Zastraszająco rośnie liczba osób z zaburzeniami i dysfunkcjami psychicznymi. Niemal co czwarty Polak ma zdiagnozowane przynajmniej jedno zaburzenie psychiczne. Ludzie pozbawieni pomocy coraz częściej widzą jedyne rozwiązanie w samobójstwie. Jest ich już niemal 9 tys. rocznie. Tymczasem wydatki na leczenie psychiatryczne w Polsce należą do najniższych w Europie – czytamy w „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Na problemy psychiczne uskarża się coraz więcej osób. Dotyczą one – według badań ankietowych przeprowadzonych w 2013 r. – ok. 6 mln Polaków w wieku produkcyjnym. Dwa lata wcześniej grupa ta liczyła ok. 4 mln ludzi. Jednym z najczęściej występujących zaburzeń są nerwice.
Cierpi na nie co 10. osoba w wieku produkcyjnym. Depresje dotykają co 30. zatrudnionego.
Inaczej wyglądają statystyki Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak informuje wiceminister zdrowia Beata Małecka-Libera,
w 2013 r. w szpitalach psychiatrycznych leczyło się ponad 200 tys. chorych. W ramach ambulatoryjnej opieki psychiatrycznej udzielono świadczeń niemal 1,5 mln pacjentów.
Prof. Jacek Wciórka z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii podkreśla, że NFZ-etowskie dane obejmują jedynie liczbę udzielonych świadczeń. –
Nie znamy liczby tych, którzy nie zgłaszają się do lekarza – przyznaje psychiatra. Zwraca uwagę, że wielu z nich myśli o ostatecznym rozwiązaniu swoich problemów – o samobójstwie.
Prof. Wciórka podkreśla, że liczba osób, które targnęły się na swoje życie, rośnie z roku na rok. Z oficjalnych statystyk przedstawionych przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że w 2013 r. na swoje życie targnęło się 8,5 tys. osób (samobójstwo było 7. z kolei przyczyną śmierci). Rok wcześniej odnotowano 5 tys. tego rodzaju wypadków. –
Liczba osób, które popełniły samobójstwo, przekroczyła już liczbę śmiertelnych ofiar wypadków drogowych – alarmuje psychiatra.
Najczęściej na życie targają się mężczyźni w wieku od 35 do 55 lat. Tę dramatyczną decyzję podejmują przede wszystkim bezrobotni. Na drugim miejscu znajdują się rolnicy. Przed zmianami ustrojowymi w Polsce wśród rolników odnotowywano najmniej samobójstw.
Mimo narastających problemów Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego pozostaje na papierze. Lekarze zarzucają rządowi, że przez lata nic nie robił w tej dziedzinie. Prof. Marek Jarema z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zwraca uwagę na słabą dostępność leczenia. Jest ona m.in. wynikiem bardzo niskiego poziomu finansowania psychiatrii. Wydatki w tej dziedzinie to zaledwie 3,2 proc. wszystkich środków przeznaczanych przez rząd na ochronę zdrowia. Prof. Jarema przypomina, że narodowy program zakładał wydatki w wysokości 4 proc. A to i tak mniej niż w innych krajach. Na przykład w Wielkiej Brytanii wskaźnik ten wynosi 5 proc. Ponadto
polscy pacjenci nie mają dostępu do nowoczesnych leków. Od lat na listy leków refundowanych nie zostały wpisane specyfiki nowej generacji.
Brak działań rządu w tej dziedzinie jest tym bardziej niezrozumiały, że wydatki państwa związane z chorobami psychicznymi (w tym m.in. świadczenia wypłacane przez ZUS) są 4,5 razy większe niż na leczenie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński