Obchody rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz pokazały, że Polska nie dorasta do miana państwa dojrzałego, zakorzenionego w przeszłości i odpowiedzialnego wobec systemu znaczeń i symboli, jakie kształtują nasz wewnętrzny obraz duchowy. Niezaproszenie na oficjalne uroczystości córki rotmistrza Pileckiego wzbudziło szok i niedowierzanie jedynie wśród ciemnogrodzkiej części opinii publicznej - pisze Tomasz Łysiak w tygodniku „Gazeta Polska”.
Reszta zadowoliła się tłumaczeniem dyrektora muzeum Piotra Cywińskiego, który wyjaśnił, że trudno byłoby
„do wszystkich wysłać zaproszenia”, a jak
„ktoś się zgłosił”, to pracownicy starali się „w ramach wąskiej puli go umieszczać”. Dodał jeszcze kuriozalne:
„Trudno, byśmy wysłali setki tysięcy zaproszeń; trudno też, żebyśmy wybierali sobie, do kogo wysłać, a do kogo nie wysłać”. Otóż, pan dyrektor, człowiek będący zarządcą muzeum z ramienia polskich instytucji rządowych, zapewne „udawał głupiego”.
Jakby nigdy nie słyszał historii Pileckiego, jakby uważał jego pobyt w Auschwitz za coś oczywistego i bez większego znaczenia. A przecież trudno zaprzeczyć, że istnieją w historii cywilizacji postaci symboliczne, tytani ducha wyrastający ponad przeciętność. Poprzez cześć oddawaną takim ludziom jednocześnie uwypukla się i podkreśla postawy szczególne, wyjątkowe w dziejach narodu.
Bohaterowie przeszłości
Gdybyśmy popatrzyli na przeszłość Rzeczypospolitej, to podobnych postaci o charakterze wybitnym znaleźlibyśmy wiele – wszystkie one wnosiły do naszych dziejów coś niezwykłego. Ks. Augustyn Kordecki bohatersko dowodził obroną Jasnej Góry podczas potopu szwedzkiego. Dzisiaj można zobaczyć jego pomnik w okolicach klasztoru.
To trwały ślad pamięci. Nie oznacza on jednak, że ginie pamięć o innych obrońcach sanktuarium – w owym pomniku czcimy także ich oraz to, co czyni z nas, Polaków, naród niezwykły – czyny ponad miarę.
Henryk Pobożny oddał życie za wiarę, za ojczyznę, za całą cywilizację chrześcijańską w bitwie legnickiej roku 1241. Ranny, schwytany przez Mongołów i zawleczony do obozu wroga, został ścięty za to, że nie pokłonił się martwemu mongolskiemu wodzowi. Wyrastał Henryk ponad przeciętność – dlatego Wyspiański „koronował” go w swoim rapsodzie. Pobożny stał się symbolem. Tak jak wielu innych przed nim i po nim, jak ksiądz Piotr Skarga, Jan III Sobieski czy Romuald Traugutt.
Człowiekiem-symbolem czasu zagłady i mroku II wojny światowej jest dla nas, Polaków, rotmistrz Pilecki,
odzwierciedlający POSTAWĘ Polski i jej dzieci wobec Holocaustu. Pozwalając złapać się Niemcom, by dostać się do obozu i zorganizować w nim ruch oporu, a wreszcie światu całemu dać świadectwo tragedii, jaka działa się za drutami – to ręka całej Polski wyciągnięta w stronę więzionych i mordowanych ludzi.
Trzeba postawić pytanie wprost –
czy brak zaproszenia dla rodziny Pileckiego był rzeczywiście przypadkiem i wynikał z niedopatrzenia? Czy też było to po prostu wygodne – umożliwiało bowiem zaprezentowanie całemu światu historii Shoah w odpowiednim wymiarze. Takim, w którym nie ma miejsca dla polskiego bohaterstwa i troski o to, co działo się w fabryce śmierci. Jak zrozumieć wypowiedź o „setkach tysięcy zaproszeń”, skoro wyzwolono z obozu zaledwie 7 tys. więźniów? Czy ranga obchodów byłaby mniejsza, gdyby nie zaproszono jakiegoś następcy tronu, a jego miejsce zajęłaby córka człowieka, którego odwaga i poświęcenie umożliwiły podczas wojny pokazanie całemu światu, czym naprawdę są obozy koncentracyjne? Czy uroczystości były wspanialsze dzięki obecności wnuka najgorszego zbrodniarza Auschwitz?!
Siła pamięci
Ks. Bandurski, charyzmatyczny kapelan legionowy, w kolejną rocznicę śmierci Naczelnika Tadeusza Kościuszki w 1913 r. wygłosił na Wawelu mowę okolicznościową. Przywołał w niej cytat z Krasińskiego
: „Żaden człowiek, co stał się duchem, nie umrze w grobie”. A potem dodał:
„Historia stwierdza, iż żaden bohater nie zginął w niepamięci, żadne imię nie zbladło w pochodzie lat wielu, żadnego przykład nie został bez plonów w posiewie przyszłości”.
O tym, że pamięć o bohaterach buduje polską siłę duchową,
bardzo dobrze wiedzieli bolszewicy i ich potomkowie. Usiłowali tę pamięć zabić. Niszczyli ją na wszelkie sposoby. W Katyniu i Charkowie strzelali w tył głowy tysiącom członków polskiej elity, która w naturalny sposób była „nośnikiem” tej pamięci, a także godności, honoru i czci wobec tego, co dla Polski święte. Zasypani piachem we wspólnych mogiłach, mieli być zapomniani na wieki. Podobnie stalinowscy mordercy czynili z Żołnierzami Wyklętymi, a do nich przecież należy rotmistrz Pilecki. I w końcu, jeśli od lat obserwujemy wysiłki prof. Szwagrzyka, jeśli z drżeniem serca patrzymy na ludzkie kości wydobywane na „Łączce”, na te trumienki czekające na godny wreszcie pochówek, jeśli ze łzami w oczach zastanawiamy się, czy teraz znaleziono szczątki Pileckiego, Szendzielarza czy Fieldorfa, to przyświeca nam myśl, że możemy jeszcze – my, jako pokolenie – odwrócić złe nurty historii, przywrócić pamięć o tych, których kazano nam zapomnieć.
Mówił ks. Bandurski w katedrze wawelskiej o testamencie, jaki pozostawiają bohaterowie:
„Czy rozumiecie, co znaczy słowo bohater? – pytał w uniesieniu kapłan
. – Czy wy wiecie, ile nam wszystkim razem i każdemu z osobna brakuje, ile potrzeba, ile należy zdobywać moralnie, ażeby uróść do miary bohatera? Bohatera, co nie ginie i nie tonie w zapomnieniu? Przed bohaterami takimi społeczeństwa, narody i ludzkość cała czoło schyla, a pamięć ich sławi wytrwale, jakby jasność słońca mając przed sobą. Bohater! Oto patrzcie!”.
Trzeba w tym momencie wyobrazić sobie księdza, który donośnie przemawia pośród królewskich sarkofagów, a głos jego dudni w nawach i porusza serca słuchaczy.
Winien ów głos płynąć i nad groby inne, bez sarkofagów i rzeźbień. Nad kominy Auschwitz, nad lasy katyńskie i nad „Łączkę”, przykrytą gliną ubeckiego pragnienia zabicia pamięci…
Na Wawelu ks. Bandurski wyjaśniał, że data śmierci Kościuszki jest ważna, gdyż wzywa nas do jej czczenia szczególne rozumienie sensu bohaterstwa. Ono właśnie kazało Polakom klękać przed grobem Naczelnika. A dzisiaj każe nam zatrzymywać się 1 sierpnia na ulicach miast, wsłuchując się o godzinie siedemnastej w dźwięk wyjących syren. Te syreny również budują pamięć o bohaterstwie.
Czas poświęcenia
„Bohater nas woła i idziem, my, którzy chcemy naśladować jego życie i wypełniać jego testament we wszystkiem, ale właśnie do bohaterstwa wznieść się nie umiemy… Bohaterstwo z śmiercią nigdy nie schodzi i dlatego bohater nie ginie, żyje wiecznie i dlatego naród, który ma bohaterów, nie przepada, nie tonie, nie gaśnie, a choćby zbladł na chwilę, zajaśnieć na nowo potrafi”.
Tak nawoływał kapłan nad grobem Kościuszki, na dziesięć lat przed tym, jak polscy Legioniści mieli rzucić na stos swoje życie, by wydobyć Ojczyznę z mroków niebytu.
Niech te słowa kazania
dolecą i dzisiaj do tych, którzy sądzą, że obecny czas nie wymaga już żadnych poświęceń: „Wszak dajcie Polsce dziś bohaterów, a cary runą, a wielmoże krzyżackie zaginą i hołd składać będą, a wszystkich trucizn koryta wyschną i serc w narodzie nie będą pysznych, nadętych, samolubnych, serc zwierzęco-ludzkich, serc podłych i nikczemnych.
Gdzież są takie bohatery?
Czyż to bohatery…. Upowite w puch samolubstwa i wygodnictwa, ozłocone szychem karyery i posady dobrze płatnej? Czyż to bohatery, co mącą wodę i truciznę rzucają, krzykacze, co kłam niosą i kłam sieją?”.
I padła odpowiedź najważniejsza:
„A jednak bohater być musi – jeśli Polska ma żyć – a bohaterem tym ma być każdy z nas!”.
Źródło: Gazeta Polska
Tomasz Łysiak