
Skuteczna lista sankcyjna
W ubiegłym tygodniu „Gazeta Polska” ujawniła, że firmy dwóch rosyjskich oligarchów związanych z Kremlem – Igora Rybakowa i Siergieja Kolesnikowa – zarabiają nad Wisłą krocie m.in. na handlu wełną mineralną.
W ubiegłym tygodniu „Gazeta Polska” ujawniła, że firmy dwóch rosyjskich oligarchów związanych z Kremlem – Igora Rybakowa i Siergieja Kolesnikowa – zarabiają nad Wisłą krocie m.in. na handlu wełną mineralną.
Mimo że od barbarzyńskiej inwazji Rosji na Ukrainę minął już ponad rok, na polskim rynku cały czas działają podmioty związane z rosyjskimi oligarchami, które zarabiają krocie nad Wisłą. Każda taka firma powinna być wpisana na listę sankcji.
PR-owcy Rafała Trzaskowskiego wpadli na genialny pomysł, aby zrobić z niego ofiarę złych, sterowanych politycznie organów ścigania.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powinna jak najszybciej przedstawić sejmowej komisji ds. służb specjalnych raport ze swoich działań w sprawie spółki pożyczkowej Vivus (obecnie Soonly), która była kontrolowana przez Olega Bojkę, rosyjskiego oligarchę.
Pion Śledczy Instytutu Pamięci Narodowej od początku swego istnienia prowadził blisko 16 tys. śledztw w sprawie zbrodni komunistycznych. Niestety przeważająca większość z nich została umorzona. Wszystko przez brak dokumentów, śmierć świadków lub sprawców albo po prostu przedawnienie karalności czynów.
Rafał Trzaskowski ma poważny kłopot. Jak ujawniłem w „Gazecie Polskiej”, jego decyzja umożliwiła Włodzimierzowi Karpińskiemu uruchomienie korupcyjnego – zdaniem śledczych – procederu w MPO.
Rząd Zjednoczonej Prawicy powinien doprowadzić do ujawnienia przynajmniej części tajnych materiałów, którymi dysponowała sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen. Znajdują się one w kancelarii niejawnej Sejmu. Opisują, jak bardzo polski sektor naftowy w okresie PRL, a także w III RP był uzależniony do Moskwy.
No i mamy powtórkę z historii. Politycy PO, tak jak wcześniej zaciekle bronili Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu w rządzie Donalda Tuska, tak teraz jak niepodległości bronią Włodzimierza Karpińskiego, sekretarza m.st. Warszawy.
Zatrzymanie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie Prokuratury Krajowej oraz poważne zarzuty stawiane Włodzimierzowi K., sekretarzowi m.st. Warszawy, byłemu ministrowi skarbu w rządzie PO-PSL, to poważny cios nie tylko dla prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, ale również Donalda Tuska.
Polska jest dziś strategicznym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Jednym z elementów tej fundamentalnej dla bezpieczeństwa RP współpracy jest wymiana informacji.
Organizacja pewnego lobbysty, jeszcze trzy lata temu apelującego o import produkowanej na Białorusi energii z rosyjskiego atomu, zgarnęła środki z kilkunastu państwowych podmiotów na ten sam projekt edukacyjny.
Afera śmieciowa rozpracowywana przez prokuraturę i Centralne Biuro Antykorupcyjne może pogrążyć kilku zaufanych współpracowników prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Z nieoficjalnych informacji wynika, że śledczy są w posiadaniu nie tylko materiałów z rozmów prowadzonych przez byłego wiceministra skarbu w rządzie PO-PSL Rafała Baniaka m.in. z czołowymi politykami Platformy Obywatelskiej, w tym związanymi ze stołecznym samorządem, ale także zeznań osób, które opowiedziały o mechanizmach korupcyjnego procederu, podając nazwiska zamieszanych w niego osób.
Cały czas nie może ruszyć proces oskarżonego o wielomilionową korupcję byłego prominentnego polityka PO Sławomira Nowaka oraz kilkunastu innych osób. Wszystko to przez kolejne wnioski składane przez obrońców oskarżonych. Najbardziej kuriozalny z nich dotyczy żądania przeniesienia części wątków sprawy na Ukrainę i zawieszenia całego postępowania do zakończenia trwającej tam wojny.
Historia Łukasza J., byłego strażnika Aresztu Śledczego w Szczecinie, to przykład skrajnej patologii, która powinna być tępiona. Żadnych wątpliwości nie miał tu sąd, który za przekroczenie uprawnień i korupcję skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz czteroletni zakaz pracy jako strażnik więzienny.
Pier Antonio Panzeri, boss korupcyjnej siatki w Parlamencie Europejskim, poszedł na współpracę z belgijskimi śledczymi. Ta informacja zelektryzowała brukselskich urzędników. Oznacza ona bowiem jedno: potężne trzęsienie ziemi w tej instytucji, rzekomej europejskiej świątyni norm i praworządności.
Afera korupcyjno-szpiegowska w Parlamencie Europejskim obnaża patologiczne mechanizmy, które od lat rządzą Unią Europejską. Tą samą, której przedstawiciele od lat atakują Polskę za rzekomy brak praworządności i demokracji. Najgłośniej nasz kraj szkalowali ci, którzy są dziś bohaterami tego gigantycznego skandalu. Według belgijskich śledczych mieli oni przyjmować miliony euro łapówek za wspieranie w Brukseli interesów takich krajów jak Maroko czy Katar. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej.
Przynajmniej trzech europosłów związanych z komisją śledczą PE ds. Pegasusa jest zamieszanych w gigantyczny skandal korupcyjno-szpiegowski.
Abderrahim Atmoun, ambasador Maroka w Polsce, miał nie tylko wręczać łapówki niektórym włoskim eurodeputowanym, lecz także pomóc marokańskiemu wywiadowi (DGED) w werbunku jednego z nich. To jeden z wątków afery korupcyjnej w europarlamencie, badanej przez belgijską prokuraturę.
Sąd przyznał rację Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który stwierdził, że spółka pożyczkowa Vivus (obecnie Soonly) bezprawnie zbierała dane i zdjęcia potencjalnych klientów. W tym czasie kontrolował ją rosyjski oligarcha, który po ataku Rosji na Ukrainę pozbył się związków z tą firmą oraz zmienił obywatelstwo na ukraińskie - pisze "Gazeta Polska Codziennie".