W nowo otwartej strefie płatnego parkowania na warszawskim Mokotowie można dostać mandat... za nic. Rozszerzono bowiem strefę płatnego parkowania, zapominając... o jej oznakowaniu. Mimo braku właściwego oznakowania rzecznik Zarządu Dróg Miejskich (ZDM) ostrzega, że kierowcy „nie mają co liczyć na taryfę ulgową”. Ci zaś są wściekli. Jak tłumaczy nam radny dzielnicy Warszawa-Mokotów Witold Wasilewski, jest to „jeden z przejawów złego zarządzania miastem”.
Od poniedziałku, 3 lutego granice strefy płatnego parkowania niestrzeżonego (SPPN) w Warszawie zostały poszerzone o kolejną część Mokotowa. Od południa strefę ograniczają ulice: Woronicza, Domaniewska i Idzikowskiego; od strony zachodniej ulica Żwirki i Wigury, a od wschodniej ulica Czerniakowska. Od północy nowa strefa graniczy z już istniejąca SPPN rozciągającą się w kierunku centrum stolicy.
Zarząd Dróg Miejskich informuje, że warszawska strefa liczy obecnie ok. 67 tys. miejsc postojowych, w tym ok. 7 tys. to miejsca po jej poszerzeniu. Nowy obszar strefy to także dodatkowych 314 parkomatów.
Od początku stycznia przyjmowane są wnioski o abonamenty od mieszkańców nowego obszaru. Według szacunków żyje tam ok 6,5 tys. osób, którym abonament przysługuje, czyli mieszkańców rozliczających podatek PIT w Warszawie i posiadających samochód.
Mieszkańcy mogą wykupić dwa rodzaje abonamentu: rejonowy i obszarowy. Rejonowy (koszt 30 zł/rocznie) pozwala zaparkować w promieniu 200 m od miejsca zameldowania. Obszarowy (koszt 600 zł/rocznie) pozwala zaparkować na terenie wyznaczonym zgodnie z mapą obszarów abonamentowych w SPPN. Uprawnia także do postoju po obu stronach ulic będących granicami obszarów.
Odsuwając na bok kwestię celowości funkcjonowania SPPN poza ścisłym centrum Warszawy, należy zauważyć, że tym razem poszerzeniu strefy towarzyszą szczególne okoliczności. Pierwszą z nich i chyba decydującą jest kampania prezydencka Rafała Trzaskowskiego, w którą – jak słyszymy kręgów zbliżonych do warszawskiego ratusza – zaangażowanych jest wielu podległych mu urzędników. – Wszyscy mają pracować na Rafała – mówi nam osoba zatrudniona w jednostce podległej urzędowi miasta.
Drugą okolicznością (być może w jakimś sensie wynikającą z tej pierwszej) jest wszechobecny bałagan i niedoróbki, do których zaliczyć można m.in. falstart nowej strefy płatnego parkowania.
Okazuje się, że pomimo wcześniejszych hucznych zapowiedzi, a nawet mimo formalnego już otwarcia nowej SPPN, przedsięwzięcie nie zostało ukończone. W wielu miejscach nie wykonano koniecznych oznaczeń (pionowych i poziomych), które informowałyby o początku i końcu strefy, konieczności wniesienia opłaty, sposobie parkowania, a także w jakich dniach i godzinach wniesienie opłaty jest wymagane.
Może to prowadzić do wielu kosztownych dla mieszkańców lub osób przyjezdnych konsekwencji, bo nietrudno sobie wyobrazić mandat dla kierowcy, który nie zdając sobie sprawy z konieczności wniesienia opłaty, zaparkował… w miejscu, z punktu widzenia prawa o ruchu drogowym, dozwolonym.
Rzecznik ZDM Jakub Dybalski w rozmowie z "Super Expressem" już straszy jednak, że mieszkańcy „nie mają co liczyć na taryfę ulgową”. − W każdym przypadku, gdy nowy obszar miasta jest obejmowany strefą, mamy świadomość, że mieszkańcy muszą się przyzwyczaić do nowych zasad i bierzemy to pod uwagę. Natomiast strefa działa od 3 lutego, ze wszystkimi zasadami z tym związanymi – przestrzegł Dybalski.
Radny dzielnicy Warszawa-Mokotów Witold Wasilewski (PiS), z którym rozmawiał portal Niezalezna.pl, podkreśla, że „wprowadzenie SPPN zawsze pogarsza ogólny bilans miejsc parkingowych”. - Efekt tych działań jest taki, że ludzie parkują w kolejnych, sąsiadujących osiedlach, a następnie to jest powód do poszerzania SPPN. To jest błędne koło – tłumaczy.
Zdaniem radnego, SPPN „uderza z całą pewnością we wszystkich dojeżdżających oraz osoby wynajmujące mieszkania, ale niezameldowane”. – Także w mieszkańców, którzy prowadzą działalność gospodarczą i parkowali np. jakąś niewielką furgonetkę blisko domu – dodał.
- Choć zdania mieszkańców są podzielone, to uważam, że nie jest to dobre rozwiązanie, bo Warszawa staje się miastem tylko dla zamożnych. Strefa jest kosztowna, opłaty są wysokie i zdecydowanie ogranicza to możliwość poruszania się samochodami po mieście
- ocenił.
Jak wskazuje, konsultacje przed wprowadzaniem kolejnych stref są „fikcją”, bo nikt nie pyta mieszkańców czy w ogóle poszerzać SPPN, tylko „o jakieś kwestie drugorzędne”.
Komentując brak oznaczeń miejsc postojowych, mimo że nowa strefa została już oficjalnie otwarta, Wasilewski przyznaje, że radni zamierzają poruszyć tę kwestię podczas najbliższej sesji, która się odbędzie 18 lutego. - Poprosiliśmy nawet przewodniczącego rady o obecność przedstawicieli ZDM-u, bo nie jest jasne, od kiedy mieszkańcy mają płacić – zauważył.
- Nie jest to dokończone i nie ma tu jasnego komunikatu. Zasadniczo, jeżeli nie są wyznaczone miejsca, to płacić nie trzeba, ale nigdy nie wiadomo, kiedy nie przejadą te samochody z radarami i nie wlepią mandatów mieszkańcom
- ubolewa samorządowiec.
Pytany, dlaczego tak się stało, wskazuje na „jeden z przejawów złego zarządzania miastem”.
Strefa płatnego parkowania niestrzeżonego jest w Warszawie od 1999 r. i początkowo obejmowała tylko ścisłe centrum miasta. Po dekadzie została rozszerzona m.in. o Powiśle, Stare i Nowe Miasto. W 2013 r. granica obszaru z parkometrami przesunęła się z Żelaznej do Okopowej na zachodzie, z Koszykowej do Wawelskiej na południu, a na północy zamiast al. Solidarności sięgnęły Dworca Gdańskiego i ronda Radosława oraz fragment Pragi-Północ. Od 2020 r. jej obszar, etapami, zwiększył się dwukrotnie – o część Woli i Pragi-Północ, Żoliborz i Ochotę, pl. Hallera i jego okolice i północny Mokotów. Od 3 lutego 2025 roku strefa powiększyła się o obszary Starego Mokotowa, Wyględowa, Wierzbna, Ksawerowa, Sielc i części Sadyby.
Aby otrzymać abonament mieszkańca, trzeba być zameldowanym na pobyt stały lub czasowy na terenie SPPN, mieć rozliczony podatek PIT za poprzedni rok w Warszawie i być właścicielem, współwłaścicielem lub użytkownikiem samochodu o dopuszczalnej masie całkowitej do 2,5 t lub samochodu osobowego powyżej 2,5 t.