PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: "Mediami we wroga. Społecznościowymi"

" Nie byłoby takiego „hejtu”, nienawiści, wyzwisk i gróźb, gdyby nie… Facebook, Twitter, Instagram i inne sieciowe „zabawki”, dzięki którym „społecznie” żyje świat. W wielu wypadkach zapewne, gdyby wszystko rozgrywało się dekadę albo i dwie wcześniej, ludzie nawet nie wiedzieliby, że oto ktoś, kto głosuje inaczej ma takie, a nie inne poglądy" - pisze publicysta Tomasz Łysiak w komentarzu dla Niezalezna.pl.

Tomasz Łysiak
Tomasz Łysiak
Igor Smirnow/Gazeta Polska

W całej kampanii, w brudnych atakach opozycji, w chwytach poniżej pasa, wulgaryzmach, ośmiu gwiazdkach i innych tego typu „kwiatkach”, znaczącą rolę odgrywa Internet i media społecznościowe. Nie byłoby takiego „hejtu”, nienawiści, wyzwisk i gróźb, gdyby nie… Facebook, Twitter, Instagram i inne sieciowe „zabawki”, dzięki którym „społecznie” żyje świat. W wielu wypadkach zapewne, gdyby wszystko rozgrywało się dekadę albo i dwie wcześniej, ludzie nawet nie wiedzieliby, że oto ktoś, kto głosuje inaczej ma takie, a nie inne poglądy. Kolegę ze studiów, wykładowcę, starego znajomego z obozu żeglarskiego widywalibyśmy raz na jakiś czas, a bardzo możliwe, że w wypadku spotkania rozmowa nawet nie zeszłaby na politykę. I rozstalibyśmy się w pokoju, ściskając sobie dłonie. 

Tymczasem, gdy można „wypowiadać się publicznie”, agitować, kłócić, batożyć słownie innych i zabierać głos w każdej sprawie – okazuje się, że gdy ma się narzędzie pod ręką, to hulaj dusza. I stąd masa inwektyw, gróźb, czy dziwnych akcji w stylu „odłączamy Podkarpacie od Polski i przyłączamy do Ukrainy”. Tymczasem w efekcie dochodzi teraz do tego, że ludzie są zwalniani z pracy (!) za poglądy niezgodne z politycznie-poprawną linią, że kończą się znajomości i przyjaźnie, a z wielu osób wypełzają złość, frustracja i różne inne niedobre cechy. 

To wszystko w dodatku w sytuacji terroru ideologicznego. Nie tylko środowiskowego. Chodzi przecież o wsparcie samych platform dla takich, a nie innych poglądów. „Redaktorzy” czujni są wobec najmniejszych uchybień (przy czym to oni arbitralnie ustalają, co jest „uchybieniem”) ze strony szeroko rozumianej prawicy i głosów konserwatystów, zaś pozwalają właściwie na wszystko lewicy. Tu już można. Tu przecież w „imię wyższego dobra” można wypluwać memy i wpisy obrażające wiarę, krzyż, ludzi głosujących na PiS, wyzywać państwo i prezydenta – to wszystko dozwolone w ramach „regulaminów”. Wystarczy, że ktoś się wychyli i napisze treść niepoprawną – natychmiast zostaje blokowany. 

To właśnie jest napęd, impuls do agresji. Bowiem cała masa użytkowników, która czuje, że za nią stoi „aparat redakcyjny” platformy internetowej pozwala sobie (cały czas „w imię wyższego dobra”) znieważać, pogardzać, dyskryminować tych, którzy mają tradycyjne, konserwatywne poglądy. 

To wszystko warto pamiętać, gdy mówi się o równowadze rynku medialnego w Polsce (i na świecie). Media społecznościowe nie bez kozery noszą nazwę „media”. Mają olbrzymią siłę rażenia. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#media społecznościowe

Tomasz Łysiak