Flaga razy 63
Jeśli Polaków nie da się złamać, trzeba ich zniszczyć – tak myśleli i Niemcy, i Sowieci.
Jeśli Polaków nie da się złamać, trzeba ich zniszczyć – tak myśleli i Niemcy, i Sowieci.
Już dobrych kilka lat temu, jeden z najbardziej znanych pisarzy, dziennikarzy, intelektualistów włoskich Eugenio Scalfari, na łamach lewicowego „Espresso” napisał felieton, który uznałem za niezwykle trafny, ale też który mnie w jakiejś mierze zaskoczył.
Sprawa zmasowanego najazdu migrantów na włoską wysepkę Lampedusę stała się, już od kilku dni, sprawą w jakiejś mierze światową. Nic dziwnego – media społecznościowe pełne były obrazków iście przerażających, na których widać tłumy przedostające się przez płoty, czy mężczyzn molestujących Włoszki. W sieci pojawiły się także komentarze pełne porównań do słynnej, profetycznej książki Jeana Raspaila „Obóz Świętych”.
Maryjny wymiar zwycięstwa wiedeńskiego ma szczególne znaczenie.
Język jest naszym największym skarbem, ostoją dziedzictwa i tożsamości. Nie dajmy go sobie zachwaścić.
Najgorsze, co się stało, to odebranie konserwatystom kwestii troski o planetę (pisał o tym świetnie Roger Scruton).
Po roku 1989 w szkołach wyższych królować zaczął typ intelektualisty „europejskiego”, zapatrzonego w dobre wzorce zachodnich demokracji.
Symbol dwóch mieczy wysłanych przez Wielkiego Mistrza królowi Jagielle, by go nakłonić do szybszej walki, znany jest chyba każdemu Polakowi. Kojarzy się z tym, jak to daliśmy kiedyś popalić Niemcom ubranym w białe płaszcze z czarnym krzyżem. I chociaż historycy często piszą o tym, że zwycięstwo to nie zostało później odpowiednio „zdyskontowane”, czy też wręcz zostało roztrwonione politycznie, to i tak miało swoją rangę i wymiar. W końcu Germańcy oberwali srogo. Jednak kilka lat później, na soborze w Konstancji delegacja polska pod wodzą arcybiskupa Trąby musiała stoczyć kolejną bitwę, tym razem intelektualną.
Przypadek sędzi Iolandy Apostolico z sądu w Katanii na Sycylii. Pani sędzia na koniec września wypuściła ze specjalnego ośrodka dla imigrantów czterech Tunezyjczyków, którzy przedostali się do Włoch, nie mając ze sobą żadnych dokumentów. Normalnie w takich sytuacja wykonuje się procedury przewidziane dekretem rządowym. Ponieważ jednak sędzia należy do politycznych sympatyków lewicy, a Salviniego ma za źródło zła, postanowiła czterech dżentelmenów z Afryki wypuścić. .
Termin „białe kołnierzyki” powstał w Stanach Zjednoczonych, w latach pięćdziesiątych XX wieku. Oznaczał on ludzi, którzy nigdy nie imali się pracy fizycznej – urzędników, biznesmenów, prawników etc. W odróżnieniu od niego powstał też termin „niebieskich kołnierzyków”, którym określano – przeciwnie do poprzedniego – ludzi, którzy zarabiali na chleb pracując fizycznie. A nawet zaistniał termin „różowe kołnierzyki” – zarezerwowany dla branż zawodowych typowo kobiecych. Oto jednak „białe kołnierzyki” wróciły do przestrzeni publiczno-politycznej w czasie kampanii wyborczej do polskiego parlamentu. Bo oto w białych koszulach zaczęła pokazywać się, niczym w unifikującym w równe, posłuszne szeregi, mundurze, Koalicja Obywatelska - pisze dla niezalezna.pl Tomasz Łysiak.