Jednym z najważniejszych dla Polski postanowień szczytu NATO jest powołanie czterech batalionowych grup bojowych, każdej złożonej z ok. 1000 żołnierzy państw Sojuszu oraz rozmieszczenie głównie w Polsce pancernej brygady US Army. Batalionowe grupy bojowe będą stacjonowały w trzech państwach bałtyckich oraz w naszym kraju.
Tak oto, po raz pierwszy od rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1999 r., na terenie państw będących uprzednio w sferze dominacji sowieckiej, znajdą się zdolne do walki jednostki wojsk państw NATO. Politycznym konsekwencjom tych decyzji trudno zaprzeczyć. Jest oczywiste, że atak na którąkolwiek z nowych jednostek będzie oznaczał automatyczny konflikt zbrojny z całością Sojuszu.
Znaczenie tej bezprecedensowej decyzji bywa umniejszane przez opozycyjne media w Polsce oraz Niemczech, które snują tezy o rzekomej „znikomej wadze” militarnej tego kroku. Co tam jedna brygada, skoro tylko na Krymie Rosja użyła 25 tys. żołnierzy? Twierdzą, że jednostki te nie są w stanie odeprzeć zmasowanego ataku, a w efekcie wartość całości ustaleń szczytu NATO jest iluzoryczna. Czy tak jest w istocie?
Wartość obecności konkretnych jednostek bojowych należy oceniać w wielu aspektach, z których zdolność odstraszania jest ważnym, ale bynajmniej nie najważniejszym. Rzeczywiście samo rozmieszczenie w Polsce brygady w sile ok. 1000 żołnierzy nie zmienia zasadniczo układu sił wojskowych w strefie granicznej i nie jest istotnym elementem odstraszającym potencjalnego agresora. Jednak siły te w istotny sposób zmienią układ sił w regionie.
Logistyka
Każda z grup batalionowych (a nie batalionów!) ma posiadać wszystkie służby, charakterystyczne dla współczesnych związków bojowych. Armia, a szczególnie armia w trakcie działań wojennych, to przede wszystkim ogromna operacja logistyczna o znacznym stopniu skomplikowania. Nie od dziś wiadomo, że wojny wygrywa się zaopatrzeniem. Żeby żołnierz mógł walczyć, trzeba dostarczyć na czas: amunicję, broń, żywność, części zamienne, lekarstwa i wiele innych elementów, bez których wojenna maszyna nie może działać. Każda z nowych grup batalionowych będzie zmuszona rozwinąć i utrzymać własne możliwości logistyczne, opracować alternatywne (na wypadek wojny) źródła oraz trasy zaopatrzenia i ewakuacji. Procedury logistyczne raz opracowane i sprawdzone w praktyce dla grupy batalionowej z powodzeniem można zastosować dla większych związków taktycznych w sile dywizji, a nawet armii. Tak więc przybycie grup batalionowych porównać można do zdobycia przyczółka podczas forsowania rzeki, które zawsze stanowi najtrudniejszy, ale konieczny element operacji. Przybycie kolejnych sił będzie zatem znacznie ułatwione. Z drugiej strony obecność tych jednostek pozwoli na sprawdzenie praktycznych kompetencji wsparcia wojsk sojuszniczych przez władze i społeczeństwa krajów, w których stacjonują.
Rozpoznanie
Wiadomo, że w każdej z grup batalionowych istotnym komponentem będą jednostki rozpoznania. Oznacza to, że stacjonujące w Polsce jednostki US Army będą miały własne, niezależne możliwości taktycznego (bliskiego) rozpoznania sił przeciwnika, ich rozmieszczenia, wartości bojowej, tras zaopatrzenia, możliwości uzupełnienia itp. Nie będą więc zmuszone do polegania wyłącznie na polskich informacjach, a już tylko kierując się potrzebą ochrony tych jednostek dowództwo Sojuszu będzie zmuszone do trzeźwej oceny sytuacji. Rozpoznanie łączy się z tworzeniem planów wzmocnienia tych grup batalionowych przez konkretnie wyznaczone jednostki na wypadek ataku przeciwnika. Nadto należy się spodziewać, że przybyłe jednostki zostaną poddane znacznej presji wywiadowczej ze strony przeciwnika. W efekcie defensywa kontrwywiadowcza tych jednostek poddana zostanie praktycznej próbie. I tak samo jak w wypadku zdolności logistycznych, raz rozwinięte zdolności rozpoznania znakomicie ułatwiają ewentualne wzmocnienie przez znacznie większe związki taktyczne.
Rotacyjność
Argumentem mającym rzekomo deprecjonować militarne osiągnięcia szczytu jest decyzja, że jednostki te swoją służbę będą pełniły cyklicznie, wymieniając skład osobowy tych jednostek, a natowskie bazy nie będą miały statusu „stałych”. Jednak tak rozumiana „rotacyjność” oznacza przecież, że w krótkim okresie zwielokrotni się liczba amerykańskich wojskowych, którzy ze szczegółami zapoznają się z konkretnymi zadaniami służby w Polsce, czyniąc z tych żołnierzy specjalistów od naszego regionu. W razie zagrożenia ci właśnie żołnierze wrócą jako pierwsi na doskonale znane sobie posterunki, gotowi do natychmiastowego podjęcia obowiązków. To zaleta, a nie wada.
Dowodzenie
Ważkim elementem, który umknął uwagi opinii publicznej, jest decyzja o powierzeniu Polsce dowodzenia (na poziomie dywizji) wszystkimi grupami batalionowymi, zarówno stacjonującymi w Polsce, jak i na Łotwie, Litwie i Estonii. To nie tylko oczywiste wyróżnienie i trudny obowiązek. Polska armia uzyska bowiem tym samym rzeczywisty wpływ na wszystkie decyzje podejmowane przez stacjonujące w regionie wojska NATO. Będzie również miała dostęp do wszelkich informacji pozyskiwanych przez wszystkie grupy batalionowe.
Brygada pancerna
Zupełnie innym zagadnieniem jest podjęta niejako przy okazji szczytu NATO decyzja rządu amerykańskiego o rozmieszczeniu głównie w Polsce ciężkiej brygady pancernej US Army, w tym dowództwa tej brygady. Ciężka brygada to (standardowo) już obecność ok. 4,5 tys. żołnierzy, ponad 60 czołgów typu Abrams i dziesiątków ciężkich pojazdów innego typu. To już poważna siła, która wraz z siłami polskimi jest w stanie całkowicie uniemożliwić działanie „zielonych ludzików” czy podobnych działań hybrydowych, a w wypadku frontalnego ataku znacznie spowolnić działania agresora, dając konieczny czas na sprowadzenie wsparcia niezbędnego przecież również dla ochrony własnych jednostek US Army.
Porównanie potencjałów
Już na pierwszy rzut oka NATO ma nad Rosją znaczną przewagę. W chwili obecnej w wojskach Sojuszu służy łącznie ok. 3,5 mln żołnierzy, gdy po stronie Rosji ok. 750 tys. Wyraźna przewaga istnieje w kluczowych rodzajach uzbrojenia. Samolotów bojowych NATO posiada ok. 5800, a Rosja 1300. Czołgów po stronie Sojuszu jest ponad 10 tys., a po stronie Rosji 3 tys. Podobne proporcje uwidoczniają się w wypadku sił morskich. Dodatkowo statystyki te nie pokazują poważnej przewagi technologicznej po stronie Sojuszu, znacznie bardziej zaawansowanych technologii obrony powietrznej, wykrywania zagrożeń czy dowodzenia. Rosja natomiast ma przewagę w liczbie głowic jądrowych, których jest 8,5 tys., gdy kraje NATO mają 8 tys. Dane te wskazują, że Rosja nie może sobie pozwolić na zbrojny konflikt z całością Sojuszu. Jej dotychczasowa polityka obliczona na rozbicie jedności i spójności NATO poniosła podczas warszawskiego szczytu spektakularną porażkę, która musi wpłynąć na znaczącą korektę rosyjskiej doktryny militarnej. Sukces polityczny i militarny szczytu NATO nie byłby możliwy bez determinacji i politycznej inicjatywy polskich władz, które skupiły wysiłki obronne państw naszego regionu. Polska stała się faktycznym liderem regionalnej nieformalnej koalicji krajów o zbliżonych interesach obronnych, co stanowi z jednej strony znaczące wzmocnienie całości Sojuszu, a z drugiej wspólność zagrożeń państw regionu gwarantuje realne wywiązanie się ze wzajemnych zobowiązań.
Czy możemy już spać spokojnie?
Oczywista waga zarówno politycznych, jak i militarnych decyzji warszawskiego szczytu przygotowują dopiero warunki do zbudowania rzeczywistej architektury zapewniającej Polsce bezpieczeństwo. To niezbędny szkielet, który musimy wypełnić pilną rozbudową własnego potencjału obronnego, w tym kompetencji polskiej zbrojeniówki. Zarysowane przez ministra Antoniego Macierewicza priorytety rozbudowy obrony powietrznej i floty okrętów podwodnych dają nadzieję, że rozbudowa polskiego potencjału bezpieczeństwa będzie się dokonywała w sposób przemyślany i planowy. Konieczne jest również dalsze rozwijanie współpracy wojskowej z państwami regionu, w tym także z krajami, które nie należą do Sojuszu (np. Szwecja, Finlandia). Podpisanie listu intencyjnego o współpracy przez Polską Grupę Zbrojeniową ze szwedzkim SAAB-em jest obiecującym zwiastunem budowania takich relacji.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Rosja
#broń pancerna
#NATO
Adrian Stankowski