Ryszard Petru to niezależny przedsiębiorca, wybitny fachowiec, co wybił się w gospodarce. Prawda to? Petru pasuje do tej roli, jak Jaruzelski do katolickiego pogrzebu. Młody chłopaczek w 1997 r. został doradcą wicepremiera Balcerowicza. Pytanie: czy 25-latek miał wiedzę, by doradzać wiceszefowi rządu, czy dostał tę fuchę, bo był działaczem Unii Wolności? Kiedy z państwowego stołka spadł, robota w bankach stanęła przed nim otworem, mimo nikłego doświadczenia. Bank Światowy, BPH, BRE Bank, PKO BP. Zachwyciły się one fachowością Petru?
Czy tym, że nadal był chłopaczkiem od Balcerowicza, b. pracownika Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu? W 2013 r. Petru podłapał nową fuchę. Został doradcą marszałka województwa dolnośląskiego Jurkowlańca, kumpla Schetyny. Wygrał bezstronny konkurs? Wiem, okrutne te moje żarty. Notabene kolejnemu marszałkowi z PO Petru doradza do dziś.
Kariera Petru to nie jest nie tylko życiorys młodego przedsiębiorcy, który dzięki innowacyjności wybił się w III RP, ale też nie pracownika korporacji, który poszerzał swoje kompetencje i awansował.
To jest kariera politruka. Działacza partyjnego. Przedstawiciela uprzywilejowanej kasty, która blokuje ścieżki rozwoju reszcie. To przeciwko takim jak on buntują się młodzi Polacy, którzy z powodu braku znajomości muszą emigrować. I to dlatego też
Petru jest we wszystkich mediach, zapewne wkrótce przyjdzie czas także na Kubę Wojewódzkiego.
Czy są w III RP tak genialni PR-owcy, by zrobić z Petru ikonę buntu przeciwko „starym” politykom? To już chyba większe szanse miał Wojewódzki usiłując wylansować Komorowskiego na wyluzowanego idola wielbicieli marihuany.
Więcej w rubryce „Zyziu na koniu Hyziu” w „Gazecie Polskiej”
Źródło: niezalezna.pl
Piotr Lisiewicz