Mówiąc o chrześcijanach w Ziemi Świętej, przewodniczący polskiej sekcji stowarzyszenia „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” ksiądz profesor Waldemar Cisło stwierdził, że jest ona bardzo trudna, gdyż radykalni Żydzi (w tym przedstawiciele władz) są wobec nich agresywni, podczas gdy „strona palestyńska” uważa ich – jako niemuzułmanów – po prostu za obcy element. Ksiądz Cisło dodał, iż obawia się, że w związku z tym wszystkim chrześcijanie wybiorą „ostateczną drogę ratunku”, czyli ucieczkę z Izraela i terenów palestyńskich.
Jak obecnie wygląda sytuacja chrześcijan w Ziemi Świętej? W końcu większość z nich to Palestyńczycy. A wiemy, że teraz na terenie Strefy Gazy toczy się wojna z palestyńską organizacją Hamas z powodu jej ataku na Izrael.
Jeszcze przed wspomnianą przez pana eskalacją palestyńsko-izraelskiego konfliktu sytuacja chrześcijan była bardzo trudna. Bo pamiętajmy, że w Izraelu doszły do władzy radykalne ugrupowania, które bardzo chętnie manifestowały swoją niechęć zarówno do chrześcijan, jak i do Palestyńczyków.
Przecież tuż przed eskalacją, czyli przed 7 października, doszły do nas bardzo smutne informacje. Chociażby o atakach na polskie klasztory sióstr Elżbietanek. Było też naruszanie nietykalności cielesnej księży i zakonników, którzy chodzili po ulicach Jerozolimy w sutannach czy w habitach.
Symptomatyczne było to, że jeden z dziennikarzy przeprowadził prowokację, zakładając habit zakonny. I po kilku minutach został opluty zarówno przez żołnierza, jak i przez policjanta. To bardzo niebezpieczne i niepokojące. Bo do tej pory, jeśli były jakieś formy agresji ze strony radykalnych Żydów, to ze strony oficjalnych władz raczej agresji nie było. Ale to, co się wydarzyło w Strefie Gazy, przykryło wszystkie debaty na ten temat. Tak samo jak inne wewnętrzne kwestie Izraela, które zeszły na dalszy plan.
Podzielę się teraz moimi wrażeniami stamtąd. Bo na początku grudnia byłem w Betlejem i w Jerozolimie. I to, co widziałem, był porażające i bardzo smutne: pozamykano wszystkie sklepy, puste ulice, przerażająca cisza. Tymczasem rok temu przed Bazyliką Narodzenia były już grupy skautów, śpiewał chór, ubierano choinkę. Panował taki przyjemny rumor oznaczający przygotowanie do Świąt. A teraz jest pusto i cicho!
Podobnie zresztą jak w Jerozolimie. Ci z państwa, którzy pamiętają uliczki wiodące do Bazyliki Grobu Pańskiego, wiedzą, jak to wyglądało. A teraz wszędzie pozamykane sklepy i okiennice. I pustka! Przerażająca cisza! Żeby państwu uświadomić to, jak wygląda sytuacja, powiem, że w Bazylice Grobu było nas osiem osób i odprawiliśmy mszę świętą na płycie Grobu Pańskiego. To był jedyny „plus” tej sytuacji. Bo wcześniej nie moglibyśmy odprawić Eucharystii w tym miejscu.
A teraz przytoczę jeszcze opinie kardynała Pizzaballi - łacińskiego patriarchy Jerozolimy, którego bardzo niepokoją dwie sprawy.
Pierwsza to odcięcie chrześcijanom wszystkich źródeł dochodu. Przecież wiemy, że głównym źródłem dochodu dla chrześcijan żyjących w Ziemi Świętej jest ruch pielgrzymkowy i turystyczny. Tymczasem on zamarł. Bo pamiętajmy, że jak są różne niepokoje, intifady, to wtedy najbardziej cierpi wspomniany przeze mnie ruch. Wszak każdy boi się o swoje bezpieczeństwo. I wiadomo, że wszystkie biura turystyczne wstrzymują ruch i on zamiera.
A w ten sposób zamiera też źródło dochodów: usługi hotelarskie, transportowe, sprzedaż wyrobów z drzewa oliwnego. I to jest jeden - bardzo niebezpieczny dla chrześcijan - aspekt obecnej sytuacji.
Drugi to fakt, iż ze względu na bezpieczeństwo Izrael zawiesił pozwolenie na pracę dla wszystkich Palestyńczyków. W tym chrześcijan. Więc oni nie mogą przyjeżdżać na teren Izraela po to, aby pracować.
Chrześcijanie zatem właściwie zostali bez żadnego źródła utrzymania. W tym kontekście, przypomnę nasz, często powtarzany w Polsce apel: jeżeli państwo jeździcie do Ziemi Świętej jako pielgrzymi czy turyści, pamiętajcie o tym, żeby korzystać z chrześcijańskich usług turystycznych: hoteli i usług przewozowych. Kupujcie też od chrześcijan pamiątki, które oni wyrabiają z drzewa oliwnego. Bo w trudnych sytuacjach to im daje jakieś wsparcie.
Podam przykład: jak były poprzednie problemy za Intifady, to Arabowie w pierwszej kolejności zwalniali z pracy chrześcijan. Tak dzieje się, jak nie ma ruchu turystycznego.
Natomiast chrześcijańscy pracodawcy czy franciszkanie, którzy prowadzą też hotele, co prawda poobniżali pensje, ale wciąż były one na tyle wysokie, że można było za nie utrzymać się. To nam pokazuje, że warto pomagać chrześcijanom wtedy, kiedy jest spokojnie i dobrze. Bo oni – po prostu - gromadzą środki na trudne czasy.
Wspomniał ksiądz o Betlejem, które leży na Zachodnim Brzegu Jordanu. Z tego, co ksiądz mówił, wygląda na to, że tam jest dość spokojnie…
W Betlejem nie toczy się wojna. Ono leży jakieś pół godziny drogi z Jerozolimy. Więc to jest bardzo blisko. Ale co poraża, to ten mur, który oddziela Izrael od świata palestyńskiego. Państwo, którzy przejeżdżacie tam, wiecie, że Izrael, który ma bardzo złe skojarzenia z drutami kolczastymi i gettami, sam buduje getta.
Ale to, co wymaga naszej totalnej niezgody i protestu, to przede wszystkim sposób prowadzenia wojny w Strefie Gazy. Pamiętam, że już przy dziesięciu tysiącach ofiar cztery tysiące to były dzieci. A na to nie może być z naszej strony żadnej akceptacji. Zresztą widzimy, że nawet rezolucje ONZ-etu nie są jednoznaczne. Bo po prostu, świat patrząc na te wydarzenia, jest bardzo mocno zbuntowany.
Zresztą przypomnijmy, że prezydent Biden kilkakrotnie prosił władze Izraela o to, żeby nie szły drogą, którą Stany Zjednoczone poszły po „11 września”.
I to jest – myślę – bardzo symptomatyczne. Bo pokazuje, że „droga zemsty” do niczego nie prowadzi. Tylko coraz bardziej eskaluje nienawiść.
Nienawiść, która powstaje z bezsilności. Bo jak ludzie widzą, że ich najbliżsi są zabijani, to są bezradni.
A niedawno doszła do nas informacja, że wojsko izraelskie jest w takim amoku, iż rozstrzelało swoich obywateli. Dlatego, że wzięło ich za terrorystów.
Więc widzimy do jakiego poziomu jest tam posunięte napięcie.
I przypomnę, że prezydent Biden zwrócił też uwagę na Irak. Pamiętamy jeszcze interwencję w Iraku. Do tej pory ten kraj jest totalnie „rozjechany”. Od 2003 roku nie ma tam stabilizacji: ani politycznej, ani gospodarczej. A skutkuje to tym, że liczba chrześcijan w Iraku spadła z półtora miliona w 2003 roku do kilkudziesięciu tysięcy. Podobnie jest w Syrii: tam przed wojną, która trwa już dwanaście lat i właściwie nikt już o niej nie mówi, było około półtora do dwóch milionów chrześcijan. Dzisiaj, ponad połowa z nich stamtąd zniknęła. Więc widzimy, jakie skutki ma wojna!
Boimy się, że także w Izraelu, który ma około jednego procenta chrześcijan, większość z nich widząc, co się dzieje, będzie – niestety – szukała „ostatecznej drogi ratunku”, czyli ucieczki stamtąd. Przypomnijmy tu, że izraelscy chrześcijanie generalnie z pochodzenia są Arabami. Ponieważ jednak nie są muzułmanami, więc „tamta strona” uważa ich za obcy element
Co do Żydów, to już mówiliśmy, jak przed eskalacją konfliktu zachowywali się oni w stosunku do chrześcijan. Więc ich sytuacja jest naprawdę bardzo trudna!
A jak ona wygląda w Strefie Gazy? Tam, gdzie toczą się walki, o których już ksiądz wspomniał!
Mogę tu tylko odwołać się do relacji kardynała Pizzaballi. Bo wiadomo, że kontakt jest utrudniony. Wojsko też go ogranicza.
W Strefie Gazy są małe chrześcijańskie wspólnoty liczące około tysiąca osób, które gromadziły się w kościołach. Bardzo trudno było im dostarczyć pomoc. Bo wiemy, że – niestety - współczesne wojny zazwyczaj nie są prowadzone w sposób respektujący umowy czy konwencje międzynarodowe.
Tego nauczyła nas już sytuacja w Ukrainie i w innych miejscach. Wcześniej, były takie miejsca typowo uznawane za azyle. Na przykład szpitale i szkoły.
Tymczasem wiemy, że w Strefie Gazy one też były bombardowane!
A całkiem niedawno izraelski snajper zastrzelił dwie osoby, które poruszały się na terenie kościoła. Matkę i córkę, która ją ratowała. Oprócz tego siedem osób zostało rannych. A według naszych informacji nie było tam żołnierzy ani terrorystów. Kardynał Pizzaballa wydał w tej sprawie potępiającą odezwę. Papież też wspomniał o tym wydarzeniu przy okazji modlitwy „Anioł Pański”.
Dodam tu, że na początku listopada byłem w Tyrze i w Sydonie. To pogranicze Libanu i Izraela. I już tam zauważyliśmy, jak trudna sytuacja się tworzy.
Krótko mówiąc: nienawiść pomiędzy Żydami a Libańczykami. Mówił mi o tym ojciec franciszkanin, który tam przebywa już trzydzieści pięć lat. Więc ma perspektywę i doświadczenie. I on opowiadał, że oczywiście były intifady i różne załamania sytuacji politycznej. Ale wiadomo, że siłą rzeczy Żydzi, Arabowie i chrześcijanie często razem pracowali lub spotykali się w szkołach. I tam te konflikty nie przejawiały się. A teraz widać je już w miejscach pracy. Po prostu takiego poziomu złości i nienawiści jak teraz nie było jeszcze między ludźmi. I dobre międzyludzkie relacje będą chyba najtrudniejsze do odbudowania.
A jak ksiądz – że tak powiem – „widzi” obecną wojnę Izraela z Hamasem? Czy jej koniec doprowadzi do uspokojenia sytuacji w Ziemi Świętej? Co będzie korzystne też chrześcijan!
To bardzo trudne pytanie. Nie chciałbym wchodzić w politykę, bo to nie jest „moja działka”. Zwrócę jednak uwagę na kilka kwestii.
Proszę zauważyć, że do tej pory, przed eskalacją 7 października, międzynarodowa sympatia była po stronie Palestyńczyków. Bo zazwyczaj widzieliśmy zdjęcia, na których były dzieciaki czy jakaś młodzież rzucająca kamieniami w czołgi lub w żołnierzy odpowiadających seriami z karabinów maszynowych. Więc tak zazwyczaj wyglądały relacje stamtąd. Potem zobaczyliśmy to, co Hamas zrobił: gwałcone zbiorowo kobiety prowadzone w zakrwawionych ubraniach, zamordowane dzieciaki czy rozstrzelani dorośli.
Dodam też, że na naszym spotkaniu w Krakowie, redaktor Gadowski zwrócił uwagę na ciekawy element. A mianowicie na fakt, że atak ze Strefy Gazy był też wykorzystany przez miejscowych do jakichś ich różnych rozgrywek.
Z drugiej strony, pamiętajmy, że Izrael też nie jest „aniołkiem”. Nie jest wcale tą stroną całkiem niewinną. Zajmuje kolejne obszary na okupowanych terenach, gdzie ciągle są budowane żydowskie osiedla. To nielegalne i niezgodne z prawem międzynarodowym zajmowanie coraz to nowych terytoriów powoduje bezsilną złość Palestyńczyków.
I ta polityka w końcu eksplodowała. Widzimy zresztą, że nie ma zgody świata na nią. Bo rezolucje ONZ-etu wcale nie są takie jednoznaczne dla Izraela.
A to, co jest bardzo niebezpieczne i niezwykle niepokoi obserwatorów, to fakt, że według prasy widać coraz większą współpracę Iranu z Turcją.
Niestety! I dostrzega się, że jeśli ze Strefy Gazy wciąż będą docierać takie smutne obrazki, to nastąpi jednoczenie się świata Islamu. Wtedy – końcu – któryś polityczny element może wybuchnąć. Żebyśmy więc nie doprowadzili do wojny świata chrześcijańskiego (czy może bardziej świata Zachodu) ze światem islamu. Bo - niestety - może też do tego dojść!