Śmierć Dauntego Wrighta z rąk policji wywołała w USA falę zamieszek ruchu Black Lives Matter i oskarżeń o rasizm pod adresem policji. Teraz jego rodzina dostanie od władz miejskich milionowe odszkodowanie.
11 kwietnia zeszłego roku policja z Brooklyn Center zatrzymała do kontroli samochód, którym podróżował 20-letni Wright. Policjanci zauważyli bowiem, że rejestracja jego pojazdu była już nieaktualna, a na lusterku wstecznym wisiał odświeżacz powietrza, czego zabraniały lokalne przepisy. W trakcie kontroli policjanci zorientowali się, że jest poszukiwany listem gończym i postanowili go aresztować. Wright zaczął się z nimi szarpać, po czym wsiadł do samochodu i usiłował odjechać.
Doświadczona policjanta Kim Potter postanowiła użyć swojego tasera – przypominającego nieco pistolet paralizatora, który wystrzeliwuje kable na kilka metrów. Przez pomyłkę sięgnęła jednak po broń służbową i wystrzeliła do niego z bliskiej odległości, trafiając go w klatkę piersiową. Wright odjechał, ale wkrótce potem zderzył się z innym pojazdem i uderzył w betonową barierkę. Policjanci zapewnili mu pierwszą pomoc, ale było już za późno, mężczyzna zmarł z odniesionej rany.
Potter od razu została zawieszona w obowiązkach, a 13 kwietnia złożyła rezygnację ze służby. W sprawie rozpoczęło się kilka śledztw, a była policjantka ostatecznie stanęła przed sądem. Jej adwokat argumentował, że była to zwykła pomyłka. Twierdził też, że w momencie incydentu inny policjant wszedł do połowy do samochodu, próbując wyszarpać kluczyki. Gdyby Wright wtedy ruszył, to jego życie byłoby zagrożone, więc zdaniem adwokata Potter miała prawo użyć broni, nawet gdyby zrobiła to świadomie. To jednak nie przekonało ławy przysięgłych, która uznała ją za winną nieumyślnego spowodowania śmierci pierwszego i drugiego stopnia. Skazano ją na dwa lata więzienia, w tym osiem miesięcy w zawieszeniu.
Reprezentujący rodzinę Wrighta prawnicy ujawnili mediom, że doszli do porozumienia z władzami Brooklyn Center. W jego ramach miasto zgodziło się na wypłacenie aż 3,25 miliona dolarów odszkodowania jego spadkobiercom. To zdecydowanie mniej, niż dostała rodzina George'a Floyda. W zeszłym roku władze Minneapolis, którego przedmieściem jest Brooklyn Center, zgodziły się wypłacić jej aż 27 milionów dolarów. Prawnik rodziny Wrightów Jeff Storms wyjaśnił, że ich celem było porozumienie, w którym miasto przyjmie odpowiedzialność za jego śmierć i zrekompensuje rodzinie stratę – podkreślając, że w pełni nie da się tego zrobić, gdyż nie mogą przywrócić go do życia – ale też takie porozumienie, które nie zrujnuje miejskiego budżetu i nie ograniczy zdolności miasta do świadczeniu usług mieszkańcom, z których wielu też jest czarnoskórych. Władze miejskie zgodziły się także na postawienie Wrightowi pomnika.
Równocześnie miasto zgodziło się na wprowadzenie szeregu zmian w szkoleniu i działaniu policji. Nieoficjalnie wiadomo, że będą obejmowały m.in. szkolenia z interwencji, deeskalacji sytuacji, rozpoznawania własnego wyposażenia itp. Policjanci mają być również przeszkoleni z radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, które są wywołane przez choroby psychiczne, a także z postępowania w trakcie kontroli drogowych, których powodem jest sytuacja nie stanowiąca zagrożenia dla innych uczestników ruchu. Prawnicy Wrightów powiedzieli, że ugoda nie wejdzie w życie dopóki te zmiany nie zostaną wprowadzone.
„Daleko idąca ugoda w tej tragicznej sprawie zapewni znaczące przyjęcie odpowiedzialności rodzinie, za ich głęboką stratę syna, brata i ojca. Mają nadzieję i wierzą, że środki prowadzące do zmiany działania policji, jej regulaminu i szkolenia, stworzą w imieniu Dauntego ważną poprawę w społeczności”
- powiedział ich prawnik Antonio Romanucci - „Nic go nie zwróci, ale rodzina liczy na to, że jego dziedzictwo będzie pozytywne i sprawi, że innych rodzin nie spotka taka rozpacz, z jaką będą mierzyć się do końca życia”.