Elżbieta Witek nie uzyskała większości potrzebnej do pełnienia funkcji wicemarszałka Sejmu. Jarosław Kaczyński zapowiadał, że PiS nie wystawi innej kandydatury - to oznacza, że najsilniejsza reprezentacja w izbie niższej parlamentu może pozostać bez polityka w prezydium Sejmu. - Zagłosowanie opozycji przeciw kandydaturze Elżbiety Witek to bardzo zły start X kadencji Sejmu - uważa politolog, szef Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek, pytany o decyzję większości posłów.
Na Elżbietę Witek zagłosowało 203 posłów. Przeciw było 252, 3 wstrzymało się od głosu. Wicemarszałkami zostaną za to Dorota Niedziela i Monika Wielichowska z KO, Krzysztof Bosak z Konfederacji, który dogadał się z KO i Trzecią Drogą w zamian za poparcie Szymona Hołowni na marszałka Sejmu, Włodzimierz Czarzasty z Lewicy i Piotr Zgorzelski z PSL. Hołownia zapowiedział, że PiS powinno zgłosić inną kandydaturę w późniejszym terminie i Sejm wróci do tej kwestii.
- Źle się dzieje, gdy pierwszy dzień nowej kadencji Sejmu zaczął się od pewnej formy demonstracji wyższości politycznej obecnej władzy nad przechodzącym do opozycji PiS-em. To zwiastuje kolejne lata sporu na odcinku sejmowym. Podobno po wyborach miały być wprowadzone lepsze standardy parlamentaryzmu. Do tej pory obyczaj parlamentarny był taki, że poszczególne kluby parlamentarne wskazywały, kto będzie ich kandydatem na stanowisku wicemarszałka. Nie było takich sytuacji, w którym inne partie meblowały i decydowały, kto ma być, a kto nie przedstawicielem danego klubu parlamentarnego. Jest to bardzo zły obyczaj
- komentuje wyniki głosowania Paweł Musiałek, prezes Klubu Jagiellońskiego.
- Szczególnie, że Elżbieta Witek ma bardzo duże doświadczenie parlamentarne. Przez wiele lat była Marszałek Sejmu. Można co prawda mówić o pewnych kontrowersjach dotyczących reasumpcji głosowania i respektowania pewnych praw opozycji w Sejmie, ale generalnie nie jest to jednak osoba, która dałaby się poznać opinii publicznej jako bardzo konfliktowa, która nie potrafiłaby rozmawiać z opozycją
- argumentuje ekspert.
Prezydent Andrzej Duda w Sejmie zadeklarował gotowość do współpracy z nowo wybranym parlamentem, dodając przy tym, że nie zgodzi się na próby podważania i lekceważenia konstytucyjnych uprawnień prezydenta . - Wystąpienie Andrzeja Dudy w Sejmie pokazuje, że jest z jego strony gotowość do współpracy. Prezydent ewidentnie dał sygnał, że jeżeli opozycja będzie go traktować po partnersku, to porozmawia z KO, Trzecią Drogą i Lewicą. Andrzej Duda wykazuje aspiracje, aby starać się być prezydentem wszystkich Polaków - ocenia orędzie głowy państwa Musiałek.
Podczas wystąpienia w Sejmie Prezydent zaprosił wszystkich do szerokiej "Koalicji Polskich Spraw" wokół najważniejszych tematów, takich jak: rodzina, bezpieczeństwo, praca, inwestycje.
- Andrzej Duda podczas tych najbliższych dwóch lat chce być potraktowany przez opozycję poważnie, a nie tylko jako członek szeroko rozumianego obozu prawicowego. Czas, w którym rządzić będzie nie Zjednoczona Prawica, ale dotychczasowa opozycja, może być okazją, aby prezydent mógł paradoksalnie pełnić rolę, której nie pełnił według swoich krytyków. Ale trzeba przypomnieć też o wszystkich obelgach, które na prezydenta spadały w ostatnich latach
- wskazuje Musiałek.
Jak podkreśla ekspert, może w przyszłości pojawić się scenariusz, w którym zaistnieją próby szukania możliwości ułożenia się z Andrzejem Dudą. - Szczególnie, że dla opozycji, która działa w ramach szerokiej koalicji czteropodmiotowej, współpraca jest potrzebna, jeżeli nie chce, aby prezydent korzystał ze swojego weta nadmiernie - wspomina Musiałek.
W jakich sytuacjach głowa państwa użyje weta? - Można sobie wyobrazić, że Andrzej Duda będzie korzystał z tego środka ws. ustaw, dotyczących kwestii aksjologicznych, progresywnych. Bo uważa, że pewne liberalno-lewicowe pod względem obyczajów rozwiązania nie powinny być realizowane w Polsce. Nie spodziewam się jednak, by kwestie te zdominowały ewentualną agendę rządową. To nie jest tak, że sprawa aborcji będzie codziennie wałkowana. Wśród ustaw, które będą pojawiać się w debacie publicznej, kwestie bardzo kontrowersyjne i obyczajowe są zazwyczaj zdecydowaną mniejszością - powiedział Musiałek.
- Wszystkie kwestie ustrojowe, np. dotyczące wymiaru sprawiedliwości, będą bardzo trudne do uzgodnienia między koalicją a prezydentem. Wiemy, że obie strony wychodzą z bardzo różnych punktów
- wspomniał politolog w rozmowie z Niezależną.