W pozycji nauczycieli są tu Amerykanie z administracji prezydenckiej. W pozycji uczniów, żeby nie powiedzieć uczniaków, są natomiast szefowie państw europejskich oraz cała brukselska elita urzędnicza. Zostali oni wszyscy postawieni do pionu. I w jakiejś mierze obnażeni. Okazuje się bowiem, że wszyscy uznali, iż militarny parasol amerykański im się po prostu należy jak psu zupa. Wystarczyło, że Trump, nie oglądając się na żadnych europejskich liderów, zaczął sam rozgrywać kwestię zakończenia wojny na Ukrainie, i okazało się, że w oczy zajrzał strach i jakaś dziwna bezradność. Bo pod tymi wszystkimi frazesami, pod tym „oburzonkiem” kryje się po prostu lęk. Okazuje się, że Europa jest bezbronna. Lekcja, którą Europa dostaje, to lekcja zdrowego, patriotycznego egoizmu. Czy dziwić się należy, że USA patrzą, za prezydentury Trumpa, przede wszystkim na własny interes? W całym tym chaosie, który od tygodni króluje w polityce Zachodu, zimną krew i zrównoważone stanowisko zachowała włoska premier Giorgia Meloni. Z jednej strony trzyma ona z konserwatystami i Trumpem, z drugiej wspiera Ukrainę i w dodatku mówi o tym, że bez wsparcia Zachodu i trzyletnich programów pomocy w ogóle obecnych rozmów pokojowych by nie było. Bo już by nie było Ukrainy. Publicyści włoskiego „Il Giornale” nazwali strategię Meloni słowami „wait and see”, „zaczekaj i zobacz”. Słusznie. Trzeba się w polityce kierować egoizmem narodowym. Czasem zbyt szybkie reakcje i zajmowanie stanowiska mogą szkodzić, lepiej więc „usiąść i poczekać”. Tego powinni uczyć się wszyscy. Także Polacy.