Z niemieckiej chmury
Znów pełnić będziemy rolę sąsiada-wasala, któremu sens i cele polityki dyktować będzie Berlin.
Znów pełnić będziemy rolę sąsiada-wasala, któremu sens i cele polityki dyktować będzie Berlin.
O to chodzi w wyrzucaniu bohaterów z wystawy w Gdańsku. Proste – swoimi postawami przeczą oni tezie, że Polacy to podli żydożercy.
Skoro reseciarze są teraz u władzy, nie ma co się dziwić, że zęby ostrzą na tych, którzy ich intencje i czyny ujawnili.
Haniebne jest to wszystko, co działo się (i dzieje nadal) w sprawie polskiej granicy z Białorusią. Śmierć polskiego żołnierza, prawdopodobne próby ukrycia tego faktu przed opinią publiczną tak długo, jak się da, milczenie władz, czy wreszcie sprawa zakucia w kajdanki i oskarżenia żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w stronę agresywnych migrantów, to razem jest koktail wybuchowy.
Obejrzałem ostatnio fragmenty rozmowy, jaką przeprowadzili Wojewódzki i Kędzierski z naszym „dobrem narodowym” na pozycji bramkarza reprezentacji, czyli Wojciechem Szczęsnym. Wojewódzki wypuścił w stronę naszego golkipera kilka „podkręconych piłek”, sądząc, że łatwo strzeli Szczęsnemu dziennikarskiego gola. A tymczasem Pan Wojciech znów obronił. I to z klasą.
Na dworze Jagiellonów instytucja królewskiego błazna była w jakiejś mierze prestiżowa. Owszem, błazen błaznował, ale też cechowała go wysoka inteligencja, a w swoich żarcikach mógł posunąć się o wiele dalej niż ktokolwiek inny – król dawał inteligentnemu kawalarzowi spory margines swobody.
Lat temu sto dziewięćdziesiąt, 4 maja 1834 roku, została uroczyście otwarta Cytadela Warszawska im. cara Aleksandra. Decyzję o jej zbudowaniu podjęły władze rosyjskie po upadku powstania listopadowego. Moskale uznali, że Warszawy trzeba dobrze pilnować – stąd postanowiono wyburzyć cały kwartał domów mieszkalnych i postawić twierdzę. Cytadela miała spełniać kilka funkcji.