Na poziomie instytucji państwowych najważniejsze jest szybkie podawanie swoim obywatelom wiarygodnych informacji. Koniecznie jest wyjaśnianie każdej sytuacji, która niepokoi społeczeństwo. Kiedyś cenzurowano informacje, a dzisiaj ogranicza się ich interpretację. Informacji mamy bardzo dużo, do koloru, do wyboru. Natomiast brakuje ich interpretacji. Brakuje tłumaczenia, dlaczego dana narracja jest fałszywa – mówi w rozmowie z Niezalezna.pl dr Rafał Brzeski, ekspert ds. wojny informacyjnej.
Rosyjskie służby od lat inwestują ogromne środki pieniężne i zasoby ludzkie w budowę struktur, które będą odpowiedzialne za wojnę dezinformacyjną z innymi państwami.
O analizę działań hybrydowych, które prowadzi Rosja, poprosiliśmy dr Rafała Brzeskiego, eksperta ds. wojny informacyjnej.
- Rosja wojnę hybrydową prowadzi bardzo dobrze, bo ma w niej olbrzymie doświadczenie. Tego typu mechanizmy wykorzystywane były przez nią już przed pierwszą wojną światową. Kolportowane kłamstwa były wojną informacyjną, wojną hybrydową. Proszę pamiętać, że przed wybuchem I wojny światowej wywiad zagraniczny ówczesnej carskiej Rosji miał centralę w Paryżu, a nie w Petersburgu czy Moskwie. Na liście ich płac były niemal wszystkie gazety. Podobne metody były wykorzystywane przez kolejne dekady
– powiedział nam ekspert.
Nasz rozmówcą nawiązał też do wojny hybrydowej, w której wyspecjalizowała się jedna z komórek KGB.
- W KGB powstała najpierw komórka, a później Służba A, której głównym zadaniem była dezinformacja. W latach 70. stała się ona jednym z najcenniejszych działań KGB, przynoszącym wymierne efekty. Dezinformacja jest tania i oddziałuje na ogromną część społeczeństwa. Związek Sowiecki się rozpadł, ale Rosja przejęła od niego ogromny bagaż doświadczenia w tego typu wojnie
– ocenia dr Brzeski.
Podkreśla też, że „dzisiaj głównym narzędziem do szerzenia dezinformacji jest internet”.
- Dzisiaj w internecie między nadawcą fałszywej informacji a jej odbiorcą nie ma żadnego pośrednika. Kiedyś swojego rodzaju filtrem były redakcje. Dziś nie ma żadnego nadzoru. Oczywiście kiedyś jak i dziś też były tzw. dziennikarze lekkich obyczajów, ale z drugiej strony byli tacy, którzy pełnili rolę filtra. Dzisiaj jest wyspecjalizowany nadawca informacji i odbiorca, którego jedyną bronią obronną jest własny intelekt
– tłumaczy ekspert ds. wojny informacyjnej.
- Tylko wiedza chroni przed dezinformacją. Im więcej tej dobrze podanej wiedzy, tym lepsza odporność na dezinformację – zaznacza.
Naszego rozmówcę spytaliśmy także, czy na poziomie instytucji państwowych można chronić obywateli przed dezinformacją.
- Na poziomie instytucji państwowych najważniejsze jest szybkie podawanie swoim obywatelom wiarygodnych informacji. Koniecznie jest wyjaśnianie każdej sytuacji, która niepokoi społeczeństwo. Kiedyś cenzurowano informacje, a dzisiaj ogranicza się ich interpretację. Informacji mamy bardzo dużo, do koloru, do wyboru. Natomiast brakuje ich interpretacji. Brakuje tłumaczenia dlaczego dana narracja jest fałszywa
– mówi nam dr Brzeski.