Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

W oczekiwaniu na kolejną odsłonę Primera Division

Real Madryt pod wodzą Zinedine’a Zidane’a wykorzystał 11 finałów ligowych, by sięgnąć po prymat w kraju. Bez względu na to, co wydarzy się w sierpniu w Lidze Mistrzów, kibice mistrza Hiszpanii już mogą uznać sezon za niezwykle udany. Zupełnie inne nastroje panują w Katalonii – Barcelona zawiodła na całej linii, poszukuje tożsamości, a posada Quique Setiéna wisi na włosku.

Mistrzostwo Hiszpanii było nadrzędnym celem dla francuskiego szkoleniowca Los Blancos. Zinedine Zidane zawsze uważał, że wygrana w Europie to ogromny prestiż, ale to postawa drużyny w sezonie ligowym weryfikuje przygotowanie fizyczne, taktykę i mentalność zawodników. Francuz w ciągu czterech sezonów dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo – w tym po zwariowanym sezonie 2019/2020. Real stanął na wysokości zadania: na 11 meczów wygrał aż 10 i jeden zremisował. Jeszcze przed wybuchem pandemii ograł pewnie Barcelonę 2:0, jednak humory w klubie popsuła wpadka z Betisem – rozgrywki zawieszono, a mimo niezłej postawy madryckiego klubu oglądał on plecy największego rywala w czole tabeli ze stratą dwóch punktów. Hiszpańskim zespołom nie pomogło zamieszanie, które trwało do końca maja w sprawie powrotu Primera Division. Piłkarze i sztaby byli poddawani presji – raz słyszeli, że liga zostanie zamknięta, co oznaczałoby przyznanie tytułu Barcelonie, innym razem, że w końcu poznają termin wznowienia gier.

Pandemia pomogła Realowi

Zdenerwowania nie ukrywał najlepszy bramkarz na hiszpańskich boiskach, zdobywca Trofeo.

Zamora Thibault Courtois. Belg nie bez racji przekonywał, że Duma Katalonii utrzymywała minimalną przewagę, miała gorszy bilans bezpośrednich spotkań z Realem, dlatego uznanie jej za mistrza kraju byłoby niesprawiedliwe. Królewscy przemówili na boisku – niemal natychmiast odrobili straty, praktycznie nie tracili bramek, a w ofensywie odblokował się Karim Benzema. Napastnik do znanego wszystkim repertuaru zagrań i robienia miejsca partnerom dołożył 21 bramek – w tym niezwykle efektowną, jedną z najpiękniejszych w karierze przeciwko Valencii. Gdziey Benzema nie mógł, tam Real posyłał Sergia Ramosa. Kapitan mistrzów Hiszpanii mimo 35 lat zaliczył sezon życia – strzelił 11 goli, nie mylił się w kluczowych sytuacjach pod polem karnym rywali, a w dodatku imponował spokojem w defensywie. To dzięki jego postawie i Raphaela Varane’a madrytczycy stracili zaledwie sześć bramek po powrocie rozgrywek La Liga. Doskonałą informacją przed rewanżem w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem City jest wielka forma i comeback Marca Asensia. Hiszpański pomocnik potrzebował niecałej minuty, by po 9 miesiącach przerwy spowodowanej groźną kontuzją zanotować trafienie ligowe. – Ta wygrana liga ma wyjątkowy posmak. Byliśmy dwa miesiące w domu, ale wróciliśmy i przygotowaliśmy się w inny sposób. Udało się wygrać ligę, a jak wielokrotnie mówiłem: dla mnie liga hiszpańska jest najtrudniejsza do wygrania – przekonywał „Zizou” po sukcesie. Średnio z tym szkoleniowcem Królewscy wygrywają puchar co 19 spotkań. Pandemia paradoksalnie pomogła Realowi, który na hiszpańskich boiskach zameldował się z głodem sukcesu i wiarą w zwycięstwo. Teraz 34-krotny zdobywca mistrzostwa kraju rozpoczyna operację pt. „remontada” – już we wtorek, po krótkim, tygodniowym urlopie gracze wrócili do treningów. Jeśli uda się odwrócić niekorzystny wynik ze starcia w Madrycie (1:2), Real będzie kandydatem do kolejnego triumfu. Zadanie będzie arcytrudne, bo Królewscy nie mogą tracić bramek, a Manchester City Pepa Guardioli słynie ze skutecznej gry w ataku. Jedyną niepokojącą informacją dla fanów Los Blancos jest zamrożenie ruchów na rynku transferowym. Florentino Pérez dał jasno do zrozumienia, że wzmocnienia w tym roku są wykluczone ze względu na gigantyczne straty finansowe. Real musi sprzedawać, co też nie będzie proste, zważywszy na wysokie gaże wypychanych z Santiago Bernabeu Garetha Bale’a, Jamesa Rodríqueza czy Mariano. Marzenie wszystkich w Madrycie nazywa się Kylian Mbappé, ale na gwiazdę PSG trzeba poczekać przynajmniej rok.

Barca – powstrzymać psychiczny rozpad drużyny

Zupełnie inne priorytety ma FC Barcelona. Leo Messi jeszcze przed zgarnięciem tytułu przez Real na dwie kolejki przed końcem Primera Division zarzucał poniekąd kolegom brak ambicji. – Jeśli się nie poprawimy, nic nie wygramy. Liga nam ucieka, ale z taką grą nie mamy szans nawet przejść Napoli, a co dopiero sięgnąć po Ligę Mistrzów – grzmiał Argentyńczyk. Gwiazdor Barcy zaliczył udany indywidualnie sezon, w którym zdobył 25 goli i dołożył 20 asyst, ale nawet on nie jest w stanie zawsze dźwigać drużyny na plecach. Antoine.

Griezmann sprowadzony za 120 mln euro był cieniem samego siebie i najczęściej błąkał się po boiskach. Gerarda Piqué bardziej od gry w piłkę pochłaniały dyskusja o tym, dlaczego sędziowie przyznają Realowi słuszne rzuty karne, i narzekania na VAR. Do stylu Barcelony nie dostosował się jeszcze Frenkie de Jong, formę chyba na dobre stracił Sergio Buisquets. Szatnia Blaugrany wymaga kompletnego odświeżenia. Tymczasem nie będzie to możliwe latem 2020 r. Wiele wskazuje też na to, że rewanżu w Champions League nie doczeka Setién na ławce trenerskiej. Więcej niż o znakomitych zagraniach w wykonaniu jego piłkarzy mówiło się w Katalonii o konfliktach między trenerem a zawodnikami. To prawda, że Setién nigdy nie prowadził topowego klubu – za takowe nie można uznać Las Palmas czy Betisu. Gdy jednak piłkarze stają się taktykami i jednocześnie prezesami klubu, to o sukces jest znacznie trudniej. Pozytyw sezonu 2019/2020 w wykonaniu Barce-lony? Jest jeden – to 17-letni Ansu Fati, najmłodszy strzelec bramki w hiszpańskiej lidze w historii. Już dziś można z całą dozą pewności założyć, że napastnik z Gwinei Bissau będzie w przyszłości jedną z największych gwiazd. Sezon w wykonaniu Barcy był tak marny – odpadnięcie z Pucharu Króla, Superpucharu Hiszpanii i wicemistrzostwo kraju – że zamiast genialnej współpracy tria Suárez-Messi-Griezmann to Fati był na ustach wszystkich. Czy zatrudnienie Xaviego okaże się lekiem na całe zło, a drużyna nawiąże do złotych czasów Pepa Guardioli? Były pomocnik Barcelony obecnie pracuje dla katarskiego Al Sadd i nie skorzystał z możliwości powrotu do swojego ukochanego miasta po zwolnieniu Ernesta Valverdego na początku 2020 r. Zrobi to, ale dopiero po kolejnym sezonie, a do tego czasu sternicy Barcelony muszą powstrzymać rozpad psychiczny drużyny i przede wszystkim pozbyć się drogich, przepłaconych piłkarzy – Philippe’a Coutinho, Ousma-ne’a Dembelego czy chimerycznego Samuela Umtitiego. Do potencjału klubu z pewnością nie pasuje też Martin Braithwaite, który jest napastnikiem na miarę Leganes, z którego został kupiony.

Atlético Madryt i pozostali

Sezon 2019/2020 nie był udany dla Atlético Madryt, ale drużyna „Cholo” Simeonego ostatecznie zajęła trzecie miejsce i wciąż liczy się w walce o upragnioną Ligę Mistrzów. Na wielkie brawa zasługuje postawa Granady – malutka drużyna z Andaluzji zagra w eliminacjach Ligi Europy, a dysponuje budżetem 35 mln euro – to trzeci najbiedniejszy klub w najwyższej klasie rozgrywkowej w 2020 r. Pozytywnie zaskoczył też Villarreal, który zakwalifikował się do europejskich pucharów, a prym w Żółtej Łodzi Podwodnej wiódł 35-letni Santi Cazorla. Pomocnik nie grał blisko dwa lata po ciężkiej kontuzji, groziła mu amputacja nogi. Cazorla wrócił do czynnego uprawiania futbolu w 2018 r., a w obecnym sezonie imponował – zdobył 11 goli i zanotował 10 asyst, jest bardzo blisko wyjazdu na Euro z kadrą w przyszłym roku. Oprócz spadkowiczów: Leganes, Mallorki i sensacyjnie słabego Espanyolu na krytykę zasługiwał Real Betis. Mając taki potencjał z przodu – Nabila Fekira, Sergia Canalesa i Iglesiasa – Verdiblancos powinni się bić o puchary, tymczasem zajęli odległe, 15. miejsce. Tęsknota za jedną z najlepszych lig na świecie nie potrwa długo, bo w sierpniu czeka nas maraton z Ligą Mistrzów. Kolejna odsłona Primera Division rozpocznie się już 12 września.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek