To także filmowa karykatura współczesności wpisująca się w różne debaty wybuchające co chwila w przestrzeni publicznej (prawa kobiet, mniejszości, rola Kościoła w życiu społecznym itd.). Jak bardzo trafia ona do odbiorców związanych światopoglądowo ze środowiskiem obozu rządowego, świadczy nie tylko zainteresowanie widzów, ale też szum, który trwa wokół serialu w przychylnych władzy mediach. Tymczasem w serialu istotne są dwie rzeczy – wykonawczo jest naprawdę niezły, dobrze zagrany i momentami zabawny. Często jednak tak został ideologicznie ustawiony, że zaśmieją się jedynie widzowie, do których jest skierowany – „antypisowcy”. A tymczasem, jak przy wylewaniu dziecka z kąpielą, do świadomości tegoż widza płynie też przekaz kształtujący pogląd historyczny na polski sarmatyzm. I chociaż w jakiejś mierze samo zainteresowanie epoką, w której królowała w Polsce szlachta (a „w jej imieniu” rządził obierany w elekcjach król), można by uznać za pozytywne – tak na przykład uważa prof. Jacek Kowalski – to przecież na faktyczne wejście w historię to się nigdy nie zamieni. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że żaden z widzów „1670” po obejrzeniu serialu i po kaskadach śmiechu wywołanych grubymi żartami z księży, pijaństwa czy ciemnoty szlachty, nie sięgnie do książek, nie poczyta o dworach szlacheckich czy o tradycji wychowania i szkół. Zostanie obraz wykrzywiony jako „prawdziwy”. I chociaż w trwającej od stuleci dyskusji o wadach szlacheckich argumenty są znane i wyświechtane (pijaństwo, nieróbstwo, kłótliwość, interesowność), to drugiej strony medalu już nikt nie będzie chciał dostrzec. Znamy awers, nie znamy rewersu. A tam jest sporo pięknych rzeczy – patriotyzm, nauka łaciny, wiara przodków, wychowanie dzieci, dom stanowiący ostoję polskości. „Nam twierdzą będzie każdy próg” – trzeba rozumieć także, w dużej mierze, jako próg domu polskiego, w którym szlachecki dwór stanowił twierdzę ojczystą w sposób faktyczny, mocny i piękny. No, ale to już śmieszne by nie było…
Polak – sarmata!
Serial „1670” wyprodukowany przez Netflix to nie tylko satyra na sarmację i jej wady – tylekroć opiewane przez krytyków lewicowych, ale też konserwatywnych, związanych z tzw. Szkołą Krakowską.