Biedni ludzie zostają u siebie. Do Europy przyjeżdżają zamożni mieszkańcy krajów islamskich – stwierdza w rozmowie z Niezalezna.pl ks. prof. UKSW dr hab.Waldemar Cisło - przewodniczący polskiej sekcji organizacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”. Nasz rozmówca dodaje, że muzułmanie są spokojni tylko wtedy, gdy jest ich niewielu. Kiedy stają się grupą znaczącą społecznie, wtedy pokazują swoje prawdziwe oblicze. I dlatego – jak mówi ksiądz profesor – jako chrześcijanie mamy obowiązek bronić się przed muzułmańskimi emigrantami!
Z Białorusi do Polski ciągle próbują się przedostać nowe grupy emigrantów. Pomaga im rząd białoruski. Jak wiadomo, jest też grupa obozująca przy naszej granicy. Państwo polskie sprzeciwia się próbom jej przekroczenia, wprowadzając stan wyjątkowy w 183 powiatach. Pojawiają się jednak też głosy twierdzące, że powinniśmy przyjąć emigrantów. Niektórzy wręcz uważają, że niewpuszczanie ich jest sprzeczne z zasadami chrześcijańskimi. Są takie opinie duchownych katolickich. Jakby się ksiądz do tej sprawy ustosunkował?
Mamy doświadczenie z falą emigracyjną z 2015 roku. Pamiętamy, że wtedy zarówno rząd polski, jak i rząd węgierski stanęły mocno na stanowisko, żeby pomagać najbiedniejszym. Bo ci, którzy są bogaci, po prostu wyjadą z krajów, gdzie jest wojna. I już dawno wyjechali!
My często jedziemy do Syrii, do Iraku, więc z własnego doświadczenia mogę powiedzieć: ci, którzy są starsi, schorowani, nie mają siły (bo przecież taka podróż kosztuje też dużo wysiłku fizycznego) zostają na miejscu. I tam jest największa potrzeba pomocy.
Kolejna kwestia, która stoi przed nami, to Liban. Przebywa w nim 1800 rodzin z Iraku, które tam utknęły. A teraz w Libanie jest ogromna katastrofa humanitarna. I jeżeli tam nie pomożemy, to ci ludzie będą znów szukać jakiegoś przyczółka, gdzie będzie im trochę lepiej. Jeśli więc Unia Europejska nie wyciągnie wniosków z 2015 roku i będzie się dalej zachowywać jak strażak, który tylko gasi pożary, to wtedy ciągle będziemy mieć te problemy, które nigdy się nie skończą. To jest jedna kwestia.
A odnosząc się do tego, co mamy dzisiaj na granicy: jest tam sytuacja, która niestety została – tak jak i wtedy – upolityczniona. Bo wiemy dobrze, że to nie są uchodźcy.
Ponieważ ci ludzie przyjechali albo zostali przywiezieni. I jak na tamtych uchodźcach zarabiała mafia włoska i wielu przemytników w Afryce, bo na początku miejsce w pontonie kosztowało 10 tys. dol., tak teraz Łukaszenka przywozi tych ludzi. Pamiętajmy, że ma on podpisane umowy z Irakiem i z innymi krajami. Teraz prawdopodobnie podpisze umowę z Pakistanem. I na to musi być bardzo stanowcza reakcja. Przytoczmy nawet słowa kardynała Nycza z 4 września, że postawą Kościoła wobec kryzysu uchodźczego jest oczywiście działalność humanitarna. Ale postawą rządu jest zabezpieczenie bezpieczeństwa granicy naszego państwa. To jest ważne!
Dobrze, że polski rząd wprowadził na obszarze przygranicznym stan wyjątkowy?
Dobrze, choć w moim przekonaniu - jako obywatela tego kraju - trochę za późno. Bo na granicy działy się prawdziwe cyrki.
Przecież jednym śpiworem nie można było pomóc nawet tym obozującym trzydziestu uchodźcom. Albo przerzucając jakieś materiały. W tych śpiworach bowiem podobno przerzucano jakieś deklaracje po to, aby można je było zgłosić w Polsce. A co robili ci prawnicy? Przecież to było jawne łamanie prawa!
I dziwi mnie bezsilność czy pobłażliwość sądów, które nie karały tak, jak to się robi w Niemczech. Jeżeli ktoś chce zobaczyć, jak wygląda funkcjonujące państwo, to niech zobaczy w Niemczech, co grozi za naruszanie porządku publicznego. Za protesty przy Reichstagu do dzisiaj ludzie są aresztowani! Pewnej kobiecie o mało nie zabrano dzieci! A to, co robią niektórzy polscy politycy przy granicy, to naprawdę jakiś obłęd. I dzięki Bogu, nasz rząd wprowadził to, co wprowadziły Łotwa czy Litwa. Bo tamte państwa widziały taką konieczność. Ale szkoda, że u nas stało się to tak późno. Bo niestety, trochę za długo trwały te niepotrzebne skandale.
A jak zapobiegać przybywaniu emigrantów do Polski i w ogóle do UE?
Na pewno trzeba myśleć i jakoś zintensyfikować pomoc w takich krajach jak Irak i Liban. W Iraku była wizyta papieża. Myśleliśmy, że przyniesie tamtemu rejonowi większe zainteresowanie świata. Niestety, tak się nie stało. Dzisiaj myślę, że warto zwrócić uwagę na Liban. Mamy tam na 4,5 mln mieszkańców 2 miliony uchodźców z Syrii i 500 tys. uchodźców z Palestyny. Ci ludzie, jak kryzys będzie się pogarszał, będą chcieli gdzieś uciekać. Bo nie mając nic do jedzenia, nie mając leków, będą szukali jakiegoś schronienia. Więc my musimy robić jakąś inną mądrą politykę.
Przykre jest to, że wiele miliardów dolarów i euro idzie nie wiadomo gdzie. Przecież wiemy, że wojna w Afganistanie kosztowała bilion dolarów. I z tego nic nie przyszło.
Podobno 850 mln dol. kosztował sprzęt wojskowy, który tam pozostawiono. Ile dzieci można by było za te pieniądze wyżywić, ile szkół czy szpitali postawić, ile leków kupić! To pokazuje całą bezmyślność Zachodu, który poniósł ogromną klęskę, bo nic nie osiągnął, ale dał straszne pieniądze. Myślę, że kwintesencją tej bezradności i bezmyślności Zachodu jest to, co zrobiły Niemcy, które z Afganistanu samolotem wojskowym ewakuowały dwadzieścia tysięcy litrów piwa i wina, a tylko siedem osób. To pokazuje, co to jest w ogóle za działanie.
Mamy poważny problem i myślę, że jeśli nie będzie tutaj spokoju, to oby Pan Bóg zachował nas w pokoju. Bo może być bardzo różnie. Tu już nie ma żartów!
A wracając do tych ludzi znad polskiej granicy: skoro oni mają tak duże pieniądze i mogą płacić - powiedzmy - po 10 tysięcy dolarów rządowi Łukaszenki, to są to w takim razie ludzie zamożni… W takim razie: jeżeli jest tak, że wyjeżdżają zamożni, to właściwie po co, skoro im dobrze wiedzie się w ojczyznach?
Na początku wojny syryjskiej, przed dziesięcioma laty - w Jordanii i w sąsiednich krajach - jeśli miał pan bodajże pół miliona na koncie, to od razu dostawał pan obywatelstwo.
Skala bogactwa decyduje o tym, gdzie się człowiek przenosi.
Poza tym często zbierają się całe rodziny na to, aby wysłać jednego człowieka. Przynajmniej tak jest w Afryce, że dana rodzina zbiera te kilka tysięcy i wysyła jednego człowieka po to, żeby on ściągnął następnych. Czyli jakby oni „postawili nogi” w kraju - miejscu dobrobytu - po to, aby później ściągać następne „członki” rodziny. To jest często inwestycja całego klanu czy rodziny.
Poza tym proszę pamiętać, że tym ludziom budowano fałszywą nadzieję, że tutaj w Europie wszyscy na nich czekają, że będą przewożeni luksusowymi jachtami, że dostaną domy, samochody. Przecież były bunty w ośrodkach dla uchodźców w Niemczech, kiedy oni domagali się swoich samochodów!
Ci ludzie więc – jak już wspomniałem - mają fałszywą nadzieję na to, że w Europie wszystko się dostaje za darmo. Bo im nigdy nikt uczciwy nie powiedział, że jest inaczej.
Widzi pan: Niemcy sprowadzili wiele tysięcy uchodźców, ale szparagów czy innych rzeczy nie miał kto zbierać. Niech by emigranci robili to wolniej niż Polacy czy inni Słowianie. Ale niech by pracowali na swoje utrzymanie. Bo to jest demoralizujące: wychowywanie ludzi tak, aby żyli na zasiłkach.
A Niemców strasznie zabolało - bo to pokazało całą obłudę ich systemu - kiedy ludzie, którzy dostali prawo pobytu jako uchodźcy (bo przyjechali z krajów, gdzie ich życie było zagrożone), jeździli do Syrii na wakacje za pieniądze z socjalu. To było tak, jakby Niemcom ktoś dał w twarz. Ale takie przypadki zdarzały się. A niedawno w Berlinie Afgańczyk zranił kobietę, bo pracowała, sprzątała ulice, a to hańbi. Widzimy tu, jakie są kulturowe problemy z integracją i tak dalej. To nie jest takie proste!
Podobno sprawa tak ochoczego przyjmowania zasiłków ma związek z islamem. Po prostu uchodźcy uważają, że niewierni płacą na nich specjalny podatek.
To jest możliwe w radykalnej wersji islamu. A z taką - niestety - mamy do czynienia w Afganistanie, gdzie nawet kobiety były karane za to, że chodziły po ulicy, przychodziły do szkoły. Bo islam jako taki nie zabrania kształcenia kobiet. Ale w tym radykalnym wydaniu, które na przykład mieliśmy w Państwie Islamskim, to wszelkie wariactwo jest możliwe. Widzimy, że się wciąż morduje ludzi i tak dalej. Bo ktoś przestrzega jakiejś bardzo radykalnej wersji islamu.
Oczywiście, innym tematem-rzeką jest islamizacja Europy. Jeżeli we Francji – według danych gazet francuskich – co dziesięć dni są otwierane dwa meczety, a jest palony lub zamykany przynajmniej jeden kościół katolicki, to widzimy, jakie są tendencje. Oczywiście, każdy chce żyć w kraju, gdzie jest mu lepiej. Tylko pytanie, na ile to jest uczciwie postawione. Bo jeśli zabraknie Europejczyków, bo wymrą, a tak się to pewnie skończy, to kto będzie pracował na ten socjal?
I dodam, że są – przykładowo - klany wokół Kolonii, które utrzymują się tylko z zasiłków. Bo my nie uznajemy wielożeństwa, ale muzułmanin, który ma kilka żon i kilkadziesięcioro dzieci, żyje tylko z socjalu. Ponieważ jedna żona jest zameldowana jako żona, a pozostałe jako samotne matki wychowujące dzieci. To są ludzie, którzy nauczyli się bardzo dobrze wykorzystywać ten cały system społecznej zapomogi funkcjonujący w Europie, i tak dalej. Zresztą pamięta pan, jakie były poważne dyskusje przy pierwszej fali uchodźców. Oni nie chcieli zostawać na Węgrzech, w Polsce. A dlaczego? Bo mieli karteczki z wypisaną wysokością socjalu w poszczególnych krajach Europy.
To nie jest więc takie spontaniczne, tylko dobrze przygotowane. Świadczą o tym zresztą słowa prezydenta Turcji Erdogana, który w Niemczech powiedział: „możecie nam zabraniać robienia tutaj propagandy (to było przed wyborami), ale pamiętajcie, że naszą bronią są łona naszych matek i żon”. Czyli po prostu: demograficznie wykończymy Europę! I oni mają tego świadomość!
Wygląda na to, że ksiądz – inaczej niż niektórzy duchowni - uważa, że obrona polskiej granicy przed emigrantami, jest zgodna z normami chrześcijańskimi.
Tak uważam, Bo weźmy Francję. Francja się poddała. Nikt nie chce tego głośno powiedzieć, ale kiedyś były takie słowa, że emigranci przychodzą po to, żeby podbić ten kraj.
Mieliśmy też sprowadzanych tak zwanych głosicieli nienawiści. W poszczególnych meczetach w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech głosili oni mniej więcej taką tezę:
„to jest kraj dany nam przez Allaha, tylko musimy go przejąć”.
Muzułmanie są spokojni do momentu, kiedy są mniejszością. Kiedy stają się silną grupą albo stanowią przynajmniej ponad połowę społeczeństwa, wtedy pokazują prawdziwe oblicze. Nie ma co się łudzić: islam się nie zmienił i się nie zmieni. Są tylko pewne naiwne osoby, które uważają, że jest inaczej.
Obecnie epatuje się zdjęciami znad naszej granicy: dzieci, kobiet i kotka. To jest najważniejsze, że kotek podobno przyjechał aż z Afganistanu! Widać tu poziom zakłamania.
A więc krótko mówiąc: jako chrześcijanie mamy prawo się bronić?
Mamy prawo, a nawet obowiązek! Jest zresztą recepta na dzisiejsze sytuacje w Europie, która się cofa, która umiera, bo jest staruszką. Pamięta pan słowa papieża Franciszka wygłoszone w Parlamencie Europejskim? Ojciec Święty powiedział tam: „Europo, stałaś się jak stara kobieta, która jest nie zdolna rodzić swoich dzieci. Nawet nie masz siły się bronić”. Mniej więcej tak to brzmiało.
Mój przyjaciel z Francji powiedział, że dzisiaj, jeśli ktoś jest dojrzałym katolikiem, to można ową dojrzałość poznać po tym, że w niedzielę przyjeżdża do kościoła z czwórką albo piątką dzieci. To jest postawa chrześcijanina odpowiadająca temu wszystkiemu, co nas jeszcze czeka. I my to mówimy ojcom rodzin przy różnych okazjach: na rekolekcjach, podczas spotkań duszpasterskich. I dodam, że my w Polsce mamy dzietność chyba na poziomie 1,4 dziecka na kobietę.
Muzułmanie na pewno nas prześcigają...
Tak! Choć na Bliskim Wschodzie też to się zmienia. Ale tam islamskie rodziny dalej mają około pięciorga dzieci, a chrześcijańskie mają mniej: średnio trójkę. Więc się poddajemy i tam. Bo zamiast uczyć się od mądrego narodu, jakim są Żydzi, którzy inwestują wszystko w dzieci i dzietność, my dajemy się podpuszczać różnym wariackim prądom typu LGBT. A tam są jakieś małżeństwa jednopłciowe albo kilkudziesięciopłciowe. Zresztą nie wiadomo, kto z kim ma się łączyć.