PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Zatrzymanie Falenty "przysługą" dla Tuska? Prokuratura przyznaje się do błędu

Marek Falenta został zatrzymany dzień przed złożeniem wniosku o wotum zaufania dla rządu i pełnym grozy wystąpieniu Donalda Tuska ws. afery taśmowej, a wypuszczony krótko po głosowaniu.

flickr.com/photos/kancelariapremiera
flickr.com/photos/kancelariapremiera
Marek Falenta został zatrzymany dzień przed złożeniem wniosku o wotum zaufania dla rządu i pełnym grozy wystąpieniu Donalda Tuska ws. afery taśmowej, a wypuszczony krótko po głosowaniu. Dziś prokurator generalny Andrzej Seremet, przyznaje się do błędu przy decyzji o zastosowaniu środków zapobiegawczych wobec Marka Falenty.

Gdy 25 czerwca Donald Tusk pierwszy i ostatni raz wystąpił ws. afery taśmowej, mówił otwarcie o "spisku", a jego wystąpienie było pełne strachu przed "scenariuszem" pisanym nieznanym "alfabetem". Głównym bohaterem był Marek Falenta, biznesmen dzień wcześniej zatrzymany przez prokuraturę. Krótko po głosowaniu Falentę wypuszczono i - jak ujawnia w rozmowie z portalem niezalezna.pl, z samym przesłuchaniem prokuratorzy czekali na decyzję czy Tusk złoży wniosek o wotum zaufania, czy nie.

Prokuratura Generalna przyznała w czwartek, że uchylono postanowienie o zastosowaniu środków zapobiegawczych wobec Marka Falenty z powodu błędu wnioskodawcy. - Taka decyzja Sądu była spowodowana stwierdzeniem uchybień formalnych postanowienia - przyznaje prokurator generalny Andrzej Seremet w oficjalnym piśmie.

- Potrzebujemy pewności poza granicami Polski, że państwo polskie funkcjonuje sprawnie, że radzi sobie także z tym niestandardowym i bardzo poważnym kryzysem podejrzeń i zarzutów o spisek podsłuchowy, przed którym musi bronić Polski - przekonywał szef rządu kilka dni po wybuchu afery taśmowej w Sejmie, twierdząc, że "to nie obyczajowe dwuznaczności czy skandale są istotą problemu, przed jakim dzisiaj stanęliśmy jako rząd, ale myślę, że można tutaj mówić o całym państwie polskim".

Idealnie z wystąpieniem Tuska komponował się fakt zatrzymania jednego z bogatszych polskich biznesmenów, Marka Falenty. Dokładnie dzień przed głosowaniem nad wotum zaufania. Decyzja prokuratury z 24 czerwca br. pozwoliła mu z Falenty uczynić głównego negatywnego bohatera historii. - Mamy do czynienia z ludźmi, mówię o pierwszych zatrzymanych, których intencje biznesowe lub polityczne dzisiaj wydają się dość oczywiste - grzmiał Donald Tusk.

- Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że w przyszłości tych wątków może pojawić się więcej. Dzisiaj nikt nie jest w stanie precyzyjnie zdefiniować, co bezpośrednio powodowało zleceniodawcami i wykonawcami tego procederu podsłuchowego. Jak wiemy z dat opublikowanych nagrań, proceder ten trwał co najmniej 1,5 roku, nie w jednym miejscu i dotyczył dziesiątków, a może setek ludzi. Wiemy, że tak czy inaczej zaangażowane w to lub kojarzone z podsłuchującymi i nagrywającymi osoby związane są także z interesami, o których państwo polskie miało swoje określone zdanie i wobec których także podejmowało określone działania - taki mocny przekaz do posłów rządzącej koalicji, przekonał ich by dali Tuskowi dalszy mandat do rządzenia.


flickr.com/photos/kancelariapremiera

W czasie sejmowego wystąpienia, jak i późniejszego nocnego głosowania - Marek Falenta był w areszcie. Jak sam nie ukrywa - przetrzymywany umyślnie ze względu na wydarzenia z ul. Wiejskiej. Pytany przez nas, czy fakt tak szybkiego zatrzymania uważa za "przysługę" od prokuratury dla Donalda Tuska - mówi krótko: To jasne. Taki był cel.

- Zastanawiam się tylko czy chodziło o moją wiedzę przekazaną służbom czy o to, że obniżyliśmy cenę węgla dla 12 mln Polaków - pyta Falenta, twierdząc, że gdyby węgiel gruby sprzedawany był nie tylko dilerom Kompanii Węglowej, czyli związkowcom i byłym prezesom, a w przetargach - każda rodzina w Polsce mogłaby zaoszczędzić ok. 600 zł rocznie.

Jak do zarzutów w związku z szybkim zatrzymaniem Falenty i szybkim wypuszczeniem odnosi się szef prokuratorów, Andrzej Seremet?

Pytania w tej sprawie miesiąc temu wystosował prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, Janusz Piechociński. -  Jakie było uzasadnienie sądu znoszące zakaz opuszczania kraju, poręczenie majątkowe i dozór policji? - pytał w Sejmie wicepremier. Jak poinformował wczoraj prezes PSL, Seremet odpowiedział na jego pytania. Również te dotyczące aresztu biznesmena. W swoim piśmie Prokurator Generalny przyznaje się do "uchybień formalnych postanowienia", które doprowadziły do tego, że sąd uchylił decyzję o zastosowaniu środków zapobiegawczych.

- Przyczyną uchylenia postanowienia o zastosowaniu środków zapobiegawczych wobec Marka Falenty i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania było uznanie przez Sąd, że uzasadnienie postanowienia nie spełnia wymogów określonych w art. 251 §3 kpk w zakresie wskazania podstaw szczególnych zastosowania poszczególnych środków zapobiegawczych - czytamy w piśmie Andrzeja Seremeta.

Prokurator odniósł się też do tego, że badanie taśm zlecono Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policji - służbom podległym premierowi Donaldowi Tuskowi i ministrowi spraw wewnętrznych Bartłomiejowi Sienkiewiczowi. - Dlaczego przeprowadzenie badań nagrań i nośników zlecono ABW i Centralnemu Laboratorium Kryminalistycznemu Komendy Głównej Policji, a nie jednostkom niezależnym - pytał Janusz Piechociński.

Szef PG stwierdził, że wybór laboratorium ABW i CLK KGP do przeprowadzenia badań nagrań i nośników "podyktowany był krótkim terminem opracowania opinii", jednocześnie informując Piechocińskiego, że w swoim pytaniu zawarł "sugestię, że zlecenie tym instytucjom wykonania badań zabezpieczonych nośników, może prowadzić do wydania nierzetelnej opinii".

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira