jacek Jaśkowiak może być kandydatem na prezydenta Polski – napisała niedawno „Gazeta Wyborcza”. Nasz kraj miałby wówczas prezydenta zachęcającego do osiedlenia się u nas imigrantów pod hasłem: „Uchodźcy mile widziani”. Głowa państwa ostentacyjnie bojkotowałaby rocznice powstań i święto Żołnierzy Wyklętych. Wcale nie z zapomnienia, ale z wyrachowania wynikającego z obawy, iż hasło „Cześć i chwała bohaterom” wyprze credo PO „Cześć i chwała deweloperom”
Ideologia Wolnego Miasta Poznań głoszona przez Jaśkowiaka nie jest bowiem wcale zbiorem przypadkowych sloganów. Jest jasnym wypowiedzeniem lojalności wobec polskiego państwa przez grupę, która rządzi Poznaniem nieprzerwanie od 26 lat. Na początek kilka scenek z działalności Jaśkowiaka w ostatnich miesiącach.
„Osoby LGBT witają uchodźców”
„Uchodźcy mile widziani” – podczas manifestacji pod takim hasłem przemawia prezydent Jaśkowiak we wrześniu ubiegłego roku.
– Uchodźcy, serdecznie witamy! (…) Poznań jest daleki od ksenofobii, jest centrum nowoczesnej Europy przyjmującej każdego człowieka bez względu na wyznanie (…). Chciałbym, żeby w przyszłości Poznań był taki multikulturowy – mówi.
„Osoby LGBT witają uchodźców” – taki najbardziej chyba kuriozalny transparent eksponowany był w czasie owej manifestacji. Po powrocie do domu Jaśkowiak umieszcza na Facebooku zdjęcie z placu Mickiewicza z komentarzem
: „Maria i Józef z Dzieciątkiem też byli uchodźcami”.
Jaśkowiak o poległych przygniecionych przez figurę Chrystusa
Czerwiec tego roku. Grupa urzędników chodzi z miarką wokół figury Chrystusa Króla na poznańskich Jeżycach. Po obmierzeniu jej wszerz i wzdłuż Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, mówi z grobową miną:
– Okazało się, że figura stwarza zagrożenie dla osób przebywających w jej otoczeniu.
W stylu Janusza Palikota skomentuje to później sam Jaśkowiak, nawiązując na łamach „Głosu Wielkopolskiego” do apelu smoleńskiego:
„Figurę ustawiono (…) w asyście wojska, bez zabezpieczeń. Zastanawiam się, czy jeśli się przewróci i kogoś przygniecie, też będziemy mówili, że te osoby poległy?”.
Medialne relacje pomijają istotę sporu, czyli to, z jakim pomnikiem postanowił walczyć Jaśkowiak. Pomnik Wdzięczności stanął w II RP w miejscu zburzonego niemieckiego pomnika Bismarcka. Był wotum za zwycięskie powstanie wielkopolskie.
Gdy Niemcy wkroczyli do Polski we wrześniu 1939 r., podjęli natychmiast decyzję o jego zburzeniu. Niszczeniem pomnika kierował osobiście syn Arthura Greisera, niemieckiego wielkorządcy Kraju Warty.
Autorem figury, której replikę obmierzali urzędnicy Jaśkowiaka, był rzeźbiarz Marcin Rożek. Niemcy po wkroczeniu do Polski nakazali mu stworzenie rzeźby Adolfa Hitlera. Bohaterski artysta odmówił, za co został uwięziony w Forcie VII w Poznaniu. Zginął w Auschwitz.
Siła symboliki wiążącej się z pomnikiem Wdzięczności nie powstrzymuje Jaśkowiaka przed walką z nim. Odwrotnie, jak za chwilę wykażę, jest ona jej przyczyną.
I jeszcze jeden obrazek, tym razem z niedawnych obchodów 60. rocznicy Czerwca 1956. Andrzej Białas, dyrektor gabinetu Jaśkowiaka, blokując możliwość odegrania przez wojskową orkiestrę hymnu węgierskiego, mówi do prezydenckich urzędników:
„W ’56 roku też było Wojsko Polskie, tylko stanęło po złej stronie”.
Najbardziej wolne miasto na świecie
To przegląd ekscentrycznych zachowań niezbyt zrównoważonego samorządowca? Nic z tych rzeczy, to składniki politycznego programu.
Choć mieszkańcy żartują, że nazwa Wolne Miasto Poznań jest jak najbardziej słuszna. Bo Poznań to faktycznie najbardziej wolne miasto na świecie! Dowód? Miało zdążyć z remontem najważniejszego w mieście ronda Kaponiera na Euro 2012, a nie zdążyło na Euro 2016.
Aktywność samorządowych służb nie potrafiła przyczynić się do poprawy sytuacji. Może dlatego, że były zajęte zagrożeniami ze strony figury Chrystusa Króla? Notabene z pomnikiem idzie Jaśkowiakowi i PO równie wolno jak z rondem – Rada Miasta Poznania podjęła decyzję o jego odbudowie w 2012 r.
Zbitka tych dwóch działań Jaśkowiaka pokazuje ważny fragment jego ideologii – deklarowaną „nowoczesność”. To z jednej strony zwalczanie polskich tradycji patriotycznych. Z drugiej – totalna „nieeuropejskość”, gdy chodzi o efektywność gospodarowania, wynikająca z utrzymywanych od 26 lat korupcyjnych układów w mieście i promowania ludzi bezideowych.
Cześć i chwała deweloperom!
Jaśkowiak i jego formacja są najbardziej przejrzystym dowodem na to, że lekceważenie dla niepodległościowych zrywów przekłada się w oczywisty sposób na tempo remontu chodnika. Jeśli miastem rządzą ludzie pozbawieni szacunku dla własnych korzeni, uważający wiarę w idee za dobrą dla naiwniaków, kierujący się tylko własnym zyskiem, to łatwo przewidzieć skutki. Bariery, zahamowania przed szkodzeniem własnej wspólnocie będą bardzo niewielkie.
Rzecz w tym, że wydarzenia ostatnich lat jasno pokazały establishmentowi III RP, że każdy powrót do tradycji niepodległościowych grozi delegitymizacją jego władzy. Młodzi ludzie poznający historię przodków siłą rzeczy zaczynają porównywać wartości, jakie przyświecały tamtym, z postawą współczesnych.
Efektem tego jest przegrana establishmentu. Mówiąc metaforycznie, formacja Jaśkowiaka słusznie obawia się, że hasło:
„Cześć i chwała bohaterom” wyprze credo PO
„Cześć i chwała deweloperom”. I to Jaśkowiak wyciągnął z tej konstatacji najdalej idące – w skali całej Polski – wnioski praktyczne.
Freie Stadt Posen
Pierwsze skojarzenie z Wolnym Miastem Poznań to oczywiście przedwojenny twór o nazwie Wolne Miasto Gdańsk, zdominowany przez niemieckie wpływy. Niektórzy powiedzą ironicznie, że faktycznie, podobieństw nie brakuje.
Faworyzowanie niemieckich firm z pewnością łączy obecny Poznań z przedwojennym Freie Stadt Danzig. Przyjaciele Niemiec dominują w poznańskiej radzie miasta niemal tak zdecydowanie jak w gdańskim Volkstagu. Do tego przypomnijmy, iż gauleiter Kraju Warty Arthur Greiser rządził wcześniej w Wolnym Mieście Gdańsku...
Jeśli Jaśkowiak wypowiada lojalność państwu polskiemu, a jednocześnie nie organizuje ze swoją grupą emerytów przychodzących na plac Wolności zbrojnego powstania, to wobec kogo zamierza być lojalny?
Twierdzę, że postawa Jaśkowiaka nie jest fanaberią, lecz kontynuacją, wynikającą ze specyfiki historii poznańskiego establishmentu. Od czerwca 1990 r., przez 26 lat, Poznaniem rządzi ta sama sitwa, wywodząca się z dawnej Unii Wolności, której reprezentantami są kolejni prezydenci: Wojciech Szczęsny-Kaczmarek, Ryszard Grobelny i Jacek Jaśkowiak.
Tak długie rządy jednej grupy zawsze sprzyjają patologiom. Dodajmy, że poznańska sitwa jest niezwykle szowinistyczna – sytuacja, w której nie kontroluje ona całości wpływów w mieście, np. tracąc urząd wojewódzki czy media publiczne, jest dla niej czymś niesłychanym, skandalicznym, zamachem na demokrację.
Świętą zasadą konstytuującą ową sitwę jest gruba kreska. Za plecami urzędników rządzą bowiem miastem oligarchowie z komunistycznym rodowodem, wywodzący się z tzw. firm polonijnych z lat 80., a obowiązkiem każdego z lokalnych polityków jest milczeć na temat tego rodowodu. To wobec nich i międzynarodowych interesów – często sprzecznych z interesem narodowym – mają być oni lojalni.
Swemu głównemu mecenasowi, zmarłemu Janowi Kulczykowi, sitwa potrafiła się odwdzięczyć, kreując go na kilkanaście lat – aż do afery Orlenu – na postać, której w Poznaniu krytykować nie wolno.
„My chcemy Boga” czy tęczowych flag?
Gdy w przeddzień rocznicy Czerwca ’56 poznański KOD na czele z Jaśkowiakiem i z tęczowymi flagami organizuje swą wolnościową manifestację, świetnie wie, że w 1956 r. manifestanci śpiewali „Rotę”, „Boże coś Polskę”, „Pod Twoją obronę” oraz „My chcemy Boga”.
Ale delegitymizacja całej formacji rządzącej Poznaniem ma uzasadnienie o wiele głębsze. Dzielnice Polski, w których dominowała romantyczna tradycja, nie przeżyły tak drastycznego jej zniszczenia jak to, które dokonało się w pozytywistycznej Wielkopolsce.
Romantyczny patriotyzm odradzał się tam dzięki kolejnym zrywom w PRL. Poświęcenia, strajki i ofiary powodowały odżywanie tradycji. Wielkopolski patriotyzm zakładał nieustanną walkę o budowę siły, także ekonomicznej, która pozwoli sięgnąć po niepodległość. Powstanie wielkopolskie dowiodło, że udało się taką siłę stworzyć.
Dziś w Wielkopolsce lokalny establishment chętnie powołuje się na owe tradycje pracy organicznej. To rządzący miastem biznes ma być ich kontynuatorem. A wraz z nim poznańskie elity.
To fałszerstwo. Wielkopolscy organicznicy budowali swą siłę gospodarczą wbrew
represjom okupanta. Wykorzystywali do tego fakt, że Prusy były państwem w miarę praworządnym. Dowód: gdy Michał Drzymała nie dostał zgody na budowę domu, kupił wóz cyrkowy i okupacyjne władze nie mogły mu zabronić zamieszkania w nim.
PRL była państwem bezprawia. Gdyby Drzymała żył za komuny, milicja skonfiskowałaby mu wóz i trafiłby on do aresztu na Młyńskiej. Zależnie od etapu PRL dostałby kulkę w tył głowy, wyrok kilku lat więzienia za próbę obalenia ustroju siłą lub kolegium za naruszenie zasad ruchu drogowego. Pozytywistyczny etos mógł przetrwać Prusaka, ale nie komunę.
Wielkopolski establishment z firm polonijnych zbudował swą siłę dzięki
przywilejom uzyskanym od okupanta.
Bunkier Greisera
Ten news wywołał niemałą sensację wśród miłośników dawnych fortyfikacji. Oto od dawna krążyła wśród nich plotka, że pod historyczną willą, w której mieści się dziś publiczne Radio Merkury, ukryty jest bunkier namiestnika Kraju Warty, Artura Greisera. Tam mieszkał on w czasie hitlerowskiej okupacji.
Nowy prezes radia Filip Rdesiński wszczął w tej sprawie śledztwo. I błyskawicznie odnalazł bunkier – dzięki przesłuchaniu pracowników administracyjnych radia. Jak się okazało, z owego schronu zrobili oni sobie magazyn. Trudno mieć pretensje o to do zwykłych pracowników, natomiast sprawa ta mówi co nieco o podejściu do historii poznańskich elit.
Czy jednak ta sytuacja – oczywiście nie czynię tu żadnych porównań do hitlerowskiej ideologii – nie jest dla prezydenta Poznania szczęśliwym zbiegiem okoliczności? Czy odnaleziony schron nie byłby wymarzonym miejscem urzędowania dla pogromcy pomnika Wdzięczności, zarządcy Freie Stadt Posen?
Źródło: Gazeta Polska
#Jacek Jaśkowiak
Piotr Lisiewicz