Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Unijny pakt: tysiące migrantów, miliardowe kary. Tak będzie wyglądała "uśmiechnięta Polska"

W przyjętych dziś przez Parlament Europejski zapisach paktu migracyjnego jest furtka, która może zobowiązać Polskę rokrocznie do relokacji 20 tysięcy przybyszów lub do regularnego płacenia Brukseli kwoty aż 400 milionów euro (1,7 mld zł). Ale relokacja nielegalnych uchodźców i podatek migracyjny to nie wszystko. Eurokomisarze nawet nie ukrywają, że chcą, by na terytorium Unii Europejskiej wjeżdżało co roku 4,5 mln legalnych imigrantów.

Semantyczne wygibasy i prawne kruczki stały się zasadą dyskusji o pakcie migracyjnym
Semantyczne wygibasy i prawne kruczki stały się zasadą dyskusji o pakcie migracyjnym
Photo: Gémes Sándor/SzomSzed, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0> - Wikimedia Commons

Parlament Europejski przyjął dziś pakt migracyjny - dziesięć tekstów legislacyjnych w celu zreformowania europejskiej polityki migracyjnej i azylowej zgodnie z ustaleniami z państwami członkowskimi UE.

Aby pomóc krajom UE znajdującym się pod tzw. presją migracyjną, inne państwa członkowskie wniosą obowiązkowo swój wkład poprzez relokację osób ubiegających się o azyl lub korzystających z ochrony międzynarodowej na swoje terytorium albo wniesienie wkładu finansowego.

Gdy UE uruchamiała w latach 2015-2016 poprzedni system mający na celu redystrybucję osób ubiegających się o azyl z krajów "pierwszej linii" do innych państw członkowskich, przewodniczącym Rady Europejskiej był właśnie Tusk. Z planu zrezygnowano wtedy wyłącznie z powodu silnego oporu Polski (rządzonej przez PiS) oraz Węgier. "Relokacja jest i będzie jednym z kluczowych elementów europejskiego rozwiązania kryzysu" - mówił wówczas Donald Tusk, dodając, że "w tym aspekcie potrzebujemy solidarności". 

Obowiązkowa solidarność

"Unia, tworząc przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, powinna zapewnić brak kontroli osób na granicach wewnętrznych oraz opracować wspólną politykę azylową, imigracyjną i zarządzania granicami zewnętrznymi Unii, opartą na solidarności i sprawiedliwym podziale odpowiedzialności między państwami członkowskimi, sprawiedliwą wobec obywateli państw trzecich i bezpaństwowców oraz zgodną z prawem międzynarodowym i unijnym, w tym z prawami podstawowymi"

- tak w dokumentach paktu migracyjnego tłumaczy się sens przyjętego dziś porozumienia.

Poza technicznymi aspektami polityki azylowej (usprawnienie procedur granicznych, współpraca z krajami pochodzenia migrantów itd.) kluczowym elementem paktu jest tzw. mechanizm solidarnościowy.

We wniosku, nad którym głosowano, czytamy (podkreślenia autorstwa redakcji):

"Aby zapewnić sprawiedliwy podział odpowiedzialności, solidarność zapisaną w art. 80 TFUE (Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej) oraz równowagę wysiłków między państwami członkowskimi, należy ustanowić obowiązkowy mechanizm solidarności, który zapewni skuteczne wsparcie państwom członkowskim znajdującym się pod presją migracyjną oraz zagwarantuje szybki dostęp do sprawiedliwych i skutecznych procedur przyznawania ochrony międzynarodowej. Mechanizm taki powinien przewidywać różne rodzaje środków solidarności o równej wartości oraz powinien być elastyczny i zdolny do szybkiego dostosowania się do zmieniającego się charakteru wyzwań migracyjnych. Reakcja solidarnościowa powinna być opracowywana indywidualnie dla każdego przypadku, aby była dostosowana do potrzeb danego państwa członkowskiego".

A więc: "mechanizm solidarności" jest obowiązkowy. Z niemal wszystkich relacji i komunikatów prasowych, w których mowa jest o konkretach wynikających z paktu migracyjnego, dowiadujemy się, że zgodnie z nowym systemem kraje UE co roku będą musiały przyjąć pewną liczbę migrantów z łącznej puli 30 tys. osób uchodźców lub - w razie odmowy - wpłacić co najmniej 20 tys. euro na osobę do funduszu UE. Na Polskę - według tych wyliczeń - wypadałoby 2000 migrantów rocznie. Co w razie wyboru alternatywnego "środka solidarności", czyli pieniędzy, oznaczałoby konieczność corocznego ponoszenia kosztów w wysokości ok. 40 mln euro.

"Przynajmniej" - słowo-klucz

Te liczby to jednak tylko zasłona dymna. W dokumentach można znaleźć następujący fragment (wszystkie podkreślenia autorstwa redakcji): "Rodzaje i skala liczbowa środków określonych we wniosku Komisji powinny co najmniej odpowiadać rocznym minimalnym progom dla relokacji i środków finansowych, które należy określić w niniejszym rozporządzeniu, aby zapewnić przewidywalne planowanie przez wnoszące wkład państwa członkowskie oraz minimalne gwarancje dla państw członkowskich korzystających z pomocy. Tam, gdzie zostanie to uznane za konieczne, wniosek Komisji może określać wyższe roczne liczby dla relokacji lub środków finansowych". Okazuje się więc, że roczne progi dotyczące liczby rozdzielanych migrantów (30 tys.) to ledwie wartość minimalna, a Komisja Europejska może (gdy uzna to za "konieczne) tę pulę dowolnie zwiększyć. 

Nieco dalej w omawianym dokumencie (art. 7c, ust. 2 rozporządzenia) powtórzono to dobitniej: "We wniosku Komisji dotyczącym aktu wykonawczego Rady określa się całkowitą roczną liczbę wymaganych relokacji i wkładów finansowych na rzecz puli solidarnościowej na poziomie Unii, która wynosi przynajmniej: (a) 30 000 na relokację; (b) 600 mln EUR na wkład finansowy". A w ustępie 3 dodano:

"Komisja może określić wyższą liczbę relokacji i wkładów finansowych niż te przewidziane w ust. 2 i może określić inne formy solidarności [...] w zależności od potrzeb w zakresie takich środków wynikających ze szczególnych wyzwań w obszarze migracji w danym państwie członkowskim".

Ile faktycznie zapłacimy (lub przyjmiemy)

Według oficjalnych danych Komisji Europejskiej tylko między styczniem a wrześniem 2023 r. do UE nielegalnie dostało się ponad 281 tys. migrantów.

Warto zauważyć, że dane te nie odzwierciedlają dokładnej liczby nielegalnych imigrantów, którzy pozostają na terytorium UE, ponieważ nie uwzględniają osób, które mogły zostać zarejestrowane po przekroczeniu granicy, ani tych, którzy wtargnęli na terytorium UE niezauważeni przez służby. Ponadto niektóre z tych osób mogą ubiegać się o azyl lub inne formy ochrony, co może zmienić ich status prawny z "nielegalnych imigrantów" na legalnie przebywających uchodźców lub osoby o innym statusie ochronnym. Parę miesięcy temu minister spraw wewnętrznych Chorwacji Davor Božinović - prezentując raport na temat bezprawnej migracji - oświadczył, że w 2023 r. na terytorium Unii Europejskiej trafiło nielegalnie ponad milion ludzi! Widać więc, że zaprezentowana w unijnych dokumentach minimalna roczna pula imigrantów do relokacji, wynosząca 30 tys. osób, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. 

Jeśli założyć, że zostanie ona urealniona, czyli powiększona do oficjalnych szacunków około 300 tys. osób - a tylko przy takim urealnieniu mechanizm solidarnościowy miałby przecież sens - Polska będzie zobowiązana do przyjmowania... 20 tys. osób rocznie. A jeżeli odmówi, to przy adekwatnym powiększeniu puli uchodźców - podkreślmy: taką swobodę dają Brukseli zaakceptowane zapisy paktu migracyjnego - Polacy płacić będą rokrocznie 400 mln euro, co w przeliczeniu na złotówki daje 1,7 miliarda.

4,5 mln imigrantów rocznie? 

Z jednej strony w pakcie migracyjnym zawarto zapisy o zaostrzeniu procedur azylowych, z drugiej - jest wiele ułatwień powodujących, że imigranci uznawani dotychczas za "nielegalnych" będą mogli dość łatwo przenieść się do Europy i zalegalizować swój pobyt. Dotyczy to m.in. łączenia rodzin (cytat z rozporządzenia: "przepisy dotyczące dowodów powinny umożliwić szybsze niż dotychczas łączenie rodzin. Należy zatem wyjaśnić, że formalne dowody, takie jak oryginalne dokumenty dowodowe i testy DNA, nie powinny być konieczne w przypadkach, gdy poszlaki są spójne, weryfikowalne i wystarczająco szczegółowe, aby ustalić odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej").

O tym, że liczba "legalizowanych" migrantów będzie rosnąć, a UE akceptuje ten proces, świadczą takie wypowiedzi jak słowa eurokomisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson, która w styczniu 2024 r. obwieściła, że do Europy powinno wjeżdżać rocznie 4,5 mln legalnych imigrantów! "Bez migracji będziemy głodować, ponieważ potrzebujemy migracji, ale potrzebujemy jej w uporządkowany sposób [...] legalna migracja działa bardzo dobrze, muszę powiedzieć, ale to nie wystarczy, ponieważ z powodów demograficznych liczba ludności aktywnej zawodowo w UE będzie spadać o milion rocznie, co oznacza, że legalna migracja zagranicznych pracowników musiałaby wzrosnąć o mniej więcej milion rocznie, a zrobienie tego w uporządkowany sposób jest prawdziwym wyzwaniem" - zaznaczyła szwedzka polityk".

Johansson dodała, że dobre zarządzanie migracją "naprawdę pomogłoby ludziom zintegrować się i osiedlić w społeczeństwie, gdzie powinni być mile widziani, i naprawdę zgadzam się z premierem [Grecji] Mitsotakisem mówiącym, że istnieje również trucizna, którą jest ksenofobia i rasizm, i musimy się z tym uporać, ponieważ to właśnie ta trucizna w społeczeństwie utrudni wszelkie dobre wyniki, jakie możemy uzyskać dzięki dobremu zarządzaniu migracją".

 



Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska

Grzegorz Wierzchołowski