Już nawet wysoko postawieni zachodni politycy mówią o konfrontacji wolnego świata z osią zła: Rosja–Korea Północna–Iran, wspieraną przez Chiny. Czy przypomina ona zimną wojnę z lat 1945–1989? Tylko na pierwszy rzut oka.
Podczas gdy wielu światowych polityków i publicystów mówi ze zgrozą, że światu grozi III wojna światowa, rosyjski emigrant, dysydent, dziennikarz śledczy Stanisław Biełkowski utrzymuje, że globalny konflikt już trwa od co najmniej dekady – i nie jest to III wojna światowa, lecz już IV, bo zimną wojnę z czasów konfrontacji między Zachodem a komunizmem sowieckim uznaje on za III wojnę światową. Trudno nie odmówić mu racji, gdyż nazwa „zimna wojna” bywa myląca. Nie jest to oczywiście wojna taka jak dwie wcześniejsze, ale czy na pewno nie ma podobieństw? Tamte toczyły się głównie w Europie, a większość świata nie została dotknięta działaniami bojowymi. Podczas ostatniej zimnej wojny walki nie toczyły się w Europie, ale miliony ludzi ginęły na innych kontynentach. Były to wojny zastępcze między USA a ZSRS, bez udziału żołnierzy tych mocarstw. A co z takimi przypadkami, jak Wietnam czy Afganistan? Tam globalne mocarstwa zaangażowały się bezpośrednio.
W obecnych czasach wojna toczy się, jak wiadomo, w Europie. Niby tylko w jednym kraju, na Ukrainie, ale dotyka ona, choćby gospodarczo, cały świat. I nie ma wątpliwości, że przeciwko Europie i całemu wolnemu światu prowadzona jest dodatkowo wojna hybrydowa, w której giną nie tylko umysły, lecz także ludzie – choćby ofiary zamachów terrorystycznych. W krajach dyktatorskich też toczy się wewnętrzna wojna – reżimu z narodem, a raczej tą jego częścią, która chce wciąż wolności, mimo straszliwych represji. W tej wojnie wytoczonej własnemu społeczeństwu w Rosji, Iranie, na Białorusi czy w Chinach są ofiary śmiertelne, z których najbardziej bodaj znaną jest oczywiście Aleksiej Nawalny.
Poza Europą „gorące fronty” wspomnianej IV wojny światowej to Bliski Wschód i potencjalnie Tajwan. Na razie na więcej współczesnej osi zła nie stać. I to jest właśnie różnica między obecną zimną wojną a tą poprzednią sprzed czterech dekad. Związek Sowiecki i jego satelity miały dużo większe możliwości wojskowe, ideologiczne i gospodarcze. To paradoks, bo wydaje się, że Chiny są dużo bogatsze. To prawda, ale jednocześnie zależne gospodarczo od Zachodu, tak samo zresztą jak tenże jest zależny gospodarczo od Pekinu. Światowy komunizm miał też nieporównanie większą ideologiczną siłę rażenia. W Polsce do końca tego nie rozumiemy, ale naprawdę porywał dużą część ludzkości, w tym największych artystów i polityków. Dziś Rosja, Chiny czy Iran – poza brutalną przemocą, nienawiścią do Zachodu i jakimiś pseudomistycznymi majaczeniami irańskich ajatollahów czy Aleksandra Dugina – nie są żadną atrakcyjną ofertą dla mas. Wychwalają je głównie do cna cyniczni politycy, korupcjoniści lub ludzie i środowiska odklejeni od rzeczywistości, tudzież płatni agenci. Co innego biznes, ale w tym aspekcie trudno mówić o jakichkolwiek wartościach lub poglądach. Liczy się pieniądz.
To, co proponują Władimir Putin i do pewnego stopnia Chiny, to w najlepszym razie XIX-wieczne klisze geopolityczne. Nie mówiąc o Iranie ani Korei Północnej, które są ideowo kompletnie zacofane. Nic nowego, nic odkrywczego. Dlatego obecna oś zła nie stanowi aż takiego zagrożenia jak w przeszłości ZSRS i komunistyczne Chiny, które współpracę z Europą Zachodnią zintensyfikowały w latach 70. XX w.
Problem jednak polega na tym, że Zachód też jest ideowo, gospodarczo i przede wszystkim demograficznie znacznie słabszy niż kilka dekad temu. Nie wyróżnia się wielkimi ideami, które dałyby mu taką siłę, jak zwłaszcza w drugiej połowie XX w. Wyniszczające wojny kulturowe, różne polityczne „konflikty domowe” oraz słabość i mały format obecnych przywódców europejskich są tego dowodami. Pojawiają się różne pomysły skrajnie lewicowe i ultraprawicowe, ale poza resentymentem nic w nich tak naprawdę nie ma. Tylko opakowanie.
Ale jest jedna wieczna idea, która daje Zachodowi przewagę – nieoczywista, każdy inaczej ją pojmuje. Chodzi oczywiście o wolność. Idea wolności jest wszechpotężna. Ważne, że – jak wskazywał papież Jan Paweł II – była to bardziej wolność do czynienia dobra i niezwykłych rzeczy niż wolność od różnych zniewoleń. „Wolność od” też jest oczywiście bardzo ważna. Na przykład Ukraińcy walczą o wolność od Rosji, od tyranii. W imię tych samych wartości Zachód pomaga naszym wschodnim sąsiadom. Jednakże zarówno Ukraińcom, jak i narodom, które ich wspierają, brakuje wciąż idei, pojęcia, czego jeszcze chcemy i do czego dążymy. Jaki świat chcemy zbudować, gdy – przecież w to wierzymy – w końcu pokonamy Rosję i inne dyktatury albo zmusimy je do przeprowadzenia zmian? Tak jak to się stało np. w latach 80. i 90. Wtedy jednak, jak to nazwał Samuel P. Huntingon, po „trzeciej fali demokratyzacji” nie pojawiła się żadna wielka nowa idea z wyjątkiem neoliberalizmu, który zresztą marnie skończył.
Minęło tyle lat, a Zachód wciąż nie ma nowych wielkich pomysłów na siebie i świat. Nie chodzi przecież o to, żeby była jakaś jedna odgórna myśl, jak w krajach totalitarnych. Nie ma jednak nawet konkurencji dla ciekawych idei. Warto podkreślić, że jeszcze nie stoimy na straconej pozycji, gdyż za każdym razem nasz krąg cywilizacyjny znajdował nowe siły i przezwyciężał kryzysy. Nie ma wątpliwości, że tak będzie i tym razem. Obecna wojna już spowodowała zmiany sposobu myślenia i zachowania. Pierwszy przykład z brzegu – stosunek do wojska i zbrojeń. Dziś każdy przytomny zamierza wydawać ogromne środki na armię, epoka resetu z Moskwą runęła jak domek z kart.
Wspomniany Biełkowski przekonuje, że Zachód ponownie znajdzie siłę w chrześcijaństwie, ale nie rozumianym wąsko, instytucjonalnie, ideologicznie, politycznie, ale interpretowanym dynamicznie. Wierze, mającej możliwość łączenia różnych ludzi i różnych światów, mobilizowania do działania. Inaczej jest w krajach rządzonych przez tyranów, które zamieniły się już w cmentarzysko idei, skoro nie ma tam życia. Dyktatorzy powołują się na religie, ale w sposób celowy wykorzystują je przedmiotowo. I dlatego wcześniej czy później przegrają, choć przed tym faktem ich polityka doprowadzi do śmierci wielu ludzi.
Autor jest dziennikarzem TV Biełsat