Wczoraj na lotnisku wojskowym Belbek na zajętym przez Rosjan Krymie doszło do wybuchu po lądowaniu samolotu wojskowego. - Incydent ten może wskazywać na wyczerpanie zasobów sprzętowych rosyjskiej armii - zaznacza ekspert z ukraińskiej grupy Informacyjny Opór Ołeksandr Kowalenko.
Co stało się w Belbeku? Czy rzeczywiście samolot przy lądowaniu wytoczył się z pasa startowego i zapłonął? Patrząc po efektach tego, jak płonął, to wytoczył się wprost wzorowo. Ale o czym to tak naprawdę świadczy. Załóżmy, że rzeczywiście samolot wytoczył się z pasa startowego. Świadczy to o tym, że pilot nie był wystarczająco profesjonalny, by ocenić sytuację i wykonać bezpieczne lądowanie. To znaczy, że na jednym z najważniejszych lotnisk wojskowych latał… żółtodziób?
– powiedział ekspert w wywiadzie dla agencji UNIAN.
❗️Explosions reported in #Crimea
— NEXTA (@nexta_tv) October 1, 2022
According to preliminary information, Belbek airport is on fire.
It's "Bavovna" time. pic.twitter.com/cVlDeXFAJx
Według Kowalenki druga możliwość jest taka, że zawiódł samolot, który już dawno nie powinien latać, ale rosyjskie lotnictwo nie ma innego.
To oznacza, że można mówić o wyczerpaniu resursu sprzętu latającego. Trzeci wariant jest taki, że pierwsze połączyło się z drugim. Bingo! Niewykwalifikowany pilot siadł za sterem zużytego samolotu, czego skutkiem są kłęby dymu nad Belbekiem
– podsumował ekspert .
Jak podają ukraińskie źródła rozbity samolot wracał uszkodzony z misji bojowej nad Mariupolem, gdzie miał stoczyć walkę powietrzną.
Na chwilę obecną nie wiadomo, czy w wyniku pożaru doszło do innych zniszczeń w tym strategicznym obiekcie wojskowym. Nie ma też informacji na temat śmierci pilota.