W przyjętych dziś przez Parlament Europejski zapisach paktu migracyjnego jest furtka, która może zobowiązać Polskę rokrocznie do relokacji 20 tysięcy przybyszów lub do regularnego płacenia Brukseli kwoty aż 400 milionów euro (1,7 mld zł). Ale relokacja nielegalnych uchodźców i podatek migracyjny to nie wszystko. Eurokomisarze nawet nie ukrywają, że chcą, by na terytorium Unii Europejskiej wjeżdżało co roku 4,5 mln legalnych imigrantów.
Parlament Europejski przyjął dziś pakt migracyjny - dziesięć tekstów legislacyjnych w celu zreformowania europejskiej polityki migracyjnej i azylowej zgodnie z ustaleniami z państwami członkowskimi UE.
Aby pomóc krajom UE znajdującym się pod tzw. presją migracyjną, inne państwa członkowskie wniosą obowiązkowo swój wkład poprzez relokację osób ubiegających się o azyl lub korzystających z ochrony międzynarodowej na swoje terytorium albo wniesienie wkładu finansowego.
Gdy UE uruchamiała w latach 2015-2016 poprzedni system mający na celu redystrybucję osób ubiegających się o azyl z krajów "pierwszej linii" do innych państw członkowskich, przewodniczącym Rady Europejskiej był właśnie Tusk. Z planu zrezygnowano wtedy wyłącznie z powodu silnego oporu Polski (rządzonej przez PiS) oraz Węgier. "Relokacja jest i będzie jednym z kluczowych elementów europejskiego rozwiązania kryzysu" - mówił wówczas Donald Tusk, dodając, że "w tym aspekcie potrzebujemy solidarności".
- tak w dokumentach paktu migracyjnego tłumaczy się sens przyjętego dziś porozumienia.
Poza technicznymi aspektami polityki azylowej (usprawnienie procedur granicznych, współpraca z krajami pochodzenia migrantów itd.) kluczowym elementem paktu jest tzw. mechanizm solidarnościowy.
We wniosku, nad którym głosowano, czytamy (podkreślenia autorstwa redakcji):
A więc: "mechanizm solidarności" jest obowiązkowy. Z niemal wszystkich relacji i komunikatów prasowych, w których mowa jest o konkretach wynikających z paktu migracyjnego, dowiadujemy się, że zgodnie z nowym systemem kraje UE co roku będą musiały przyjąć pewną liczbę migrantów z łącznej puli 30 tys. osób uchodźców lub - w razie odmowy - wpłacić co najmniej 20 tys. euro na osobę do funduszu UE. Na Polskę - według tych wyliczeń - wypadałoby 2000 migrantów rocznie. Co w razie wyboru alternatywnego "środka solidarności", czyli pieniędzy, oznaczałoby konieczność corocznego ponoszenia kosztów w wysokości ok. 40 mln euro.
Te liczby to jednak tylko zasłona dymna. W dokumentach można znaleźć następujący fragment (wszystkie podkreślenia autorstwa redakcji): "Rodzaje i skala liczbowa środków określonych we wniosku Komisji powinny co najmniej odpowiadać rocznym minimalnym progom dla relokacji i środków finansowych, które należy określić w niniejszym rozporządzeniu, aby zapewnić przewidywalne planowanie przez wnoszące wkład państwa członkowskie oraz minimalne gwarancje dla państw członkowskich korzystających z pomocy. Tam, gdzie zostanie to uznane za konieczne, wniosek Komisji może określać wyższe roczne liczby dla relokacji lub środków finansowych". Okazuje się więc, że roczne progi dotyczące liczby rozdzielanych migrantów (30 tys.) to ledwie wartość minimalna, a Komisja Europejska może (gdy uzna to za "konieczne) tę pulę dowolnie zwiększyć.
Nieco dalej w omawianym dokumencie (art. 7c, ust. 2 rozporządzenia) powtórzono to dobitniej: "We wniosku Komisji dotyczącym aktu wykonawczego Rady określa się całkowitą roczną liczbę wymaganych relokacji i wkładów finansowych na rzecz puli solidarnościowej na poziomie Unii, która wynosi przynajmniej: (a) 30 000 na relokację; (b) 600 mln EUR na wkład finansowy". A w ustępie 3 dodano:
Według oficjalnych danych Komisji Europejskiej tylko między styczniem a wrześniem 2023 r. do UE nielegalnie dostało się ponad 281 tys. migrantów.
Warto zauważyć, że dane te nie odzwierciedlają dokładnej liczby nielegalnych imigrantów, którzy pozostają na terytorium UE, ponieważ nie uwzględniają osób, które mogły zostać zarejestrowane po przekroczeniu granicy, ani tych, którzy wtargnęli na terytorium UE niezauważeni przez służby. Ponadto niektóre z tych osób mogą ubiegać się o azyl lub inne formy ochrony, co może zmienić ich status prawny z "nielegalnych imigrantów" na legalnie przebywających uchodźców lub osoby o innym statusie ochronnym. Parę miesięcy temu minister spraw wewnętrznych Chorwacji Davor Božinović - prezentując raport na temat bezprawnej migracji - oświadczył, że w 2023 r. na terytorium Unii Europejskiej trafiło nielegalnie ponad milion ludzi! Widać więc, że zaprezentowana w unijnych dokumentach minimalna roczna pula imigrantów do relokacji, wynosząca 30 tys. osób, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Jeśli założyć, że zostanie ona urealniona, czyli powiększona do oficjalnych szacunków około 300 tys. osób - a tylko przy takim urealnieniu mechanizm solidarnościowy miałby przecież sens - Polska będzie zobowiązana do przyjmowania... 20 tys. osób rocznie. A jeżeli odmówi, to przy adekwatnym powiększeniu puli uchodźców - podkreślmy: taką swobodę dają Brukseli zaakceptowane zapisy paktu migracyjnego - Polacy płacić będą rokrocznie 400 mln euro, co w przeliczeniu na złotówki daje 1,7 miliarda.
Z jednej strony w pakcie migracyjnym zawarto zapisy o zaostrzeniu procedur azylowych, z drugiej - jest wiele ułatwień powodujących, że imigranci uznawani dotychczas za "nielegalnych" będą mogli dość łatwo przenieść się do Europy i zalegalizować swój pobyt. Dotyczy to m.in. łączenia rodzin (cytat z rozporządzenia: "przepisy dotyczące dowodów powinny umożliwić szybsze niż dotychczas łączenie rodzin. Należy zatem wyjaśnić, że formalne dowody, takie jak oryginalne dokumenty dowodowe i testy DNA, nie powinny być konieczne w przypadkach, gdy poszlaki są spójne, weryfikowalne i wystarczająco szczegółowe, aby ustalić odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej").
O tym, że liczba "legalizowanych" migrantów będzie rosnąć, a UE akceptuje ten proces, świadczą takie wypowiedzi jak słowa eurokomisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson, która w styczniu 2024 r. obwieściła, że do Europy powinno wjeżdżać rocznie 4,5 mln legalnych imigrantów! "Bez migracji będziemy głodować, ponieważ potrzebujemy migracji, ale potrzebujemy jej w uporządkowany sposób [...] legalna migracja działa bardzo dobrze, muszę powiedzieć, ale to nie wystarczy, ponieważ z powodów demograficznych liczba ludności aktywnej zawodowo w UE będzie spadać o milion rocznie, co oznacza, że legalna migracja zagranicznych pracowników musiałaby wzrosnąć o mniej więcej milion rocznie, a zrobienie tego w uporządkowany sposób jest prawdziwym wyzwaniem" - zaznaczyła szwedzka polityk".
Johansson dodała, że dobre zarządzanie migracją "naprawdę pomogłoby ludziom zintegrować się i osiedlić w społeczeństwie, gdzie powinni być mile widziani, i naprawdę zgadzam się z premierem [Grecji] Mitsotakisem mówiącym, że istnieje również trucizna, którą jest ksenofobia i rasizm, i musimy się z tym uporać, ponieważ to właśnie ta trucizna w społeczeństwie utrudni wszelkie dobre wyniki, jakie możemy uzyskać dzięki dobremu zarządzaniu migracją".
Zapraszamy do @RepublikaTV na program #wpunkt w którym gośćmi Katarzyny Gójskiej będą: @waldemar_buda, @jakubiak_marek, @PatrykJaki oraz Waldemar #Witkowski.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) April 10, 2024
Start o 20:30 również online na https://t.co/FwK1Ks7wM6 pic.twitter.com/DRhnoN8bQf