Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Chińska wpływowa prawnik to szpieg? W brytyjskim parlamencie wybuchła afera

Brytyjski wywiad MI-5 ostrzegł członków parlamentu przed kontaktami z działającą w Londynie wpływową chińską prawnik Christiną Lee. Podejrzewają, że jest ona chińskim szpiegiem, której zadaniem jest korumpowanie brytyjskich parlamentarzystów i wpływanie na ich decyzje. 

pixabay

Dziennik "Daily Mail" ujawnił na swojej stronie internetowej, że brytyjscy parlamentarzyści – zarówno członkowie Izby Gmin jak i Izby Lordów - zostali ostrzeżeni przed kontaktami z Lee dzisiaj rano. Odpowiednie memorandum miała do nich wysłać podległa pod spikera parlamentu Drużyna Bezpieczeństwa Parlamentarnego, która została o to poproszona przez MI5. Z dołączonej do niego dokumentacji wynika, że służby mają ją na oku od jakiegoś czasu i podejrzewają, iż aktywnie próbowała ona wpływać na brytyjską politykę na zlecenie chińskiej partii komunistycznej. Znalazła się w nim również informacja, że na chwilę obecną żaden polityk nie jest w związku z tą sprawą o nic podejrzewany. 

Lee to działająca w Londynie prawnik, która w przeszłości była głównym radcą prawnym chińskiej ambasady oraz jest radcą prawnym Biura Chińskich Spraw Zamorskich i sekretarzem Międzypartyjnej Grupy Chińskiej w parlamencie. W przeszłości przekazywała ogromne datki na kampanie politykom lewicy. Były lider Partii Pracy Jeremy Corbyn i Barry Gardiner, który był sekretarzem ds. energii i zmian klimatu oraz sekretarzem ds. handlu zagranicznego w jego gabinecie cieni, dostali od niej aż 200 tysięcy funtów, a kolejne setki tysięcy funtów trafiły do innych laburzystów. Według wywiadu prawdziwym źródłem tych pieniędzy byli obywatele Chin i Tajwanu, a pośrednictwo Lee miało pomóc to ukryć. Miała też bliskie związki także z Torysami – według informacji dziennika przyjaźniła się z byłym premierem Davidem Cameronem, a jego następczyni Theresa May przyznała jej w 2019 roku nagrodę za jej zasługi dla dobrych stosunków z Chinami. 

Brytyjskie służby podejrzewają również, że działała na zlecenie tzw. Zjednoczonego Frontu. ZF to departament podlegający bezpośrednio pod Komitet Centralny departament, którego rola znacznie wzrosła za czasów Xi Jinpinga. ZF zajmuje się osobami, które znajdują się poza strukturami partyjnymi, a które mogą być przydatne dla Partii. Jego członkowie mają zbierać informacje wywiadowcze oraz wpływać na wpływowe osoby i organizacje tak, aby działały one w interesie chińskich komunistów, a także skłócać i szkodzić ich wrogom. Działają zarówno w samych Chinach, jak i poza ich granicami, niektóre ich aktywności są prowadzone półoficjalnie, podczas gdy inne są całkowicie nieoficjalne i łapią się na działalność szpiegowską. 

Syn Lee pracował również wcześniej w biurze Gardinera. Według informacji "Daily Mail" złożył rezygnację dzisiaj rano. Jego zatrudnienie już wcześniej budziło kontrowersje.

Polityk twierdził jednak w zeszłym roku, że dostał tę pracę, bo złożył CV i okazał się najlepszym kandydatem, a pieniądze, które dostał od jego matki na kampanię, nie wpłynęły na jego decyzję. Twierdził też, że nie próbowała w żaden sposób wpływać na niego i jego decyzje polityczne. "Daily Mail" przypomniał, że w czasach Tony'ego Blaira Gardiner był też szefem jej Projektu Brytyjsko-Chińskiego. 

Były lider Torysów sir Iain Duncan Smith powiedział w Parlamencie, że jego zdaniem zadaniem Lee było wpływanie na zapadające w nim decyzję i dodał – podkreślając, że sam w przeszłości był objęty chińskimi sankcjami – że ta sprawa budzi głębokie zaniepokojenie. Wezwał rząd do wydania oświadczenia w tej sprawie, ale zastępca spikera Nigel Evans powiedział mu, że nie można skomentować szczegółów dotyczących bezpieczeństwa na forum parlamentu. Zapewnił go jednak, że są w stałym kontakcie ze służbami i będą ich informować o postępach w razie potrzeby. 

Do wydania oświadczenia wezwał rząd również były minister obrony Tobias Ellwood. Jego zdaniem takie oświadczenie pomoże zrozumieć parlamentarzystom prawdziwe znaczenie tej sprawy i to, w jaki sposób rząd ma zamiar na nią odpowiedzieć. „To taki rodzaj wpływów w szarej strefie, jaki przewidujemy i jakiego się spodziewamy po Chińczykach” - potwierdził - „Ale fakt, że stało się to w tym parlamencie, musi obudzić w tym rządzie poczucie pilności”. 

Brytyjski wywiad w ostatnim czasie znacznie mocniej interesuje się działalnością szpiegowską Chińczyków. Kilka dni temu państwowy portal Xinhua News opublikował nawet nagranie będące parodią popularnych filmów o Jamesie Bondzie, w którym kpili z tego zainteresowania i twierdzili, że to paranoja. Wybór Bonda zapewne był motywowany także tym, że obecny szef agencji MI6 Richar Moore nosi takie samo nazwisko jak Roger Moore, jeden ze słynniejszych odtwórców roli agenta 007 – chociaż jego oficjalny pseudonim to C, a nie, jak w serii o Bondzie, M. Moore w odpowiedzi na ten film zdecydował się na niezwykle w jego wypadku rzadką publiczną wypowiedź i podziękował na Twitterze Chińczykom za ich zainteresowanie jego pracą i darmową reklamę. 
 

 



Źródło: niezalezna.pl, Daily Mail

Wiktor Młynarz