GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Pamięć o niezłomnych kapłanach wciąż zakłamywana

11 lipca 1989 r. w Krynicy Morskiej znaleziono zwłoki ks. Sylwestra Zycha, katolickiego duchownego związanego z opozycją demokratyczną. W 1982 r. został skazany na cztery lata więzienia za „próbę obalenia siłą ustroju PRL”, od 1986 r. był kapelanem Konfederacji Polski Niepodległej. Śledztwo – jak się można spodziewać – nie doprowadziło do ujawnienia sprawców zabójstwa.

Często ograniczamy komunistyczne zbrodnie do okresu głębokiego PRL, do czasów stalinowskich. Tymczasem brutalne morderstwa polityczne miały również miejsce u progu transformacji systemu. Dwaj księża, Stefan Niedzielak i Stanisław Suchowolec, zginęli w styczniu 1989 r., na kilka miesięcy przed obradami okrągłego stołu. Trzeci, ks. Sylwester Zych, stracił życie w lipcu tegoż roku, miesiąc po czerwcowych wyborach do kontraktowego Sejmu. Nie sposób nie łączyć tych trzech wydarzeń. 

Wszystkich trzech kapłanów łączy niestrudzona walka o pamięć i prawdę. Ale nie tylko to – zginęli z rąk „nieznanych sprawców”. Mimo upływu lat od tych tragicznych wydarzeń organom ścigania III RP nie udało się odnaleźć wykonawców zbrodni, a tym bardziej mocodawców. 

Przypomnijmy dokładne daty ich śmierci: ks. Stefan Niedzielak – 20 stycznia 1989 r.; ks. Stanisław Suchowolec – 29 stycznia 1989 r.; ks. Sylwester Zych – 11 lipca 1989 r.

Kapelan AK i WiN

Kim byli? Ks. Stefan Niedzielak – najstarszy z trójki kapłanów – już w czasie niemieckiej okupacji włączył się w walkę o Polskę. Pracę duszpasterską prowadził na terenie Łódzkiego Okręgu AK, był kapelanem Armii Krajowej w czasie Powstania Warszawskiego. Jako współpracownik Delegatury Rządu na Kraj wcześnie poznał raport Czerwonego Krzyża w sprawie mordu katyńskiego i tą wiedzą dzielił się potem z wiernymi. 

Po zakończeniu II wojny światowej ks. Niedzielak nie miał żadnych złudzeń co do zamiarów Sowietów w stosunku do Polski. Wiedział, że w miejsce okupanta z Zachodu pojawił się nowy okupant, tym razem ze Wschodu. Dalsze jego działania były konsekwencją obranej wcześniej drogi. Ks. Niedzielak został kapelanem WiN, organizacji, która dziś jest opluwana przez posłów SLD. 

W latach 80., pamiętając o zbrodniach sowieckiego totalitaryzmu, razem z Wojciechem Ziembińskim i przyjaciółmi stworzył dzieło swego życia – Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie na warszawskich Powązkach. Te wszystkie fakty wpłynęły na decyzję o wydaniu na księdza wyroku śmierci. 

Morderstwo miało też aktualny wymiar polityczny. W tym samym dniu obradowała w Gdańsku Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność”, za kilka dni miało się odbyć spotkanie w Magdalence, przygotowujące okrągły stół. Opinię publiczną trzeba było zastraszyć… 

Przyjaciel ks. Jerzego

Dziewięć dni później zginął ks. Stanisław Suchowolec, kapelan podlaskiej Solidarności. Początkowo był wikarym w Suchowoli, rodzinnej miejscowości ks. Jerzego Popiełuszki. Ci dwaj kapłani musieli się spotkać. Mimo różnicy wieku (ks. Jerzy był starszy o 11 lat) zaprzyjaźnili się. Dla „nieznanych sprawców” ten fakt miał niebagatelne znaczenie. Miesiąc po mszy w suchowolskim kościele, którą odprawiał ks. Suchowolec, a homilię głosił ks. Popiełuszko, ten ostatni został zamordowany. Był rok 1984. Stanisławowi Suchowolcowi dane było żyć jeszcze niecałe sześć lat…

Na msze za ojczyznę do Suchowoli – podobnie jak do kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu – zaczęły ściągać tłumy wiernych. Dwa lata później ks. Suchowolec przeniósł się do parafii w dzielnicy Białegostoku – Dojlidy. SB jednak czuwała. Mimo powtarzających się coraz częściej gróźb („Zdechniesz jak Popiełuszko”) nie zrezygnował z działalności patriotycznej – nadal, z jeszcze większym zaangażowaniem, odprawiał msze za ojczyznę. Chciał kontynuować dzieło ks. Jerzego i kultywować pamięć o zamordowanym kapelanie Solidarności. 

Kres przyszedł pod koniec stycznia 1989 r. Oficjalnym powodem śmierci Stanisława Suchowolca było... zatrucie tlenkiem węgla, które miało być spowodowane pożarem wywołanym awarią termowentylatora. Prokurator stwierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek. 

Tyle że owego tragicznego dnia w mieszkaniu ks. Suchowolca był widziany ostrzyżony na krótko, nieznajomy mężczyzna w wieku ok. 40 lat. Rysopis napastnika został dokładnie odtworzony. Mimo to – podobnie jak w przypadku ks. Niedzielaka – do dziś sprawcy mordu pozostają poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości III RP.

„Ksiądz terrorysta”

Wydawało się, że po podpisaniu umów okrągłego stołu metody policyjnego terroru rodem z PRL przeszły do lamusa. Tymczasem gdy świętowaliśmy jeszcze zwycięstwo w czerwcowych wyborach do Sejmu – choć entuzjazm na pewno byłby większy, gdyby nie narzucony społeczeństwu kontrakt – doszło do kolejnej zbrodni politycznej. Ofiarą znowu padł duchowny. Ks. Sylwester Zych w chwili śmierci miał 39 lat. Dla niego rok 1989 też był przełomem, ale pojmowanym w zupełnie innych kategoriach.

Kilka lat wcześniej, w 1982 r., ks. Zych udzielił pomocy młodym ludziom, którzy nie pogodzili się z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Wiedział, że po zdobyciu broni chcieli odbić internowanych kolegów. Wiedział również, że w trakcie próby kradzieży owej broni zginął przypadkowo milicjant. Tym bardziej zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie grożą zarówno im, jak i jemu. 

Ludowa władza skrzętnie wykorzystała sytuację, wreszcie miała haka na niepokornego kapłana. Z kapłana zrobiono terrorystę i przywódcę związku zbrojnego, a po wyroku wsadzono na prawie 5 lat do więzienia. Sylwester Zych długo wolnością się nie nacieszył. „Nieznani sprawcy” co jakiś czas dawali mu do zrozumienia, że wkrótce umrze. 11 lipca 1989 r. ich groźby się spełniły. Czy była to ostatnia ofiara komunizmu?

Bez wyznania win?

Walka komunistycznego reżimu z polskim Kościołem sięga lat wcześniejszych. Wystarczy przypomnieć represjonowanie kard. Stefana Wyszyńskiego i biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Obaj, bezskutecznie, byli zmuszani do zaprzestania duszpasterskiej posługi, czyli – jak tego chciały władze – „antypaństwowej działalności”. Za brak pokory wobec włodarzy PRL zapłacili prześladowaniami i więzieniem. 

Mieli „szczęście”, że nie zginęli z rąk „nieznanych sprawców”. W ich przypadku winnych – prawdopodobnie ze względu na karencję czasową – udało się ustalić.

Inaczej jest z trzema kapłanami, których zamordowano u zarania niepodległości. Kto jest odpowiedzialny za ich śmierć? Wbrew pozorom odpowiedź nie jest trudna – za wszystkimi zbrodniami stało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Szefem resortu był wówczas Czesław Kiszczak – w III RP rzekomo zbyt chory, aby stanąć przed sądem. 
Nie przeszkadzało mu to jednak udzielić wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Adam Michnik wybaczył swojemu dawnemu oprawcy. Czynił to rzekomo w imieniu nas wszystkich. Czy również w imieniu trzech niezłomnych księży – Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha? 

Chyba nie, gdyż w wywiadzie nie było o nich ani słowa. Trudno zresztą przypuszczać, aby zgodzili się na rozgrzeszenie bez uprzedniego wyznania win.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz M. Płużański