"Marek Falenta był współpracownikiem aż trzech służb specjalnych: ABW, CBA i policyjnego CBŚ, które nawzajem o sobie nie wiedziały" - donosi "Gazeta Wyborcza". Zdaniem autora tych rewelacji, w związku z kontaktami funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego z biznesmenem, "pracę straciło kilka osób z wrocławskiego CBA". To nieprawda. Od czasu ujawnienia afery taśmowej nie zwolniono nikogo z wrocławskiego oddziału Biura.
"Potrójny agent trzęsie Polską" - tekst pod takim tytułem pojawił się dzisiaj w "Gazecie Wyborczej". Autor publikacji, Wojciech Czuchnowski skupia się na Marku Falencie, któremu - mimo zarzutów nielegalnego nagrywania, jakie postawiła Prokuratura Warszawa-Praga - wciąż nie udowodniono winy.
Zarówno on, jak i były oficer wrocławskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mieli według "GW" - przekazać agentom CBA z Wrocławia informacje z nagrań.
"CBA nie zwolniło swoich agentów z tajemnicy służbowej, by mogli opowiedzieć prokuraturze o tych kontaktach. Pracę straciło kilka osób z wrocławskiego CBA" - czytamy w "Wyborczej". Informacja, że kogoś zwolnił z pracy w swojej delegaturze miała rozbawić dyrektora wrocławskiego CBA Zbigniewa Stawarza. Rewelacjom tym zaprzecza również oficjalnie centrala tej instytucji.
"Odpowiadając na Pana pytanie uprzejmie informuję, że żaden z funkcjonariuszy wrocławskiego CBA nie stracił pracy" - poinformował portal niezalezna.pl rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Jacek Dobrzyński.
Sam Marek Falenta, po przeczytaniu tekstu w "GW", stwierdził, że Czuchnowski "produkuje dowolne wersje na zamówienie".
"To jest przerażające. Oni uważają ze wszyscy Polacy są głupcami. Wiedzą jak było i dlatego teraz dezinformują publikując cały czas inne wersje" - powiedział biznesmen w rozmowie z niezalezna.pl
Na Twitterze zapowiedział, że jutro odpowie na rewelacje dziennika, ponieważ
w tekście jest "tyle kłamstw", że ich odkłamanie "zajmie całą dobę"
Radosław Sikorski, który w wyniku ujawnienia treści jego rozmów m. in. z Jackiem Rostowskim i Janem Kulczykiem utracił we wrześniu 2014 r. stanowisko ministra spraw zagranicznych, a 23 czerwca br. funkcję Marszałka Sejmu - nie kryje emocji.
"Spadaj, aferzysto, z mojego profilu" - napisał do Falenty, gdy ten zwrócił się do Sikorskiego, żeby pilnie zawiadomił prokuraturę, że w "Wyborczej" i "Newsweeku" "zażywają niedozwolone dopalacze".
W odpowiedzi dowiedział się dlaczego nie powinien uważa się za dżentelmena:
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira