Najpierw Gazeta Wyborcza wysmażyła olbrzymi artykuł wymierzony w Krzysztofa Stanowskiego. Szef Kanału Zero odpowiedział na manipulacje dziennikarzy z Czerskiej dłuższym nagraniem, w którym wypunktował wszystkie nieczyste chwyty Piotra Głuchowskiego i Iwony Görke – autorów owego tekstu. Wojciech Mann nazwał to (notabene na antenie tegoż samego kanału) „ględzeniem” Stanowskiego, ale w istocie chodziło przecież właśnie o wniknięcie w temat, wejście w detal – w końcu „diabeł tkwi w szczegółach”. Chyba najmocniej wybrzmiało w tej wiwisekcji, w jaki sposób dziennikarze Wyborczej manipulowali cytatami z tekstów Stanowskiego. Krytykował on niegdyś książkę Wójcika i cytował ją, bądź pisał sarkastycznie o jej sensach, a te znowuż cytaty z niej zostały mu przypisane przez Głuchowskiego.
Jednym słowem to jest taka zasada manipulacji, w której z każdego można zrobić kogo się chce – psychopatę, mordercę, mizogina, seksistę, czy antysemitę. Oto jakiś dziennikarz X pisze tekst o Hitlerze, cytuje „Mein Kampf” i fragmenty o Żydach. Ktoś inny tymczasem, pan redaktor Y, bierze sobie na cel artykuł pana X, wycina z niego zdania Hitlera i przypisuje je autorowi tekstu – pomimo tego, iż były one przecież cytatami i w sposób oczywiste były użyte przez autora do rozprawienia się z ideologią hitlerowską.
Zamiana cytatu w tekście na myśl własną autora to jest już mistrzostwo „stylu”. A Głuchowski i tak tego bronił w swej ripoście, argumentując, że treści w tekstach były…
Jednak to, co jest warte podkreślenia w całej tej sytuacji – to odpowiedź na pytanie DLACZEGO Wyborcza postanowiła przypuścić atak na Kanał Zero i na Krzysztofa Stanowskiego. Otóż moim zdaniem wynika to z tego, iż środowisko – nie tylko samej gazety, ale też i bliskiego jej świata politycznego i medialnego – dostrzegło w Kanale Zero niebezpieczeństwo. Wynika ono z tego, iż media są obecnie – z nielicznymi wyjątkami – przypisane do tzw. baniek. Każda z nich ma „swoje” gazety, „swoje” telewizje (chociaż w sposób oczywisty występuje tu gigantyczna nierównowaga potencjałów), zaś media z obu stron serwują dla tych „swoich” przyswajalną dla nich i akceptowalną wersję rzeczywistości. Tymczasem Stanowski wkroczył w środek, rozbijając ten „duopol” i to w bardzo skuteczny sposób, do swego studia zaprasza reprezentantów obu stron sporu, i w dodatku nie obawia się mówi, co myśli. Co więcej – jego programy trafiają do dość szerokiego „środka”, zgarniając także uwagę sporej części tzw. postępowej widowni. W tym sensie Kanał Zero stał się zagrożeniem dla obozu władzy. Bardziej się go boją niż cho
by Telewizji Republika (no bo to przecież wiadomo, że to „pisiory” tylko oglądają, więc strachu nie ma), bo widownia Stanowskiego jest o wiele szersza. Co gorsza, z punktu widzenia środowiska Wyborczej, jest to często widownia stanowiąca ich zaplecze. Co prawda GW trochę tym tekstem wymierzonym w twórcę Kanału Zero sama sobie zrobiła spore kuku, bo oto czytelnicy, czy prenumeratorzy zaczęli wprost pisać (choby pod ripostą Głuchowskiego), że tuzy z Czerskiej same się ośmieszają. Ale generalnie chodzi o to, że demiurgowie od Michnika czują, że wymyka im się z rąk rząd dusz, który dzierżą nad sporym gronem odbiorców. Dlatego dostają szału z wściekłości, atakują „seksizmami” i innymi działami załadowanymi kartaczem politycznej poprawności. I będą z tych dział pewnie łupać jeszcze nie raz.