Proszę się nie wyzłośliwiać i nie szukać dziury w całym. Te wszystkie głupie pytania kierowane przez jakieś „watchdogi” czy Helsińskie Fundacje Praw Człowieka to zwykłe pisowskie impertynencje. Jak się powiedziało, że opinie prawne były – to znaczy, że były. A że nikt nie utrwalał na nośnikach? To co z tego? Jak bony dydy były – minister pamięta, bo się spotkał i mu wszystko wyklarował ten, no od podziału władzy, znaczy Monteskiusz.
Najpierw się z owym Monteskiuszem spotkał minister Sienkiewicz w knajpie włoskiej blisko sejmu, tam za rogiem. Kultura musi być – opinie najlepiej się wysłuchuje przy winku. Zaczęli gadać, jak tu by ten tego, telewizję oczyścić z pisowskiego nalotu. Monteskiusz do Sienkiewicza rzekł: „Słuchajże no Bartłomieju. Znają mnie w świecie z tego, żem zaproponował podział władzy. Trójpodział”. „My się władzą nie będziemy dzielić!” – przerwał zirytowany prawnuk wielkiego pisarza – „Raz władzy danej nie oddamy i żadnego trójpodziału nie będzie”.
Monteskiusz łyknął z kielicha i rzucił z przekąsem: „A twój pradziad to czasem jednej książki nie podzielił na trzy? Jakoś z tym nie miał problemu”. Minister zwiesił ponuro głowę i zamilkł. Monteskiusz zaś mówił dalej: „Rzecz jest prosta, drogi pułkowniku…”. Sienkiewicz pokraśniał z zadowolenia, gdy usłyszał wołodyjowską tytulaturę, a Francuz zaczął wykładać na czym ma się zasadzać opinia dotycząca telewizji: „Władza może podzielna na trzy, lub nawet na cztery. Może być trójpodział, a wtedy masz władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. A może być także dzielona na cztery. Wtedy mamy do czynienia z czwórpodziałem władzy”.
„Czwórpodziałem?” – zdumiał się Sienkiewicz.
„Tak – wyjaśnił filozof, zerkając w stronę francuskiej ambasady – w czwórpodziale władzy mamy do czynienia z władzą ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą i uchwałodawczą”. Minister podskoczył z radości na krześle.
Monteskiusz dopełnił wykładu dotyczącego opinii: „Ta ostatnia, władza uchwałodawcza, oznacza, że poprzez uchwalanie czego chcesz, możesz robić co chcesz, nie zwracając uwagi ani na prawo, ani na obyczaje”.
Sienkiewicz zaklaskał z radości i zapisał na serwetce – „taka uchwała, jak Polska cała, i robimy zmiany na prawie rympała”. Jednak w owej chwili wiatr porwał serwetkę z zapisaną opinią prawną i uniósł gdzieś daleko i wysoko. Poleciała hen, ku modremu niebu, i zniknęła w okolicach Łazienek Królewskich. W ten to sposób nośnik się nie zachował, bo serwetka wpadła do wody i zeżarły je karpie pamiętające chlebek rzucany wypomadowaną dłonią króla Stanisława Augusta.