17 września 2010 r. w Polsce został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury Ahmed Zakajew, premier Czeczeńskiej Republiki Iczkerii. Do zatrzymania doszło, gdy przyjechał do Pułtuska na światowy kongres czeczeński. W "Resecie" ujawniono dyplomatyczną notatkę, z której jasno wynika, że te haniebne kroki podjęto na żądanie Rosji! Na ponad tydzień przez przyjazdem Zakajewa rosyjski dyplomata prosił bowiem Jarosława Bratkiewicza z polskiego MSZ o "stanowczą reakcję strony polskiej" w sprawie Zakajewa i czeczeńskiego kongresu. Twierdził, że "organizacja ww. przedsięwzięcia może wywołać zgoła polityczny skandal w stosunkach polsko-rosyjskich".
W lutym 2010 r. Ahmed Zakajew, premier Czeczeńskiej Republiki Iczkerii, zwrócił się do ówczesnego wicemarszałka Senatu Zbigniewa Romaszewskiego, by Polska wsparła możliwość organizacji w Polsce Kongresu Narodu Czeczeńskiego. Romaszewski poinformował o tym MSZ, by uzyskać opinię resortu na temat tej inicjatywy. 10 marca 2010 r. Sikorski poprosił swoich współpracowników o przygotowanie odpowiedzi.
Termin kongresu pierwotnie był ustalony na maj 2010 r., jednak w związku z tragedią smoleńską wydarzenie zostało przesunięte na jesień 2010 r. Wewnątrz ministerstwa spraw zagranicznych kierowanego przez Sikorskiego rozpoczęły się dyskusje, co zrobić z inicjatywą Zakajewa. Ostatecznie polski rząd pomimo utrwalonej od wielu lat wiedzy nt. tego, że Ahmed Zakajew nie jest terrorystą i że rosyjskie zarzuty przeciw niemu zostały odrzucone przez sądy w Wielkiej Brytanii i Danii, uznał, że organizację Kongresu Narodu Czeczeńskiego należy... storpedować. Sikorski poprzez swoich podwładnych skierował do Zbigniewa Romaszewskiego pismo, w którym jasno oświadczył, że państwo polskie nie zamierza wesprzeć kongresu czeczeńskiego, bo miałoby to spowodować pogorszenie stosunków z Rosją.
- czytamy w piśmie, które pokazano w najnowszym odcinku "Resetu".
Sikorski pisze do marszałka Romaszewskiego powielając kłamstwa stworzone przez Rosjan, w tym obciążając Czeczenów akcjami terrorystycznymi przeprowadzonymi przez Rosję.
— PiS Dolnośląskie 🇵🇱 (@PiS_Dolnoslask) September 26, 2023
I ten człowiek jest polskim posłem do PE!#Reset pic.twitter.com/nfBgjbuKvw
Współtwórca serialu "Reset" Sławomir Cenckiewicz komentuje w najnowszym odcinku: "To dokument obrzydliwy, jest powieleniem narracji rosyjskiej".
Jak ujawnili w serialu S. Cenckiewicz i M. Rachoń - na ponad tydzień przed przyjazdem Zakajewa do Polski spotkali się w polskim MSZ blisko współpracujący ze sobą od czasu rozpoczęcia "resetu" Jarosław Bratkiewicz, szef Departamentu Wschodniego MSZ, oraz Dmitrij Polianskij, radca-minister Ambasady FR w Polsce.
Oto fragment notatki informacyjnej z tego spotkania:
Serwilistyczne nastawione wobec Moskwy ówczesne polskie władze rozpoczęły gorączkowe działania. 10 września 2010 r., zaraz po tym, jak Zakajew otrzymał wizę i przyjechał do Polski, otrzymał telefon od ludzi przedstawiających się jako przedstawiciele ambasady RP w Londynie (tam Zakajew występował o wizę), którzy go pytali, czy wybiera się on do Polski. Tłumaczyli, że mają taką praktykę, iż sprawdzają, czy osoby, które otrzymują wizę, faktycznie wybierają się do Polski. Zdziwiony tym absurdalnym tłumaczeniem przywódca czeczeński uznał to za rosyjską prowokację i rozłączył się. Ale telefon zadzwonił ponownie. Ci sami ludzie przestrzegli go, by nie jechał do Polski, gdyż jego wiza zostanie anulowana, a on zostanie aresztowany - bo Rosja poszukuje go międzynarodowym listem gończym w związku z zarzutami o "terroryzm". Zakajew stwierdził, że wiza nie została anulowana i że do Polski pojedzie (tak naprawdę w Polsce już był).
Wkrótce potem media zaczęły szeroko informować o spodziewanym zatrzymaniu Zakajewa. Polska Prokuratura Generalna poinformowała, że jeśli Zakajew przyjedzie do naszego kraju, zostanie zatrzymany przez policję lub straż graniczną. Hanna Gronkiewicz-Waltz, co przypomniano w "Resecie", mówiła: "Myślę, żeśmy zachowali wszystkie procedury, to jest najważniejsze. Czy to Rosji, czy każdemu innemu państwu w UE, możemy powiedzieć, że jesteśmy demokratycznym państwem prawa". Marcin Bosacki, ówczesny rzecznik MSZ, wyjaśniał: "Jeśli chodzi o ten zjazd [kongres czeczeński], to jest on organizowany przez tzw. rząd Czeczeńskiej Republiki Iczkerii, który to rząd nie jest uznawany ani przez Polskę, ani przez żaden inny kraj świata." Natomiast sam Tusk ogłaszał:
"Polska na pewno nie będzie podejmowała żadnych takich radykalnych decyzji ani demonstracji, ale będziemy w tej kwestii działali tak jak do tej pory. Na pewno jest tutaj wskazany umiar i zdrowy rozsądek. Czasami spotykam też polskich polityków, którzy chcieliby psuć relacje polsko-rosyjskie, przesadnie akcentując kwestię czeczeńską. Uważam, że to nie jest rozsądne".
Zakajew przez kilka dni był skutecznie ukrywany przez Adama Borowskiego, który wykazał się nie lada brawurą i finezją, wprowadzając w błąd działające na zlecenie Rosji polskie służby. Ostatecznie Zakajew 17 września - w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę - został zatrzymany oraz doprowadzony do prokuratury. Polska prokuratura nalegała, żeby sędzia wydał postanowienie o zatrzymaniu Zakajewa na 40 dni, by uruchomić procedurę ekstradycji, ale odpowiedź sądu była odmowna (dodajmy, że sędzią był wówczas Piotr Schab - dziś Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych). Zakajew wyszedł na wolność i pojechał na kongres.