Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Tato, ile za mnie dałeś? – Olga Doleśniak-Harczuk o złotym interesie z homoseksualnym rodzicielstwem

Heather ma dwie ręce, dwie nogi i dwie mamy – Kate i Jane. Pierwsza jest lekarzem, a druga stolarzem.

Dave Fayram/flickr.com
Dave Fayram/flickr.com
Heather ma dwie ręce, dwie nogi i dwie mamy – Kate i Jane. Pierwsza jest lekarzem, a druga stolarzem. Stacey, koleżanka Heather z przedszkola, nie ma ani jednej mamy, ale za to dwóch tatusiów. Natomiast Andy ma mamę i dwóch tatusiów. O co w tym chodzi? Na przełomie lat 80. i 90. w USA ukazały się pierwsze książki dla najmłodszych, afirmujące gejów i lesbijki wychowujących dzieci. 26 lat temu publikacje te wzbudziły powszechne oburzenie, rodzice żądali usunięcia książek ze szkolnych bibliotek i księgarni. Dziś tylko w USA, 270 tys. dzieci żyje w tzw. tęczowych rodzinach, gdzie opiekunowie są zdeklarowanymi homoseksualistami, biseksualistami lub transseksualistami, a biznes z produkcją dzieci dla klienteli LGBT przeżywa istny boom - pisze Olga Doleśniak-Harczuk w „Gazecie Polskiej”.

Cytowane powyżej dane pochodzą z cenzusu z 2010 r. Tylko skąd pary tej samej płci biorą dzieci? Jak się okazuje, 205 tys. z nich to biologiczne potomstwo jednego z partnerów (zrodzone z matki surogatki lub poczęte w sposób naturalny), a pozostałe 65 tys. to dzieci adoptowane. W Stanach adopcja dzieci przez pary homoseksualne jest zakazana całkowicie tylko w jednym stanie – Missisipi. Natomiast statystyki wskazują, że już co czwarta para jednopłciowa wychowuje jedno lub dwoje dzieci. I tendencja jest rosnąca. Pary jednopłciowe nie chcą już dłużej tylko korzystać z życia, chcą je dawać, co z racji wiadomych ograniczeń jest nie lada wyzwaniem i jednocześnie źródłem niezłego biznesu dla tych, którzy im to umożliwiają.

Popkultura lubi tatę geja

W popkulturze, tej swoistej forpoczcie wszelkich rewolucji społecznych, rodzicielstwo homoseksualistów jest w miarę świeżym tematem. Kiedy przyjrzymy się amerykańskiej kinematografii minionych lat, znajdziemy mnóstwo filmów poświęconych LGBT, zazwyczaj w kontekście dyskryminacji, wykluczenia etc. Obecnie miejsce wesołego geja, dyskryminowanego homoseksualisty chorego na AIDS, matki – okazjonalnej lesbijki (tu odsyłam, choć nie polecam, do filmu „Chloe”) czy rozgoryczonego transseksualisty zastępują jednopłciowe pary przewijające niemowlęta, faceci płaczliwym głosem opowiadający, jak to źle, że społeczeństwo wciąż jeszcze potrafi im odmówić „prawa do szczęścia”. Nagle się okazuje, że czarna skóra z ćwiekami i ginekologiczne fotele w bawialniach gejowskich kreatorów mody stały się passé i prawdziwy gej to taki, który jest ojcem, wujkiem, mężem.

W internecie mnożą się filmy wrzucane przez gejowskie pary, dokumentujące swoje codzienne życie z dziećmi. W amatorskiej serii „Gay Family Values” dwóch mężczyzn promuje model ojciec plus ojciec i dwójka dzieci. Tatusiowie szyją kostiumy na kinderbale, kilkuletniej dziewczynce na dobranoc czyta się książeczkę o tym, jak wujek homoseksualista poślubia swojego kolegę, a cała rodzina nie może się pozbierać ze szczęścia. – Jesteśmy tacy jak wy, mamy prawo do tych dzieci, bo rodzina jest wtedy, gdy jest miłość – taki jest przekaz tego miniserialu. I nie tylko tego. Koronnym argumentem lobby LGBT, który w ich mniemaniu przemawia za tym, by jego reprezentanci wychowywali dzieci, jest właśnie „miłość”. Odwoływanie się do uczuć i emocji z pominięciem etyki, religii, merytorycznych argumentów przeczących tezom, że dziecku jest wszystko jedno, czy ma matkę i ojca, czy dwie matki bądź dwóch ojców. „Bycie gejem jest jedną z form miłości, a miłość znaczy szczęście” – mówi na kartach wydanej w 1991 r. książeczki dla dzieci pt. „Daddys Roommate” dziecięcy protagonista, którego ojciec po rozwodzie z matką przyprowadza do domu swojego kolegę. Cała koncepcja książeczki opiera się na przekazie: tęczowa rodzina mieści się w granicach normy.

– Ludzie, którzy odmawiają mi prawa do ojcostwa, odmawiają mojemu ojcu prawa do bycia dziadkiem, a mojej siostrze prawa do bycia ciocią – zakomunikował pięć lat temu w telewizji ABC Scotch Elis Loaring, amerykański piosenkarz i życiowy partner hollywoodzkiego reżysera Todda Hollanda. Panowie wychowują trójkę dzieci urodzonych przez surogatkę. Ich pociechy można zobaczyć na portalach społecznościowych: a to na wycieczce, a to przy furze prezentów – taki obraz „normalnej” rodziny, gdzie dzieci się rozpuszcza, a zamiast matki jest brodaty facet. Inny celebryta, aktor Neil Patrick Harris, znany m.in. z serialu „Jak poznałem wasza matkę” (gdzie wciela się w rolę wielkiego podrywacza i łamacza damskich serc), w marcu br. opublikował w internecie zdjęcie swoich bliźniaków, dziewczynki i chłopca, które wychowuje ze swoim „mężem”.

Weź kredyt na surogatkę

O zaostrzającym się apetycie środowiska LGBT, nie tylko jego najbardziej prominentnych reprezentantów, na życie rodzinne mogą świadczyć m.in. dane takich agencji jak Circle Surrogacy (CS), jednej z największych agencji wyspecjalizowanych w pośrednictwie między homoseksualistami a surogatkami. CS działa na amerykańskim rynku od 1995 r. Jak podkreśla jego założyciel John Weltman, od początku działalności, w ramach oferowanego przez CS kompleksowego pakietu, narodziło się tysiąc dzieci. Klienci pochodzą z 68 państw świata, od Afganistanu do Stanów Zjednoczonych. Ponad 40-osobowy zespół CS towarzyszy przyszłym „rodzicom” i matkom zastępczym, zajmuje się procedurami medycznymi, dobiera kobietę, która stanie się dawczynią komórki jajowej, i tę, która wynajmie swoją macicę homoseksualnym klientom. Większość z nich decyduje się na surogację gestacyjną. Dziecko, które przychodzi na świat w jej wyniku, w przeciwieństwie do surogacji tradycyjnej, nie posiada materiału genetycznego kobiety, która je urodziła. Ta metoda cieszy się sporym wzięciem, ponieważ zamyka drogę ewentualnym roszczeniom matek, które po urodzeniu dziecka nie chcą go oddać.

A jak wygląda procedura? W przypadku lesbijek lekarze pobierają od jednej z nich komórkę jajową i umieszczają ją w macicy surogatki, nasienie pochodzi od anonimowego dawcy. Jeżeli klienci to para gejów, to jeden z nich (albo obaj, co jest również możliwe) dostarcza nasienie, a komórkę jajową pobiera się od ochotniczki zarejestrowanej w kartotece agencji. Kobieta przygotowywana do surogacji jest najpierw poddawana kuracji hormonalnej. Po narodzinach dziecko wędruje do swoich „rodziców”, a surogatka podsyła im co jakiś czas lodówkę ze ściągniętym mlekiem. Całkowity koszt tej usługi waha się od 100 tys. do 150 tys. dol., z czego od 25 do 40 tys. trafia do kieszeni surogatki. Cena może ulec zmianie w zależności od wyboru kliniki czy pewnych dodatkowych wyzwań. Jednym z nich może być np. donacja nasienia przez mężczyznę, który jest nosicielem wirusa HIV. W takim wypadku dodatkowe koszty generuje procedura SPAR, umożliwiająca zapłodnienie bez ryzyka przeniesienia wirusa na dziecko czy surogatkę.

Nie każdy może wyciągnąć z portfela żądaną sumę, ale agencje znalazły na to sposób. CS współpracuje z firmą, która oferuje klientom agencji pożyczki do 100 tys. dol. Podobnie działa inna agencja – Growing Generations (na rynku od 1996 r.), która udostępnia klientom kredyty na poczet surogacji do 100 tys. dol., w tym od ręki daje pożyczkę do 35 tys. Dodatkową opcją jest wzięcie pożyczki pod zastaw domu. Firma, której usługi rekomenduje Growing Generations, jest przedstawiana jako ta, która udzieliła do tej pory kredytów na 5 mld dolarów klientom starającym się o potomstwo. A to tylko jedna z wielu takich instytucji działających na globalnym rynku. Wniosek jest prosty: surogacja stała się dochodowym biznesem nie tylko dla pośredników, ale i współpracujących z nimi instytucji finansowych. Kredyt przestaje być środkiem do realizacji marzenia o kolejnym samochodzie, a staje się przepustką do nowego życia. Te dane dobitnie obrazują zmianę priorytetów, ale i osiągnięć środowiska LGBT, które od „walki z dyskryminacją” płynnie przeszło do „walki o prawo do rodziny”.

Rodzic 1, rodzic 2

Również w Wielkiej Brytanii coraz więcej par tej samej płci decyduje się na posiadanie dzieci przez adopcję lub surogację. Według danych rządowych, tylko w roku 2014 pary jednopłciowe zaadoptowały 440 dzieci. To wyraźny skok w stosunku do 2013 r., gdy adopcji było 230. Co do surogacji – pierwszym na Wyspach homoseksualnym rodzicem, który skorzystał z tej metody, był milioner Barrie Drewitt-Barlow, który w 1999 r. przywiózł do ojczyzny bliźnięta narodzone z matki surogatki w jednej z amerykańskich klinik. Po raz pierwszy w historii Zjednoczonego Królestwa w akcie urodzenia zamiast „matka” i „ojciec” pojawiła się notka „rodzic 1, rodzic 2”. Dziś Drewitt-Barlow i jego „mąż” Tony wychowują piątkę dzieci, a ostatnio zażądali nawet od katolickiego księdza, by przypieczętował ich związek w kościele. Oczywiście żądanie odrzucono. W 2012 r. wzbudzili natomiast kontrowersję oświadczeniem, że starają się o szóstego potomka i że zamierzają eksperymentować z selekcją płci, ponieważ jedyna w ich domu dziewczynka już ma dość braci i marzy o siostrze.

Ponadto Barrie i Tony prowadzą agencję zajmująca się surogacją, w biznesie działają od 1996 r. Zaczęło się od wizyty w agencji w Beverly Hills, która wybrała dla nich surogatkę. Po narodzinach bliźniąt Barrie wpadł na pomysł, by spróbować przeszczepić „doradztwo surogacyjne” na Wyspy. Dziś jest prezesem British Surrogacy Centre. Występuje w mediach, organizuje szkolenia, to on podobno doradzał Eltonowi Johnowi surogację. Autor „Nikity” zdecydował się na nią kilka lat temu. Jak podają brytyjskie media, piosenkarz dwukrotnie skorzystał z usług agencji Center for Surrogate Parenting (CSP) w Kalifornii, a kobieta, która urodziła mu dzieci, za pierwszym razem otrzymała 14,3 tys. funtów, a za drugim 20 tys. funtów. „Daily Mail” z przekąsem pisało, że „dysponujący majątkiem szacowanym na 22 mln funtów piosenkarz wydał zaledwie 20 tys. funtów na surogatkę”. Tabloid nie wspomniał, że wynagrodzenie dla surogatki to tylko jedna z wielu pozycji w cenniku. Agencja CSP działa na rynku już 35 lat, z jej usług korzystają nie tylko homoseksualiści, w klinikach CSP przyszło na świat 2 tys. dzieci, usługa z pewnością jest więc kosztowna.

Jednak – co najważniejsze dla klientów – współpraca z tak doświadczoną agencją jak ta wyklucza bitwę o dziecko z surogatką, która się rozmyśli. A takich historii, zwłaszcza na Wyspach, nie brakuje. W ubiegłym tygodniu zapadł wyrok w głośnej sprawie, gdzie surogatka (w mediach określana jako „S”) nie chciała zrzec się praw do dziecka na rzecz pary zaprzyjaźnionych homoseksualistów. Jeden z mężczyzn był dawcą nasienia. Zgodnie z brytyjskim prawem, surogatka pozostaje prawnie matką dziecka, które rodzi, nawet gdy nie jest z nim genetycznie związana, chyba że po urodzeniu dziecka zrzeknie się pisemnie prawa do niego. Ponadto w Wielkiej Brytanii, w odróżnieniu od USA, za surogację nie wolno płacić. Za zgodną z prawem uchodzi tylko tzw. surogacja altruistyczna. „S” miała być taką właśnie altruistką. Ale zmieniła zdanie po urodzeniu dziecka. Zaczęła karmić niemowlę piersią, ochrzciła je i postanowiła zatrzymać. Batalia trwała rok.

Dziś już wiadomo, że mała trafi pod opiekę dwóch tatusiów. Sędzia Sądu Najwyższego w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że kobieta „chciała oszukać gejowską parę i zmanipulować opinię publiczną swoimi historiami o karmieniu piersią”. Ponadto dziecko, zdaniem sędzi, „dla własnego dobra musi trafić do domu swojego biologicznego ojca i jego partnera”. Matka będzie miała natomiast prawo do widzeń, ale wyłącznie pod nadzorem pracownika socjalnego. Sprawa wywołała na Wyspach poruszenie. Nie chodziło jednak o kobietę i jej prawo do zatrzymania dziecka, ale o to, że brytyjskie prawo ma zostać zmienione, tak by już nigdy żadna surogatka nie odważyła się na to, co uczyniła „S”. Eksperci podkreślali, że prawo w niewystarczającym stopniu chroni pary korzystające z usług surogatki. Dlatego Brytyjczycy wolą polecieć do USA i tam przejść procedurę, niż ryzykować na miejscu, że kobieta, którą traktują wyłącznie jak przechowalnię dla ich dziecka, się rozmyśli. Brytyjczycy zajmują pierwsze miejsce w Europie pod względem turystyki reprodukcyjnej i są skłonni zapłacić za dziecko nawet 85 tys. funtów.

Nie stać cię na Stany? Jedź do Nepalu

Przy okazji niedawnej tragedii w Nepalu wypłynęła sprawa izraelskich homoseksualistów, którzy przy wsparciu rządu, po brawurowej akcji sprowadzili swoje dopiero co urodzone przez nepalskie matki surogatki dzieci do Izraela. Podniosło się larum, że izraelscy geje skupują dzieci w Nepalu. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Dziecko najzwyczajniej stało się towarem, którego cena w zależności od kraju pochodzenia waha się od kilkunastu do kilkuset tysięcy dolarów. A tak się składa, że te poczęte w Nepalu zalicza się dziś do najtańszych i najbardziej dostępnych dla par tej samej płci. W lutym Tajlandia poczyniła kroki w kierunku zaostrzeniu swojego prawa dopuszczalności surogacji, w Indiach zabrania się wydawania dzieci urodzonych przez surogatki homoseksualistom, a ceny w USA mogą przyprawić o zawrót głowy. Nepal okazał się więc jedynym państwem, które nie dość, że godzi się na homoseksualną klientelę, to jeszcze pobiera za to nie 100 czy 150 tys. dol., ale najwyżej 40 tys. To spora różnica.

Działająca w Nepalu agencja Tammuz, na której czele stoi Doron Mamet, uznany za jednego z najbardziej wpływowych reprezentantów LGBT w Izraelu, specjalizuje się w pomocy homoseksualnym klientom. W Katmandu pracuje z ramienia agencji niemiecki specjalista od in vitro, który czuwa nad procedurą zapłodnienia surogatek. Średni koszt usługi – ok. 35 tys. dol. Agencja Lotus Surrogacy działa w Katmandu od stycznia 2014 r., pod jej skrzydłami na świat przyszło w Nepalu 20 dzieci przeznaczonych dla homoseksualistów. Koszt – ok. 40 tys. dol., drożej w przypadku ciąży bliźniaczej. Reszta działa na podobnych zasadach. Nepalskie surogatki stały się sławne po tragedii trzęsienia ziemi. Na plan pierwszy wysunął się wątek izraelskich homoseksualistów wyciągających swoje pochodzące z surogacji dzieci ze zniszczonego wstrząsami szpitala Grande Hospitale w Katmandu. Sama akcja wywołała konsternację, ponieważ w Izraelu prawo zakazuje związkom tej samej płci surogacji.

A jednak zaalarmowany rząd zdecydował się szybko działać i pomóc obywatelom w opałach. Prawo do surogacji w Izraelu mają wyłącznie pary heteroseksualne. Stąd szturm LGBT na zagraniczne agencje. I nic nie zapowiada, by miało się to w najbliższym czasie zmienić, ponieważ ostatnie słowo w tej sprawie mają w Izraelu sądy rabinackie, a te do tej pory odmawiały uznania prawa do surogacji dla homoseksualistów. Tymczasem eksperckie portale informują, że agencje i kliniki w Katmandu już się otrząsnęły po tragedii i interes znowu się kręci. Ten biznes nie znosi przestoju. Jest rozwojowy jak mało który. LGBT stawia na wielodzietność. Kolejna granica runęła jak domek z kart.

 



Źródło: Gazeta Polska

Olga Doleśniak-Harczuk