Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Piotr Gliński: Operacje służb i mediów

- Stacje telewizyjne, służby specjalne i sondażownie biorą w III RP wspólnie udział w operacjach specjalnych, których celem jest kreowanie bądź utrącanie liderów politycznych – mówi prof.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
- Stacje telewizyjne, służby specjalne i sondażownie biorą w III RP wspólnie udział w operacjach specjalnych, których celem jest kreowanie bądź utrącanie liderów politycznych – mówi prof. Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego, w rozmowie z „Gazetą Polską”.

Mówi Pan o potrzebie zmiany sytuacji w telewizji publicznej. Jak miałaby taka zmiana wyglądać?
To jest pytanie daleko idące. Wielokrotnie mówiliśmy, że telewizja publiczna powinna być narodową instytucją kultury albo instytucją użyteczności publicznej, w każdym razie nie spółką komercyjną. Druga zmiana to forma Rady Mediów z jednoosobowym zarządzaniem. Prosta odpowiedzialność z prostym powoływaniem i odwoływaniem. Do tego dojdzie 50 proc. budżetu przeznaczane na finansowanie stacji lokalnych. Tyle mogę powiedzieć, jeśli chodzi o ogólne założenia przygotowywanej przez nas ustawy. Mam nadzieję, że niedługo będzie procedowana.

Pojawiają się już konkretne pytania: kim miałby być nowy prezes TVP, kiedy będzie przejmował swoje obowiązki, jak będą zmieniane programy w telewizji i kiedy zmiany, o których Pan mówi, wejdą w życie?
W ciągu trzech miesięcy te zmiany – odczuwalne dla każdego widza – powinny być realizowane. Wymagają one oczywiście przejścia procedury sejmowej.

Jaki konkretny efekt mają przynieść te działania?
TVP musi być medium mniej upolitycznionym niż obecnie. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie da się osiągnąć kompletnego odpolitycznienia, należy jednak ten poziom znacząco zmniejszyć. Chcemy, żeby TVP faktycznie realizowała misję publiczną. Obu tych rzeczy dziś brakuje, telewizja jest w poważnym kryzysie. Pokazuje to choćby postawa prowadzącej program, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę. List protestacyjny w tej sprawie, z żądaniem przeprosin z mojej strony, napisał redaktor Jarosław Kulczycki. To jest dość humorystyczne. Kulczycki po rozmowie z red. Łukaszem Warzechą w czasie kampanii prezydenckiej sugerował, że Warzecha jest opłacany przez sztab wyborczy Andrzeja Dudy. Po tym występie stacja wyrażała „ubolewanie” z powodu postawy Kulczyckiego. Co do samego listu, jest mi zwyczajnie przykro, że wicepremier, minister kultury, musi zajmować się takimi sprawami. Ale powiedzmy, że należy to do procesu zmian, który musi w Polsce nastąpić.

W Pana ocenie istnieje publiczne poparcie dla takich zmian?
Ludzie poparli nas w wyborach. Nasz program również w zakresie mediów był w kampanii wyborczej wielokrotnie publicznie przedstawiany i ten program wygrał, ten program zyskał poparcie wyborców. Wygraliśmy, walcząc również z najsilniejszymi mediami, które były po drugiej stronie. Wygraliśmy z mediami, które faktycznie pełniły rolę „sztabu wyborczego” naszych konkurentów. Mogę wskazać na wiele mechanizmów, o których mówiłem wielokrotnie.

Jakie mechanizmy ma Pan na myśli?
Mówiłem o tym przy okazji referendum warszawskiego ws. odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pamiętam rozmowę z red. Piotrem Kraśko w TVP na ten temat, gdy udawał, że problemu nie ma. Taka kampania polityczna wpisywała się we wspólne działanie kilku instytucji, z tą stacją włącznie, kontrolowanych przez jedną partię. Media działały razem z sondażowniami, które podrzucały odpowiedni materiał, następnie było to obrabiane przez telewizję publiczną i przedstawiane opinii publicznej – wszystko to miało przynieść pożądane reakcje. Weźmy choćby „wygrane” sondażami, sztuczne konstrukcje pseudobadawcze z perspektywicznymi pytaniami z trybem przypuszczającym. Socjologowie takich pytań nie stawiają, bo odpowiedzi na nie nie mają wartości badawczej. W trakcie warszawskiego referendum było to np. pytanie: „Gdyby odwołano Hannę Gronkiewicz-Waltz, na kogo głosowaliby w przyszłości na prezydenta Warszawy?”. Miało to na celu zniechęcenie obywateli do głosowania. Ludzie nie zastanawiają się w ten sposób, a badanie miało na celu wytworzenie przekazu o tym, że warszawiacy nie przywiązują wagi do referendum, bo i tak później urzędująca prezydent będzie rządziła.

Co Pan zarzuca TVP w tej konkretnej sprawie?
Zarzucamy uczestnictwo stacji telewizyjnej w scenariuszu manipulacyjnym, z wykorzystaniem do tego instytucji pseudonaukowych. Sondażownie uczestniczące w takim procederze też się kompromitowały. Mówimy o kreowaniu przekazu politycznego przez placówki, które powinny być neutralne politycznie. W ostatnich wyborach do takiego procederu dochodziło przy kreowaniu wizerunku Ryszarda Petru. Tego człowieka zaczęto nagle wszędzie pokazywać, oczywiście w pozytywnym świetle, i tak został on wykreowany jako polityk. W 2005 r. tak promowany był Włodzimierz Cimoszewicz, z którego starano się zrobić prezydenta. To się jednak nie udało, ta próba została ucięta przez działania Platformy Obywatelskiej, której kandydatem na prezydenta był wtedy Donald Tusk. Działania z pogranicza aktywności służb specjalnych doprowadziły do wycofania się Cimoszewicza. To też była operacja specjalna, w której uczestniczyły stacje telewizyjne razem z ośrodkami sondażowymi.

Całość wywiadu w tygodniku „Gazeta  Polska”

 



Źródło: Gazeta Polska

Samuel Pereira