W interesie pana premiera jest, żeby te wyjaśnienia zostały złożone - stwierdziła premier Ewa Kopacz w odpowiedzi na pytanie dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie" o kontrowersje związane z finansowaniem kampanii wyborczej szefa jej doradców politycznych, Jacka Rostowskiego. W odpowiedzi Rostowski wezwał na pomoc... Giertycha.
- Rozumiem, że pan, panie redaktorze, ma pewne informacje, bo pan stwierdził, że pan poseł Jacek Rostowski, były wicepremier, wyłudził pieniądze. Tak? Dobrze zrozumiałam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Ewa Kopacz. Dziennikarz "Codziennej" pytał na konferencji prasowej, czy w związku z podejrzeniem wyłudzenia pieniędzy przy eurokampanii przez Jacka Rostowskiego, premier rozmawiała z Rostowskim na ten temat i jakie wyciągnie wnioski personalne w tej sprawie (
o sprawie pisał "Fakt").
-
Zazdroszczę panu pewności, panie redaktorze, bo rozumiem, że pan Jacek Rostowski na pańskie słowa zareaguje - powiedziała premier Kopacz, sugerując, że pytający ją Samuel Pereira
"nie spytał, tylko postawił zarzuty". Rzeczywiście odpowiedź przyszła szybko. Jacek Rostowski wydał oświadczenie i zapowiedział
"przekazanie sprawy" Romanowi Giertychowi.
Jak informuje współpracownik Ewy Kopacz, pieniądze, jakie otrzymał on z Kancelarii Sejmu oddał, choć częściowo. -
Biuro Poselskie zgłosiło pobyty hotelowe w Kujawsko-Pomorskiem do zwrotu przez Kancelarię Sejmu. Kazałem poinformować Kancelarię Sejmu, że te kwoty zwrócę, i zwróciłem je w połowie grudnia (3.794,00 zł) - pisze Rostowski. Przyznaje jednocześnie, że za trzy pobyty hotelowe pieniędzy nie zwrócił, ponieważ...
"miały miejsce przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i były powiązane z zapoznaniem się z regionem".
ZOBACZ TŁUMACZENIA EWY KOPACZ WS. JACKA ROSTOWSKIEGO
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira