- Najbardziej ostry i najbardziej zasadniczy spór ostatnich tygodni dotyczy Trybunału Konstytucyjnego. Wiele środowisk wyraża niepokój o standardy polskiej demokracji, na straży których powinien stać niezależny TK. Podzielam ten niepokój. Demokracja - żeby nie wyradzać się w tyranię większości - potrzebuje ponaddemokratycznych wartości. Wyrazem tych wartości jest (lub powinna być) konstytucja. Demokracja potrzebuje też instytucji, która stoi na straży tych wartości. W Polsce i w wielu innych krajach europejskich (choć nie we wszystkich) instytucją do tego powołaną jest Trybunat Konstytucyjny.
Dlatego każdy zamach na jego niezależność uderza w istotę demokracji i zagraża prawom mniejszości. Ubolewam nad tym, że Trybunat stał się przedmiotem zarówno zakulisowych machinacji politycznych, jak i otwartego, gwałtownego konfliktu społecznego, co pozbawia go autorytetu niezbędnego do pełnienia jego misji. Do tej pory zapewne się ze mną zgadzacie. Teraz jednak przynajmniej z częścią z Was wejdę zapewne w spór. Ja bowiem inaczej niż większość mediów, autorytetów prawniczych czy środowisk opiniotwórczych definiuję źródło zamachu na niezależność TK - pisze na początku swojego listu Jarosław Gowin.
- Czy muszę Was przekonywać, że każdy obóz wybierz na sędziów kandydatów o poglądach bliskich temu obozowi? Sędziowie TK nie są apolityczni. Mają - jak każdy obywatel - prawo do własnych przekonań politycznych. Niektórzy z nich niestety nie zapominają także o tym, komu zawdzięczają swój wybór. Czy zatem mamy sądzić, że TK jest na wskroś upolityczniony lub wręcz upartyjniony? Nie do końca.
Twórcy Konstytucji nie wprowadzili co prawda żadnego mechanizmu uwzględniającego przy wyborze sędziów prawa opozycji, zdawali sobie jednak sprawę z groźby zdominowania Trybunału przez jedną z opcji politycznych. Aby temu zapobiec wprowadzili zatem mechanizm rotacyjnego wyboru sędziów. Na straży niezależności Trybunału nie stoi zatem apolityczność sędziów, tylko jego pluralizm - stwierdza Gowin.
- Wybór przez poprzedni obóz rządowy sędziów, których powinien wybrać następny parlament, był nie tylko sprzeniewierzeniem się literze Konstytucji (co potwierdził w niedawnym orzeczeniu sam TK). Był to zamach na samą istotę Konstytucji, na mechanizm gwarantujący pluralizm Trybunału, a zatem i chroniący wolność Polaków - przypomina Gowin.
- Cała reszta jest konsekwencją tamtego zamachu i tamtego sprzeniewierzenia się. W obecnej kadencji musimy naprawić skutki tego, co się siako, i przywrócić rzetelną ochronę ładu konstytucyjnego. (...) Konieczna jest pilna i dogłębna debata nad modelem sądownictwa konstytucyjnego. Nie jest przecież tak, że dotychczasowy kształt Trybunału to jego jedyna dopuszczalna wersja - kontynuuje Gowin, nazywając rozwiązania wprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość "ułomną i doraźną protezą".
- W ostrym konflikcie politycznym, który wybuchł po powołaniu rządu Beaty Szydło, chodzi dodatkowo o dwie fundamentalne sprawy. Pierwszą z nich jest model demokracji. Uważam, że 25 lat wolnej Polski przynioslo wiele osiągnięć, z których wszyscy mają prawo być dumni. Niestety, od dawna obserwowałem także z niepokojem, jak pogłębia się proces oligarchizacji naszego państwa. Instytucje demokratyczne często przekształcane były w atrapy, za których parawanem rzeczywiste decyzje podejmowały niekontrolowane grupy interesów. To właśnie sprzeciw wobec oligarchizacji Polski skłonił mnie w 2005 roku do zaangażowania się w politykę - zapewnia Gowin.
- Nasz rząd jest zdeterminowany, by przywrócić uczciwą konkurencję. Podatek bankowy czy nowe rozwiązania podatkowe w dziedzinie handlu przywracają elementarną równość szans. Wiem dobrze, że przeciw działaniom obozu zjednoczonej prawicy protestuje wielu ludzi uczciwych, zatroskanych — Jak Wy — o losy polskiej demokracji. Ale wiem równie dobrze, że te protesty podsycane są i wykorzystywane przez grupy interesów, które stracą swoją uprzywilejowaną pozycję w gospodarce, mediach czy administracji państwowej - przekonuje.
- Z żalem i poczuciem współodpowiedzialności muszę stwierdzić, że przez ostatnie dwie kadencje widziałem, jak partykularne grupy interesów rozszerzają swoje wpływy. Próbowałem się temu przeciwstawiać, ale byłem nieskuteczny. Dlatego odszedłem z partii, która wraz ze swoim koalicjantem do perfekcji opanowała umiejętność zawłaszczania państwa - pisze Jarosław Gowin.